Rozdział Jedenasty 2/4

9 2 9
                                    


Żałoba nad utraconym kurczakiem trwa aż do następnego dnia. Nes i Hektor ze szczerym utęsknieniem wspominają te soczyste, ociekające tłuszczykiem piersi, tę cudownie zarumienioną skórę. Te zgrabne udka i chrupiące skrzydełka, których nie mogli skosztować. Kiedy jednak ponownie wschodzi słońce, radość i entuzjazm powraca do dwójki młodych bohaterów. Dla umilenia sobie podróży, nie mającej żadnego konkretnego celu, próbują naśladować odgłosy ćwierkających ptaków. Nieudolne naśladowanie sójek, wróbli i sów, dociera do uszu dwóch strażników kupieckich, wysłanych naprzód na zwiad.

- Słyszałeś to – pyta jeden z nich, chwytając za miecz.

- Myślisz, że to bandyci? Szykują na nas zasadzkę?

- Ciszej! Wysyłają sobie sygnały. Zachowuj się naturalnie i udawaj, że się nie zorientowałeś o ich obecności.

- To ty ściskasz ten swój miecz, napinając się, jakbyś walczył z zatwardzeniem.

- Czyli już się pewnie zorientowali, że wiemy... Uciekaj Fred! Ostrzeż pozostałych! Ja ich tu zatrzymam!

Fred klepie z szacunkiem swojego towarzysza, po czym zawraca wierzchowca i galopem rusza z powrotem do eskortowanego wozu kupieckiego.

- Bandyci! Bandyci atakują! – woła w niebogłosy Fred. – Do broni towarzysze! Niech nas łaskawy Halgomon strzeże i doda sił w zbliżającej się walce!


- Słyszeliście?! Bandyci! – woła entuzjastycznie Hektor. – Czas, aby nasze ostrza zajaśniały blaskiem zbawczej chwały!

- Sława bohaterom! – wykrzykuje radośnie Nes.

- Uspokój się niezdaro i... Eghrrr! – Herd warczy wściekle pod nosem, kiedy Hektor wraz z Nes w swej porywczości natychmiast ruszają w sukurs wołającemu Fredowi.

Herd nie ma najmniejszych wątpliwości, że Nes i Hektor niebawem wpakują się w jakieś kłopoty. Rusza za nimi, by jak najbardziej zminimalizować możliwe do wyrządzenia przez nich szkody.

Hektor bardzo szybko dobiega na polanę, na której stoi długi, drewniany, sześciokołowy wóz wypełniony najrozmaitszymi rupieciami. Otacza go dwunastka strażników na koniach, uzbrojonych w długie lance.

- Zadrżyjcie łotry... – woła Hektor, sięgając za plecy po miecz.

- Albowiem nadciągnął waleczny wicher, by osądzić waszą podłość! – dopowiada Nes, stając u boku Hektora w dramatycznej pozie.

Strażnicy wozu ze zdumieniem spoglądają po sobie. Jeden z nich wyciąga zza pazuchy niewielką kuszę i oddaje strzał w stronę Hektora. Pocisk odbija się od magicznej bariery, postawionej w ostatniej chwili przez Herda.

- Stójcie niezdary! – wykrzykuje Herd, wpadając między Hektora i Nes. – Nie widzicie, że to nie są żadni bandyci?!

- Nie? – pyta zdziwiony Hektor, po czym spogląda na strażników wozu. – Przecież jak na dłoni widzę, że napadają na ten bezbronny kupiecki wóz!

- Hańba im! – wtrąca Nes. – Zaprawdę podłe są to zbiry, co godniejszego niż biedny wóz przeciwnika znaleźć sobie nie potrafią!

- Chwila! – do rozmowy wtrąca się Fred. – To wy nie jesteście bandytami?

- A wy? – pyta Hektor.

- My pilnujemy tego wozu, który należy do...

Spośród najrozmaitszych rupieci wygrzebuje się karłowata postać łysego mężczyzny ze złocistym monoklem na lewym oku i z bujnym, czarnym wąsem pod nosem.

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now