Historia zatacza kręgi, by mogła się dalej toczyć
Ból jest nieodłącznym czynnikiem powrotu do świadomości. Tak to przynajmniej wygląda w przypadku Leintetha, a raczej jest to pierwsza myśl, która towarzyszy mu po przebudzeniu. Ból wpierw pojawia się w głowie, po czym rozchodzi się po całym ciele bohatera przypominając mu o tym, że wciąż żyje i skończył się czas na beztroski sen.
Powoli Leinteth otwiera oczy i zauważa, że znajduje się w niewielkim okrągłym pomieszczeniu, oświetlanym delikatnym, magicznym, białym świetlikiem. Ściany i podłoga robią wrażenie, jakby były wykonane w środku drzewa. Bohater podnosi się z płaskiego materaca i zauważa, że ciało ma owinięte licznymi bandażami, mającymi intensywny ziołowy zapach. Nagle kawałek ściany odsuwa się na bok i jasne światło słońca wlewa się do środka pomieszczenia. Leinteth odruchowo przysłania oczy. Dostrzega stojący w progu cień wysokiego mężczyzny.
- Niech łaska Krekinosa, spłynie na ciebie - oznajmia jegomość. - Widzę, że szybko wracasz do zdrowia.
Jest wysoki, potężnie zbudowany. Czarne włosy sięgają mu do ramion. Ma na sobie skórzany pancerz, wzmacniany stalowymi płytkami na piersi, brzuchu i na ramionach. Zza pleców wystaje mu długa rękojeść oburęcznego miecza. Człowiek ten ma krótką, czarną brodę, lekko zakrzywiony na prawą stronę nos i ciemne oczy. Lewe oko zasłania mu czarna opaska. Wkraczając do środka pomieszczenia, lekko kuśtyka na prawą nogę.
- Łaska cze... Co? Co?! - Leinteth pomimo licznych ran zrywa się do siadu, po czym od razu upada, nie znajdując w sobie siły na podtrzymanie się w tej pozycji. Przez chwilę leży stękając z bólu i walcząc z nim w swojej głowie. W końcu jednak udaje mu się go przezwyciężyć i powrócić myślami do rzeczywistości. - Co? - powtarza uparcie bohater.
- Szybko wracasz do zdrowia, wybrańcu - oznajmia Mateo, znany Leintethowi, jakby z poprzedniego życia. - To dobrze. Masz wiele do zrobienia, a Krekinos nie lubi zwlekania.
- Nie, to się nie dzieje naprawdę! - mówi Leinteth. - A jeśli nawet, to mam to gdzieś. Pieprzę to. Niech szlag to wszystko trzaśnie i pies wychędoży! Wracam do domu. Tylko wpierw coś zjem. Byleby bez grzybów.
Mateo siada na niewielkim pniaku i zaczyna się głośno śmiać.
- Czyli to wszystko wina grzybów? - pyta Smoczy Zabójca. - Wstrętne paskudztwo, raz je człowiek zje i już się nigdy nie uwolni od ich wpływu.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam z tym problem - oznajmia Leinteth. - Rzeczywistość już chyba zbyt dawno gdzieś umknęła, żeby istniał sens, by się nią przejmować.
- Gadanie południowców - Mateo wzrusza ramionami. - Jest po prostu, tak jak jest i z tym trzeba się liczyć. Nieważne, czy są grzyby, czy też nie. Najważniejsze to pozostać sobą.
- Ale żeś przymądrzył teraz.
- A niby powiesz coś mądrzejszego?
- Nie - Leinteth krótko kręci głową. - Do bycia mądrym to się nie nadaję.
- Raczej nie mam co zaprzeczać - oznajmia Mateo. - Jak coś, przyniosłem ci trochę ziołowo-korzennego ciasta. Nie jest to zbyt dobre, ale szybko przywróci ci siły.
Mateo zostawia Leintethowi ciasto, po czym opuszcza go. Leinteth przez długą chwilę wsłuchuje się w ciszę, zastanawiając się czy cokolwiek dokonał. Spogląda na swoje zabandażowane ręce i kilka razy zgina palce. Trochę magii, ziół, leczniczych wywarów i wkrótce zapewne odzyskają swoją całkowitą sprawność. O ile walka z Krekinosem była czymś prawdziwym, Leintethowi nie przyszło zapłacić zbyt wysokiej ceny za zwycięstwo. Niebawem wszystko wróci do normy.
CZYTASZ
Iskry Zagłady
FantasyŚwiat staje na krawędzi zagłady. Dwanaście krain Artiji ogarnia pożoga wojny oraz śmierci. Pradawne, pierwotne zło unosi swój łeb, by pogrążyć ludzkie istnienie w mrocznej otchłani. Jedynym człowiekiem, zdolnym mu się przeciwstawić jest Leinteth. Sa...