Rozdział Ósmy 2/2

11 2 15
                                    

Leinteth, gdy podróżował przez Tozzanię, przeżył niesamowicie bolesny Rytuał Toksyn. Uodpornił on bohatera na większość znanych w Artiji trucizn, lecz żaden rytuał nie byłby w stanie przygotować człowieka na trucizny mughenów. Bagienne gobliny, tworząc toksyczne substancje, dodają do nich wszystko, co wydaje się im być szkodliwe. W skład trucizny, którą Flhthmiftmhf zatruł swoją strzałę, oprócz najróżniejszych dziwnych roślin, śliny, łajna, oczu bagiennych stworzeń, wchodzi między innymi rosnący raz na dziesięć tysięcy lat, legendarny grzyb Poznania Dobra i Zła.

Dawno temu podobnego grzyba zjadła niejaka Ewa z jakimś Adamem, co sprawiło, że ujrzeli wizję bardzo dziwnego świata. Potem dostali niemiłosiernej biegunki. Jako pierwsi ludzie zaczęli mawiać, że życie upływa w strugach gówna.

Na początku Leintetha chwyta pozornie drobny, ledwo wyczuwalny zawrót głowy, który sprawia, że bohater zatraca poczucie przestrzeni. Nie wie, czy siedzi na grzbiecie Kessi przodem, czy tyłem i czy klacz w ogóle się porusza. Spoglądając w górę, Leinteth dostrzega ziemię. Patrząc w dół ku własnemu zdziwieniu widzi swoje nogi.

- Kessi?

Po chwili Leinteth zauważa, że jego klacz pędzi przed siebie, zostawiając Leintetha siedzącego w powietrzu. Kilkanaście metrów dalej Kessi robi bardzo dziwnego fikołka, po którym znika pod ziemią.

Bohater rozgląda się dookoła i zauważa wokół siebie biegnące w miejscu gobliny. Wszystkie mają zwrócone głowę w lewą stronę. Niepewnie bohater odwraca się w tym samym kierunku i zauważa ogromnego, kilkunastometrowego mughena o bardzo niewyraźnym wyglądzie z szeroko i majestatycznie rozstawionymi ramionami na kształt litery T.

- Imponujący widok – stwierdza Leinteth.

- Co? – pyta Leinteth, pojawiając się nagle z powrotem na grzbiecie Kessi.

Klaczuś mknie przed siebie po bielutkich chmureczkach. Tęczunia nad nimi razi w oczka intensywnością swoich kolorków. Po chmureczkach także skaczą bialuteńkie, różowióteńkie i żółciutkie zajączki. Co jakiś czas zdarza im się nie trafić w chmurkę i wtedy taki zajączek spada w bezkresną otchłańkę, bezradnie wymachując łapkami.

- Dokąd my zmierzamy, moja droga? – pyta Leinteth swojej najukochańszej klaczusi.

- To ja się powinnam zapytać – odpowiada piskliwym głosikiem Kessi. – Co ty na najczarniejsze otchłanie odbytu Grihermara masz w tym swoim łbie?

- Wydaje mi się, że to nie są moje myśli tylko... - Leinteth nagle doznaje niesamowitego olśnienia. – Kessi, moje myśli nie są moimi myślami. Moje słowa nie są moimi słowami. To wszystko, to tylko jakiś bardzo dziwny wymysł! Kessi! My nie jesteśmy prawdziwi! A skoro nie jesteśmy prawdziwi, to wiesz co to oznacza?

- Że ze mną teraz wcale nie rozmawiasz? – pyta klaczuś.

- Nie Kessi - zaprzecza Leinteth. – To oznacza, że umiem latać!

Leintethowi udaje się swobodnie wzlecieć na wysokość piętnastu metrów, gdzie dopadają go ograniczenia świata. Zderzenie z niewidzialnym sufitem sprowadza bohatera z powrotem na grzbiet Kessi.

Bohater uświadamia sobie, że zapomniał przed chwilą tysiące własnych egzystencji. Próbując przypomnieć sobie jedno ze swoich niezliczonych żyć w innych rzeczywistościach, jedynie sprawia sobie ból brzucha.

- Życie jest jak pudełko czekoladek – stwierdza sentencjonalnie. – A każda z nich nadziana jest gównem.

- Ty się tu tylko nie wymądrzaj tylko jedź! – Leinteth słyszy piskliwy głos Kessi nad swoim uchem. Zauważa, że to nie on jej dosiada, tylko ona jego.

Czyżby nastąpiła między nami wymiana świadomości? – pyta siebie w myślach bohater. – Czy teraz Kessi przejmie moje ciało, a ja będę odgrywał rolę jej wierzchowca? A co jeśli to ja zawsze byłem wierzchowcem? Co jeśli dopiero teraz następuje chwila prawdziwego uwolnienia i przebudzenia świadomości? Może po prostu nigdy nie byłem w stanie się do tego przyznać, ale chyba przyszedł właściwy czas, żeby się z tym pogodzić.

Jestem koniem. 

Zawsze nim byłem.

- A może jednak nie – Leinteth zauważa, że ponownie pojawia się na grzbiecie klaczy.

Pędzą razem przez Torfowiska Mughenów. Ten przebłysk rzeczywistości jest tak rzeczywisty, że Leintethowi wydaje się być zupełnie nierealny. Klacz nic nie mówi, bohatera pieką liczne rany po ugryzieniach i zadrapaniach mughenów, a w jego nozdrza bezlitośnie wdziera się smród bagien. Wokół latają ważki, chrabąszcze i komary. Nie ma żadnych kolorowych zajączków. Świat jest brudny, mroczny i ponury.

- To nie jest prawdziwe – oznajmia Leinteth. – Prawda jest gdzieś indziej.

Po tych słowach Leinteth zapada się w głębię swojego umysłu. Zaczyna spadać w czarną czeluść. Te wszystkie zdarzenia, problemy całego świata, sam świat, to tylko jakiś wymysł. Co wobec tego jest prawdą? Gdzie jest właściwe miejsce dla tej heroicznej duszy i świadomości? Czy można być bohaterem w pustym świecie?

Te rozmyślania sprowadzają Leintetha na drogę Koszmaru. Gdzie niebo jest szkarłatne od krwawych oparów, a ziemia usłana kośćmi i trupami. Jest jeszcze wieża. Czarny słup wypełniony pierwotnym złem.

- Czym ty jesteś? – pyta Leinteth. – Ech, psiakrew, po co ja to próbuję zrozumieć?

Na chwilę Leinteth staje w miejscu, rozglądając się po koszmarnym krajobrazie, doszukując się jakichś wyjaśnień, bądź wskazówek. Wszędzie jednak tylko dostrzega martwe ciała. Nie ma nikogo, kogo mógłby o cokolwiek zapytać. Jedyne co może to stać w miejscu, ruszyć na przód, bądź próbować uciec. Dla bohatera wybór jest oczywisty. Sięga za plecy po miecze, powoli idąc przed siebie.

- Nie boję się koszmarów, ani tego co ze sobą niosą.

Wtedy wieża rozmywa się. Ukazując wielkie dębowe biurko, za którym siedzi Dronbugh. Krasnolud włosy i brodę splecione ma w rude warkoczyki, przewiązane błękitnymi wstążeczkami. Usta Dronbugha pomalowane są na jaskrawo czerwony kolor. Kiedy krasnolud wstaje zza biurka okazuje się, że ubrany jest w przykrótką różową sukienkę, odsłaniającą jego gęsto owłosione nogi.

- To nie jest żaden koszmar Lesiworciu! To twoje najskrytsze pragnienia.

Krasnolud rusza w stronę Leintetha i po raz pierwszy od bardzo dawna, bohatera ogarnia prawdziwe przerażenie. Zasłania się przed krasnoludem i wtedy świadomość całkowicie go opuszcza.

Iskry ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz