Rozdział Trzynasty 2/4

3 1 0
                                    


Przed wrotami dwaj strażnicy z włóczniami spoglądają na Leintetha złocistymi oczami. Ich wzrok pozbawiony jest jakichkolwiek emocji. Bohater przygląda im się przez chwilę, stwierdzając, że normalnymi ludźmi to oni raczej nie są. Zaczyna się zastanawiać, co by było gdyby spróbował zerwać jednemu z nich maskę z twarzy. Kiedy strażnicy rozchylają skrzydła świątynnych wrót, Leinteth postanawia, że innym razem zaspokoi swoją ciekawość.

Bohater bierze głęboki wdech i powoli wkracza do środka. Powolne kroki niosą się echem po pustej, cichej świątyni. Najwyższy Kapłan stoi przed mglistą sadzawką, odwrócony plecami do Leintetha.

- Wiedziałem, że wrócisz, wybrańcu – oznajmia Najwyższy Kapłan niepokojąco spokojnym, łagodnym głosem.

- A ja wiedziałem, że takimi słowami mnie powitasz. Dlatego właśnie bardzo nie chciałem tu przychodzić – odpowiada Leinteth.

- To, że tu jesteś jednak świadczy bardzo wiele. Jesteś tu, bo wiesz, że musisz tu być. Czujesz, że przyciąga cię tu wola Krekinosa.

- Tak naprawdę, to nie czuję żadnej innej woli, poza własną. Zdaje mi się, że ten Krekinos to wredny, milczący drań. I śmiałbym nawet wysnuć wnioski, że w ogóle może nie istnieć.

- Umysł słabej wiary będzie poszukiwał dowodów, lecz ich nigdy nie znajdzie. Umysł silnej wiary zaś, wszędzie je dostrzega, choć wcale ich nie szuka, ani nie potrzebuje.

- Oszczędź mi tego religijnego blablabla – mówi lekceważąco Leinteth. – Nie przyszedłem tu, żeby dyskutować o tym, w co wierzyć, a w co nie. Przyszedłem tu, aby zrobić to, co do mnie należy.

Najwyższy Kapłan uśmiecha się pod nosem i powoli odwraca się w stronę Leintetha. Bohatera ogarnia nieprzyjemne odczucie, kiedy spogląda w gwieździste źrenice Najwyższego Kapłana. Postanawia jednak nie odwracać wzroku i wytrwale znieść wszystko, z czym przyjdzie mu się teraz zmierzyć.

- Podejdź bliżej – oznajmia Najwyższy Kapłan.

Leinteth powolnym, lecz zdecydowanym krokiem zbliża się do zbiornika z mglistą substancją. Nie spuszczając wzroku z Najwyższego Kapłana, staje u jego boku.

- Zajrzyj w głębię.

Bohater spogląda w mglistą substancję. Dostrzega jak delikatnie faluje, lecz nic poza tym.

- Chciałem, abyś zajrzał w głębię samego siebie – tłumaczy Najwyższy Kapłan.

Zirytowany Leinteth nerwowo przewraca oczami.

- Mam wypruć sobie flaki i zacząć sobie wróżyć z własnych wnętrzności? – dopytuje sarkastycznie bohater. – Zresztą nieważne. Słaby żart. Dobrze. Zamykam oczy. Patrzę sobie na powieki. Co dalej?

- Cierpliwości – oznajmia łagodnie Najwyższy Kapłan. – Skup się na oddychaniu. Wpierw wypuść całe powietrze ze swoich płuc. Wyrzuć z siebie wszystko, co w sobie masz, w tym oczyszczającym wydechu.

Leinteth stwierdza, że mentalny opór nie ma większego sensu, jeśli ma zamiar cokolwiek tu osiągnąć. Postanawia usłuchać Najwyższego Kapłana, wypuszczając powietrze nosem. Zmusza się do wypuszczenia z siebie całego powietrza, aż zaczyna czuć jak wnętrzności zaczynają mu się zasysać z braku tlenu.

- Jeszcze nie bierz wdechu – mówi Najwyższy Kapłan. – Pozwól, aby uleciała z ciebie każda blokująca myśl.

Metoda zaczyna działać. Po kilkunastu sekundach w głowie Leintetha pozostają tylko trzy myśli. Pierwsza kusi go, by skończył te wygłupy i trzasnął Najwyższego Kapłana w pysk. Druga blokuje go przed tym, każąc mu wytrwać. Trzecią myśl zaś, zupełnie inna od pozostałych, nakazuje Leintethowi zaczerpnąć powietrza. Bohater jednak jest uparty i wytrwale wytrzymuje ten nieprzyjemny stan. Po minucie opuszcza go myśl o sprzeciwieniu się Najwyższemu Kapłanowi. W okolicach trzecich Leinteth myśli już tylko, by złapać oddech.

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now