Rozdział Dwudziesty 1/3

3 1 0
                                    


Ciężkie problemy wymagają jeszcze cięższych rozwiązań


- Złoto! Dużo złota! - wykrzykuje z udawanym entuzjazmem Hektor, kiedy wraz z towarzyszami dociera na koniec tajemniczego przejścia, prowadzącego do ukrytego skarbca ruin Krowag. 

Bogactwo w nim skryte wypełnia niemalże całą wielką komnatę. Wśród złocistych monet jaśnieją błyszczące, magiczne klejnoty. Nie brakuje wśród nich diamentów, szafirów, szmaragdów, rubinów i czarodziejskich błyskotników, oświetlających skarbiec bladym światłem. 

- Myślicie, że znalazłoby się tu coś, co dałoby się zjeść? - pyta Hektor. 

Nes niepewnie się do niego uśmiecha. Herd jest na tyle zmęczony, że nie ma nawet siły, by przyłożyć dłoń do czoła i wyrazić swoje zażenowanie. Po prostu siada w progu skarbca, spuszcza głowę i zamyka oczy, postanawiając nie przejmować się problemami świata, ani głupotą Hektora, ani czymkolwiek innym. 

- Eric byłby zachwycony, gdyby udało mu się tu dotrzeć - stwierdza ponuro Nes. 

Hektor od razu zauważa jej przygnębienie. Podchodzi do Nes i bez słowa, łagodnie ją przytula. 

- Dlaczego, Hektorze, ludzie są tacy słabi? - pyta Nes. - Czemu pozwalają na to, by kierowały nimi strach i rozpacz? 

- Nie wiem - odpowiada wprost Hektor. - Może jest tak dlatego, że poza strachem i rozpaczą nie znają niczego innego? I nie chcą tego zmienić, ponieważ tak jest im łatwiej oraz wygodniej. Dlatego wybierają słabość, bo nie potrafią być silni. 

- Mówisz teraz jak Herdzik - oznajmia z nikłym uśmiechem Nes. Śmierć Erica wciąż ją martwi, ale Nes nie potrafi długo się zasmucać. Nie przy Hektorze, kiedy trzyma ją w objęciach, zapewniając ją tym samym, że jej nie zostawi i zawsze będzie przy niej wytrwale stać. 

Spokój, który ogarnia Nes, sprzyja jej zmęczeniu, sprawiając, że Nes niemalże zasypia w ramionach Hektora. Hektor delikatnie kładzie Nes u boku Herda. Choć sam jest również zmęczony walką w ruinach, to postanawia samemu stanąć na straży dwójki przyjaciół. Żeby jakoś umilić sobie czas, Hektor zaczyna przeglądać zgromadzone w Krowag skarby. 

- Zostaw to! To moje! - rozbrzmiewa ochrypły głos, kiedy Hektor bierze w garść kilka złotych monet. - Oddawaj!

Spomiędzy stosów złota wyskakuje nagle pokraczna postać z ogromnym garbem. Stwór nie przypomina Hektorowi żadnej ze znanych mu dziwacznych istot, lecz młodzieniec jest pewien, że nie jest to żaden z odrażających grihermarskich demonów. Skóra stwora jest ciemnofioletowa, dodatkowo ubarwiona zielenią napuchniętych żył i żółcią licznych wrzodów. Istota, pomimo bardzo niezgrabnych kształtów, porusza się bardzo szybko na czterech długich, wychudzonych kończynach. Szybko dobiega do Hektora, szybkim ruchem zgarnia monety z jego dłoni i spogląda na młodzieńca drobnymi, nienawistnymi, żółtymi oczami. 

- To moje! - powtarza stwór, szczerząc brązowe zębiska. - Wszystko! Moje skarby!

- Aha - przytakuje Hektor. - Jeszcze takiej pokraki jak ty brakowało w tej historii. 

Stwór spluwa pogardliwie i ucieka między stosy złota. Hektor, żeby zrobić mu na złość podnosi z ziemi kolejną monetę. Istota wybiega z powrotem i warczy wściekle na Hektora. Młodzieniec podrzuca monetą, a wtedy pokraczna postać chwyta ją językiem, jak żaba łapie muchę. 

- To trochę obrzydliwe, wiesz? - pyta Hektor, kiedy stwór znów się odwraca, by się ukryć między skarbami. - Nie masz też, co uciekać. Złota jest tu na tyle dużo, że na pewno coś sobie stąd wybiorę, a ty nawet tego nie zauważysz.

Iskry ZagładyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin