Rozdział Piętnasty 2/5

2 1 0
                                    


Pierwszy budzi się Hektor, ale z powodu wciąż śpiącej przy nim Nes postanawia się nie ruszać. Nie przeszkadza mu nawet struga śliny spływająca z ust dziewczyny na jego kurtkę. Kiedy jednak Nes lekko przekręca głowę, rozsmarowując ślinę po całej swojej twarzy, Hektor zdejmuje z szyi chustę, by wytrzeć oblicze dziewczyny. Wtedy Nes powoli się budzi.

- Dzień doberek, Hektorze. Jaki dziś mamy dzień?

- Kolejny wspaniały, pełen kolejnych wspaniałych przygód! Czas, żeby ruszyć dalej, aby zniszczyć te przeklęte ruiny!

- To ruiny można zniszczyć? – pyta Nes. – Nie są one z założenia już zniszczone?

- Połamaną gałąź można jeszcze bardziej połamać – odpowiada wyniośle Hektor. – Tak samo ruiny można jeszcze bardziej zrujnować. Herd, zbierasz się?!

- Nie chce mi się – oznajmia ponuro Herd. – Ale skoro trzeba.

- A gdzie jest Eric? – dopytuje Nes.

Herd nic nie odpowiada, jedynie krótko kiwa głową w kierunku skał. Po chwili Eric wybiega spomiędzy nich, zawiązując rzemyk na spodniach.

- No! To możemy ruszać! – oznajmia z entuzjazmem chłopak.

- A rączki umyłeś? – pyta groźnie Hektor.

- Eeee...

- Odezwał się ten z najczystszymi łapami – burczy Herd.

- Nie musisz myć rąk, jeśli ich nie używasz! – oznajmia sentencjonalnie Hektor. – Albo ich nie masz. Tak też się niektórym może zdarzyć.

- Przemilczę to – mówi Herd. – Możemy już ruszać?

Reszta drużyny twierdząco kiwa głową. Po chwili wyruszają w dalszą drogę przez kręte ścieżki Gór Brązowych. Zmierzając w stronę ruin Krowag nie napotykają żadnych większych trudności. Najbardziej w podróży przeszkadza padający nieustannie drobny deszcz. Na tyle lekki, że Herdowi nie chce się używać swej mocy, by go powstrzymywać. Młody czarodziej po chwili wysłuchiwania narzekań od strony Erica, odpowiada mu, że taki deszcz jeszcze nikogo nie zabił, a jeśli nawet, to pozostaje tylko komuś takiemu współczuć.

W końcu młodzi bohaterowie docierają do zrujnowanej bramy. Przed nią też się zatrzymują na krótki odpoczynek. Szczególnie potrzebuje go młody Eric, który choć uparcie twierdzi, że może iść dalej, w chwili kiedy siada pod murami miasta, niemalże od razu zasypia.

- Wciąż możemy zawrócić - oznajmia Herd, spoglądając w stronę ruin. – Nikt przecież nie każe nam tam iść. Nic nie jesteśmy nikomu winni...

- Masz rację – wtrąca Hektor. – To, że tu jesteśmy to wyłącznie nasz wybór. To wyłącznie nasza zachcianka. Nawet młody Eric ma więcej powodów i to lepszych, żeby pchać się w tę ruiny. Zapewne nic by się nie stało, gdybyśmy się po prostu teraz wycofali. Nic się na tym świecie nie zmieni.

- Czemu się tak na mnie patrzycie? – pyta Nes, kiedy Hektor i Herd przenoszą na nią swoje spojrzenia. – Czekacie, aż wam powiem, że możemy wrócić, ponieważ sami się boicie?

- Nie! – prędko zaprzecza Hektor.

- To może próbujecie zwyczajnie zrzucić na mnie decyzję, czy idziemy dalej?

- Nie... - oznajmia Herd. – Chyba.

- W takim razie, o co wam teraz chodzi? – Nes opiera dłonie o biodra i patrzy przenikliwie na Herda i Hektora.

- Nie wiem, co o tym myśleć – przyznaje Hektor, spuszczając wzrok. – Nie wiem, czy w ogóle powinniśmy tu być. Po co właściwie tu przyszliśmy?

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now