Rozdział Dziesiąty 3/3

9 2 3
                                    


Gnimgrig służył niegdyś samemu wielkiemu orczemu hersztowi Margorowi, podczas jego wielkiego najazdu na Etriador. Kiedy horda Margora została pokonana, wielu orków wróciło do Ongaroth, lecz nie Gnimgrig. Zebrał on pod swoje dowództwo oddział orków, z którym dalej prowadził rozboje na etriadorskich ziemiach. Bez wsparcia z Ongaroth drużyna Margora zaczęła maleć, wobec czego Gnimgrig skrył się w Górach Wierzchowych. Zbyt słaby, by prowadzić najazdy, lecz zbyt dumny, by powrócić do mrocznej krainy, z której wypełzł, Gnimgrig stopniowo zaczął popadać w szaleństwo, które gromadziło wokół niego wygłodniałe demony.

Najpotężniejszy z dręczących go demonów, był strach. Gnimgrig, choć najpotężniejszy ze wszystkich orków w swoim oddziale, obawiał się nawet własnego cienia. Bał się stracić swoją władzę, bał się śmierci. Nigdy jednak nie bał się zabijania i okrucieństwa. Karmił swoje demony krwią innych orków. Czuł, że zaspokajając ich głód, rósł w siłę i zyskiwał potęgę, która w istocie czyniła go jeszcze większym szaleńcem.

Gdy do orkowego obozu powrócił wysłany przez Leintetha zmasakrowany ork, Gnimgrig był pierwszym, który wpadł w panikę. Wrzeszczał, ryczał, tłukł głową o ściany jaskini, rozpaczając, że oto nadeszła jego zguba. W przypływie szaleństwa, zabił orka, który przyniósł mu złą nowinę, po czym nieco się uspokoił. Nie miał zamiaru bezczynnie czekać, aż zguba sama do niego przyjdzie, więc wyznaczył grupę orków, by zajęli się zagrożeniem. Nie oczekiwał jednak od nich wybitnych sukcesów. Powrócił do namiotu, gdzie karmił swoje demony strachem i zadawanym sobie bólem. Długimi pazurami rozdzierał swoją skórę, pozwalając, by plugawa, straszliwa, demoniczna moc weszła w jego ciało.

Gnimgrig kończy swój rytuał w momencie, gdy jego podwładny przyprowadza Leintetha do orkowego namiotu. Wyczuwając zapach ludzkiego mięsa i krwi, Gnimgrig wydaje z siebie straszliwy okrzyk, który echem roznosi się po Górach Wierzchniowych. Okrzyk pełen strachu, bólu i rozpaczy.

Orkowy wódz powoli wstaje z zakrwawionej ziemi i drżąc ze strachu i wypełniającej go mocy, wychodzi z namiotu. Na widok poranionego, zmęczonego Leintetha, z którego wciąż wystają dwie strzały, Gnimgriga ogarnia oziębłe rozczarowanie.

Leinteth spogląda z dołu na ponad dwumetrowego, czarnego, muskularnego orka. Gnimgrig nie nosi na sobie żadnej zbroi, za wyjątkiem żelaznych spodni i kolczastych naramienników doczepionych do dwóch szerokich pasów.

- Blurpie, czemu mi przyprowadziłeś tego człowieka? – pyta z wyrzutem Gnimgrig. – Chciałem go martwego!

- Wodzu najłaskawszy! – brązowy ork momentalnie pada na kolana przed swoim wodzem, przepełniony strachem. – Zabił tylu naszych pobratymców. Mnie jedynemu się udało przeżyć i...

Gnimgrig błyskawicznie się pochyla i chwyta Blurpa za gardło, unosząc go nad ziemię. W fioletowych oczach orczego wodza pojawia się plugawy, demoniczny przebłysk.

- Próbujesz mnie oszukać – przemawia straszliwym głosem Gnimgrig. – Widzę to w twoich oczach. Odrażający podstęp. Myślałeś, że cię nie przejrzę? Widzę to w tobie! Widzę i czuję twój strach!

Blurp spogląda błagalnie na Leintetha, w nim doszukując się ratunku. Bohater jednak jedynie spogląda ponurym, pustym wzrokiem na Gnimgriga. Czarny ork, wbija Bluropwi szponiastą rękę w brzuch, po czym unosi go nad głowę i rozrywa na dwie części, oblewając się wnętrznościami wyjącego z bólu orka. Wzrok Leintetha w dalszym ciągu pozostaje pusty, pozbawiony emocji, pozostając niewrażliwy na makabryczny pokaz Gnimgriga.

- Nie boisz się, człowieczku – stwierdza Gnimgrig. – Nie przyszedłeś tu pogodzony ze śmiercią.

- Nie – oznajmia krótko Leinteth. – Przyszedłem, żeby cię zabić.

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now