- Widzę, że wszystko przygotowałeś, jak cię o to prosiłem – mówi Leinteth do Matea, kiedy spotykają się przy jeziorze Neavry.
- Tak – odpowiada warkliwie Mateo. – Tylko nie mam pojęcia, co ma wędkowanie do odnalezienia drogi do świata Krekinosa.
- Nie będziemy wędkować – oznajmia Leinteth.
- To po co kazałeś mi wziąć ze sobą wędki? – pyta zirytowany Mateo.
- Dla zmylenia opinii publicznej. I żebyś sobie przypadkiem nie pomyślał, że zamierzam cię zabrać na miłą podróż po jeziorku w blasku księżyców.
- Co? – pyta z równym zdziwieniem i obrzydzeniem Mateo.
- Nieważne – macha ręką Leinteth. – Weźmiemy sobie popłyniemy za wodospad.
- To bez sensu. Nic tam nie ma – mówi Mateo, obojętnie wzruszając ramionami. – Wiem to, ponieważ sam tam nieraz bywałem.
- Tylko, że ty nie jesteś wybrańcem. Nie mogłeś znaleźć tego, co mi jest przeznaczone, żebym odnalazł.
- Jeśli to prawda, to po co mam tam płynąć z tobą?
- Jako wsparcie mentalne – odpowiada Leinteth. – A także możliwe, że przydadzą się twoje inne zdolności.
- Mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z zaglądaniem pod łóżka, czy coś w rodzaju kolejnych, dziwacznych żartów.
- Chciałbym zaprzeczyć, ale jeśli się nie mylę, co do tego, co tam znajdziemy, to... Zresztą, co ja ci tu będę paplał i w głowie mieszał? Póki nie sprawdzisz w czym rzecz, nie będziesz wiedział.
Mateo wzdycha, wzrusza ramionami i wsiada do łodzi z Leintethem. Powoli odbijają od brzegu, kierując łódź prosto w stronę wodospadu.
- Słyszałeś kiedyś, że podobno wodospady symbolizują niespełnione pragnienia? – zagaduje Leinteth w połowie drogi.
- Nie – odpowiada krótko Mateo. – I mało mnie obchodzi to całe południowe biadolenie. Wodospad to wodospad. Woda sobie spada. Z góry na dół. Nie ma co się doszukiwać w tym jakiegoś głębszego znaczenia.
- Zgaduję, że nie czytasz za wiele poezji – stwierdza Leinteth. – I zresztą dobrze. Źle bym się czuł, gdybyś mi tu zaczął w przepływie zachwytu metaforyzować jakieś dziwne rzeczy. Ale mniejsza już o to... Coś tam napomknąłeś o południowym biadoleniu. Zgaduję, więc że pochodzisz z północy.
- Tak – przytakuje Mateo. – Bardzo odległej północy.
- Czyżby Lodowy Odmęt? – dopytuje Leinteth.
- Tak – po raz kolejny przytakuje Mateo. – Na północy mamy takie powiedzenie, że wam południowcom słońce tak mocno przygrzało, że wam się gówno do łbów przelało. Stąd też zdecydowanie za często myślicie o jakichś posranych bzdurach.
- Coś w tym jest – stwierdza rozbawiony Leinteth. – Z drugiej jednak strony, czym różnilibyśmy się od zwierząt, gdybyśmy myśleli tylko o tym, co jest nam naprawdę potrzebne?
- Nie sądzę, żeby to akurat głupota była najlepszym przejawem człowieczeństwa – oznajmia Mateo. – Choć nie da się zaprzeczyć, że durniejszych istot od ludzi ciężko szukać w tym świecie. Ludzi wyróżnia jednak znacznie więcej, niż to. Zaraza... Aż i mnie wzięło teraz na to południowe biadolenie! Na takie dziwne chwile warto jest więc sobie przypomnieć inne powiedzenie z północy, że nic nie odgarnia mroków wątpliwości lepiej, niż ciepłe ognisko i potężny kawałek soczystego mięsa!
YOU ARE READING
Iskry Zagłady
FantasyŚwiat staje na krawędzi zagłady. Dwanaście krain Artiji ogarnia pożoga wojny oraz śmierci. Pradawne, pierwotne zło unosi swój łeb, by pogrążyć ludzkie istnienie w mrocznej otchłani. Jedynym człowiekiem, zdolnym mu się przeciwstawić jest Leinteth. Sa...