Rozdział Dziewiętnasty

4 1 0
                                    


Rozdarte niebiosa i waleczne serca

Kolejne przejście przez portal wydaje się Leintethowi trwać dużo krócej, niż za pierwszym razem. Nie targają nim żadne głębsze przemyślenia, ani niepewności. Wychodząc na drugą stronę spostrzega, że nie wszyscy wojownicy z Neavry tak dobrze znoszą między wymiarową podróż. Do uszu Leintetha docierają liczne odgłosy wymiotujących osób i bolesne stęknięcia. Niewzruszony Leinteth rusza przed siebie, by odnaleźć Gordona i Matea.

- Jaki mamy plan ataku? - dopytuje Gordon.

- Musimy po prostu wedrzeć się do pałacu, odnaleźć Krekinosa i odciążyć jego barki z ciężaru głowy - odpowiada prosto Leinteth. - Ma rzecz jasna swoich strażników. Zwą się Nevarowie. Posługują się głównie włóczniami i łukami. Są to jednak bezmyślne istoty, które nigdy nie brały udziału w prawdziwej walce. 

- Jak zdobione żołnierzyki z Kreonii - stwierdza Mateo.

- Coś w tym rodzaju - przytakuje Leinteth. - Oni nie będą stanowić większego kłopotu. Istotniejszym problemem jest to, że Krekinos ma w swoim posiadaniu czarnego smoka.

- A my mamy Smoczego Zabójcę - oznajmia Gordon, spoglądając na Matea.

- Szczerze, to liczyłem, że czeka nas nieco większe wyzwanie - przyznaje Mateo. 

- Krekinos może mieć jeszcze wiele sztuczek w zanadrzu - odpowiada Leinteth. - Nie zapominajcie, że jest potężnym magiem. Jak wspominała Pattella, spróbuje też przyzwać armie z innych światów. Możemy się spodziewać całych legionów najróżniejszego, wstrętnego diabelstwa. 

- Zatem powinniśmy się pośpieszyć, zanim ten drań rozpocznie swoje przyzwania - mówi Mateo, po czym zwraca się do pozostałych wojowników. - Panowie, towarzysze! Jak dobrze wiecie, wszystkie wasze marzenia o idealnym świecie poszły głęboko w otchłanie odbytu Grihermara! Zapewne wielu z was myślało, że nadszedł czas, żeby odstawić broń nad kominek i spędzić resztę żywota, snując piękne opowieści, o pięknych dawnych czasach. Myliliśmy się jednak. Zdarza się. Każdy popełnia błędy. Prawdziwą siłę wojownik jednak odnajduje, kiedy musi tę błędy naprawić. Dzisiaj zaś mamy do tego doskonałą okazję! 

Wojownicy wykrzykują trzykrotnie bitewny okrzyk, po czym ruszają za Smoczym Zabójcą. Wychodzą z budynku z portalem i po raz pierwszy i ostatni spoglądają na złocisty świat Krekinosa oraz ogromny pałac, którego wieże lśnią gwieździstym blaskiem. Na białym, bezchmurnym sklepieniu pojawiają się szkarłatne pęknięcia, rzucające na ziemię krwawą poświatę. 

Chwila podziwu trwa jednak bardzo krótko, gdyż zniecierpliwiony i żądny walki Mateo daje od razu rozkaz do uformowania ściany tarcz i ruszenia do ataku. Sam Smoczy Zabójca jako pierwszy rusza do natarcia, wysuwając się daleko przed szeregi wojowników. W biegu wyciąga zza pleców miecz, zaś ręką kształtuje twórczą moc, tworząc osłonę przed salwami strzał, którymi Nevarzy sypią z murów i wież. Leintethowi ciężko jest dotrzymać kroku za Smoczym Zabójcą, który sprawia wrażenie, jakby w pojedynkę chciał pokonać wszystkich podwładnych Krekinosa i jego samego.  

Wspomagając się magią, Mateo skacze wysoko, ponad mury, otaczające pałac Krekinosa i uderza z niebios na łuczników. Żądny walki Smoczy Zabójca bezlitośnie przedziera się przez szeregi Nevarów. Potężne cięcia jego długiego miecza błyskawicznie uśmiercają ociężałych, powolnych i niedoświadczonych w walce włóczników. Mateo jest jednak sam, zaś Nevarów zdaje się wcale nie ubywać. Choć Mateo, niczym wprawiony tancerz śmierci, obraca się i tnie w otaczających go Nevarów, to ich włócznie kilkakrotnie do niego dosięgają. W większości groty włóczni prześlizgują się po twardym pancerzu, lecz w niektórych miejscach rozdzierają skórzane pasy, zadrapując skórę Smoczego Zabójcy. 

Iskry ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz