Rozdział Szósty 4/6

9 2 3
                                    

Widząc wychodzącego do walki, zataczającego się Leintetha, Dronbugh popada w tak wielką rozpacz, iż przegapia jego starcie z Harlem Grifezem. Krasnolud czuje się potrójnie upokorzony, zarówno przez pozostałych komturów, którzy znajdą mnóstwo pretekstów, by się z niego naśmiewać, przez Shena, że zaufał mu w doborze wojownika, lecz najbardziej Dronbughowi ciąży fakt, że sam się na to wszystko zgodził. Zbiera się w nim chęć, by uderzyć w jakiś stół i by na kogoś nawrzeszczeć.

- Ty mały, wstrętny, podstępny, durny elfie! – krzyczy krasnolud do pustego krzesła obok siebie, gdzie powinien siedzieć Shen. – Bodajby cię tak Menhor piorunami wychędożył!

Shena jednak nie ma na swoim miejscu. Wtedy krasnolud spogląda na arenę i z niedowierzaniem uświadamia sobie, iż to Leinteth jest zwycięzcą. Pomimo przegapionej walki, krasnolud zrywa się ze swego tronu i wydaje z siebie radosny okrzyk.

- To mój człowiek! Mój wojownik! Mój zwycięzca! Ani chwili nie wątpiłem, że sobie poradzi! Nawet przez sekundę! Shlem! Chodź no tu! Niech cię uściskam ty ryju ty mój kochany!

Gdyby Shen słyszał jego okrzyki, z pewnością nie mógłby się powstrzymać od śmiechu. Wie jednak, że nie może sobie pozwolić na beztroskie świętowanie zwycięstwa. W ciągu kilku minut, od momentu, w którym Harl uznaje Leintetha za zwycięzcę, Shen przemyka na drugi koniec trybun w okolice wieży drugiego feruimskiego komtura, Avrigrivaliviena.

Drugi komtur Feruim, w skrócie nazywany Avril, jest mrocznym elfem z wulkanicznych krain Vullovii. Jest odpowiedzialny za organizowanie walk w miejskich podziemiach. W drodze do jego wieży zmierzają już dwaj inni komturowie, którzy nie zauważają ukrywającego się przed nimi Shena. Do Avrila przybywa jedenasty komtur, niziołek Gzib, oraz pierwszy komtur, człowiek Divro. Shen, zaznajomiony doskonale z arenowymi korytarzami, skrywa się w ukrytej przy drzwiach do wieży wnęce, skąd może bezpiecznie podsłuchać rozmowę komturów.

- Avrilu, zdaje mi się, że mamy bardzo poważną sprawę do omówienia – przemawia Gzib. – Ten krasnolud zdecydowanie sobie na zbyt wiele pozwala! Mieliśmy umowę i to spisaną! Na dokumencie!

- Spokojnie, Gzibie – odpowiada mu Divro. – Krzykiem, to ty się jedynie oplujesz.

- Jak ja mam być spokojny?! Sprowadziłem z Julwik trzech Kretów do walki z Harlem! Musiałem wydać fortunę, by walczyli ładnie i bez stwarzania pozorów, że to ustawiona walka! A co się dzieje?! Ten nieokiełznany karzeł, przyprowadza jakiegoś ulicznika i pozwala mu na zwycięstwo z Harlem Grifezem! Wiecie jakie nam się tu teraz zamieszanie porobiło?! Skandal! Skandal to mało powiedziane! To ewidentny był blamaż! Ludzie wpadli w panikę! Już się zaczęły zamieszki na ulicach! Ale mniejsza o pierdoły. Ten zawszony krasnolud złamał warunki umowy! My tego nie możemy tak zostawić!

- Gzib ma rację – stwierdza Avril ledwo słyszalnym głosem. – Dronbugh już od dawna nie przestrzega naszych zasad. Powinniśmy podjąć wobec niego odpowiednie działania.

- To prawda, natura Dronbugha jest buntownicza, ale miejcie na uwadze, że posiadane przez niego bogactwa znaczą dużo więcej, aniżeli poparcie Harla, czy zadowolenie tłumów – mówi Divro, próbując uspokoić dwóch komturów. – Konflikt między komturami jest niedopuszczalny! Na to nie mogę przyzwolić.

Władza, którą dzielą się ze sobą komturowie, swoją strukturą przypomina karciany domek, stanowiący fundament dla feruimskiej areny. Każdy z komturów chciałby zagarnąć jak najwięcej władzy dla siebie, ale każdy z nich wie, że musi ją równo dzielić, aby nie rozpocząć konfliktu z pozostałymi jedenastoma komturami, z góry skazanego na porażkę.

- Dronbugh sam zdaje się nas prowokować – oznajmia Avril. – Od dłuższego czasu nie trzyma się naszych zasad. Drwi z nas. I nie sprzyja interesom ogółu.

Iskry Zagładyजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें