Pelerav zdążyło zmienić się od ostatniej wizyty Leintetha w tym mieście. Dzięki współpracy mieszkańców i przy odrobinie magii miejska brama zostaje zastąpiona zupełnie nowymi, innowacyjnymi wrotami, które stanowią wyrazisty kontrast wobec starych, brudnych, zaniedbanych murów. Leinteth postanawia nie bawić się tym razem w żadne podchody. Zostawia Kessi przed wejściem do miasta i samotnie rusza w kierunku pilnujących bram strażników.
Jeden z nich przeciągle ziewa, drugi chrapie, oparty plecami o mur, trzeci zaś siłuje się z zapięciami jajowatego hełmu.
- Pozdrawiam mości gwardzistów - oznajmia Leinteth, unosząc na powitanie dłoń.
- Chwila! - ziewający strażnik przestaje ziewać i staje przed Leintethem. - A wyście coście za jedni?
- Nie poznajecie? - pyta bohater. - W sumie to i lepiej. Można do miasta?
- Można, ale nie z bronią - mówi strażnik.
- To atrapy - odpowiada Leinteth.
- Ach... Aha! Toście waćpan cyrkowiec? - pyta strażnik.
- Coś w tym rodzaju.
- To opowiedz jakiś żart - wtrąca się gwardzista, walczący z hełmem.
- No dobrze - Leinteth wzrusza ramionami. - Do karczmy wchodzą człowiek, elf i krasnolud...
- Oho! To będzie dobre! - mówi strażnik, który przed chwilą ziewał. - Znam go akurat. Elf podciera się liściem, człowiek ręką, a krasnolud mówi, że ma czystą dupę!
- Pomyliłeś żarty! - napomina go drugi strażnik. - Tamten zaczyna się od wejścia do lasu. I krasnolud wcale nie mówi, że ma czystą dupę, tylko...
- Dobra, weź mnie nie pouczaj! - ziewający strażnik, wymijająco macha ręką. - Ty zaś masz dobre poczucie humoru. Dobry z ciebie żartowniś.
- Też tak myślę - oznajmia Leinteth. - To jak? Mogę przejść?
- I tutaj właśnie mamy kolejny, dobry żart! - odpowiada ziewający gwardzista. - Otóż, gdyby każdy tak sobie mógł wejść do miasta za jakiś żarcik, to nasze piękne Pelerav prędko stałoby się miejscem przepełnionym bandytami i zbirami. A waćpan ani glejtu nie masz, ani żadnego upoważnienia nie wykazałeś. Jeszcze broń przy pasie nosi i próbuje mi wmówić, że to atrapy. Przyznam, że dawno się tak nie uśmiałem. Obawiam się, że musimy waćpana zabrać na posterunek i przeprowadzić przez wszelkie konieczne procedury, bo śmierdzisz mi waćpan zbirem, jak taczka zgniłych jaj śmierdzi...
- ...zgniłymi jajami - dopowiada drugi strażnik.
- Widzę, że brama nowa, ale strażnicy wciąż ci sami - mówi z uśmiechem Leinteth, po czym z szybko podstawia nogę ziewającemu gwardziście i popchnięciem przewraca go na ziemię.
Ciężkie pancerze peleravskiej gwardii nie ułatwiają zbyt szybkiego wstania. Leinteth zręcznie wymija drugiego strażnika i popycha na niego śpiącego pod murem gwardzistę. Obydwaj wtedy się przewracają.
- Bić na alarm! - wołają gwardziści, leżąc na plecach i bezradnie machając rękoma i nogami, jak przewrócone żuki. - Złodziej! Bandyta! Najazd! Wojna!
W mieście prędko rozbrzmiewają alarmowe dzwony, mobilizujące do działania pół peleravskiej gwardii. Leinteth jednak dobrze zna miejskie uliczki i bez większego trudu przemyka niezauważony przez kolejne patrole gwardzistów.
Leinteth od razu udaje się do nawiedzonej dzielnicy, w której dostrzega najwięcej zmian. Pierwszą jest brak dużej ilości domów, w których od czasu do czasu pomieszkiwały sobie koty, szczury i niekiedy nawet jakieś upiory. Teraz po starych, zaniedbanych budynkach, stoją jedynie zgliszcza.
YOU ARE READING
Iskry Zagłady
FantasyŚwiat staje na krawędzi zagłady. Dwanaście krain Artiji ogarnia pożoga wojny oraz śmierci. Pradawne, pierwotne zło unosi swój łeb, by pogrążyć ludzkie istnienie w mrocznej otchłani. Jedynym człowiekiem, zdolnym mu się przeciwstawić jest Leinteth. Sa...