Rozdział Jedenasty 3/4

7 2 12
                                    

Szara Kromnia nie jest dużą wioską. Prowadzi do niej kamienny most, wybudowany nad wyschniętą od dawna rzeką. Nes, Hektor i Herd za tym mostem rozstają się z Grobim. Kupiec zatrzymuje się u swego przyjaciela, miejscowego piwowara, mieszkającego na obrzeżach wioski. Zaś trzej przyjaciele ruszają do gospody w Szarej Kromni w towarzystwie najemników Grobiego, którzy postanawiają uczcić zwycięstwo nad bandytami.

Ku wielkiemu rozczarowaniu strażników w karczmie nie ma ani jednej dziewki służebnej. Gospodę prowadzi starszy mężczyzna wraz z synem. Szarej Kromni nie odwiedza zbyt wielu gości, stąd też zapasy jedzenia i trunków także są skromne. Na radosny nastrój kompanii najemników pada jakiś nieznany, złowrogi cień. Strażnicy w ponurej ciszy wyczekują na owsiankę, która jest jedyną potrawą oferowaną w Szarej Kromni. Na zewnątrz gospody rozbrzmiewają głośne krzyki Głuperta, wzywającego szaleńczo Matkę Ziemię.

- Niechże ktoś uciszy wreszcie tego durnia! – woła najemnik Fred, uderzając pięścią w stół.

- Należy utłuc bękarta! Nikt nie będzie za nim tęsknił!

- Na sznur z nim! Powiesić psubrata!

Po chwili wrzaski Głuperta zostają zagłuszone przez okrzyki najemników, których ogarnia szalona rządza krwi i sprawiedliwości. Strażnicy wzajemnie zaczynają się przekrzykiwać, wymyślając kolejne, coraz to brutalniejsze kary dla schwytanych przez nich bandytów na szlaku.

- No i wychodzi na wierzch cała ludzka natura – stwierdza Nes, odchylając się na krześle.

- Powinniśmy coś z tym zrobić – mówi Hektor. – To okrucieństwo jest złe.

- Doprawdy? – pyta Herd, uśmiechając się szyderczo. – Jeszcze pół dnia temu, sam wymachiwałeś tym swoim mieczykiem, śmiejąc się i rąbiąc na oślep, a teraz nagle zrobiło ci się szkoda tych łotrów?

- To co innego! – odpowiada Hektor. – Pokonałem ich w uczciwej walce, a to co chcą teraz zrobić ci ludzie...

- Nie jest uczciwe? – dopytuje Herd. – Wiesz, że te zbiry same sobie zasłużyły na taki los.

- Na co my w takim razie zasługujemy? – pyta ponuro Hektor.

- Na owsiankę i chwilę odpoczynku! – wtrąca radośnie Nes. – Hektorze, przeznaczenie tych łotrów to naprawdę nie jest nasz problem. Jeśli będziemy się doszukiwać teraz kto jest czemu winny, wkręcimy się w wiecznie toczone koło nierozwiązywalnych konfliktów, wewnętrznych i zewnętrznych. Przyznasz, że brzmi to okropnie?

- Obojętnością nie zmienimy tego świata na lepsze – stwierdza smutno Hektor. – Czemu zawsze przymykamy oczy na otaczające nas okrucieństwo?

- Bo to najlepsze, co możemy zrobić – odpowiada Herd. – Okrucieństwo, owszem można zwalczyć, jeszcze większym okrucieństwem, co tylko go namnoży. Natomiast okazując litość, okazujesz słabość. Ci bandyci tylko to wykorzystają, by uczynić jeszcze więcej zła. Tacy jak oni nie znają innego życia i nic ich już nie zmieni.

- Skąd ty to niby możesz wiedzieć? – pyta Hektor, zirytowany postawą Herda.

- To widać na przykład po tobie – oznajmia ozięble Herd. – Co by się musiało wydarzyć, byś odłożył swój mieczyk i zaprzestał tak uwielbianej przez ciebie walki?

- Ja... Eee... - siła argumentu Herda druzgocząco przytłacza Hektora, utwierdzając go w nieporadności.

- Tak jak ty, oni nie znają i nie zaakceptują nigdy innego życia – ciągnie dalej Herd. – Koła wzajemnej nienawiści i pogardy nigdy nie uda się zatrzymać. Co najwyżej można próbować je odrobinę pohamować.

Iskry ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz