Rozdział Szósty 2/6

9 2 3
                                    

Bohater odznacza od swoich planów głośne przybycie do Feruim. Dalej swoje kroki kieruje na feruimski rynek, zastanawiając się, czy najpierw dotrze tam on sam, czy jego sława. Ani bohater, ani rozgłos o nim, nie mają okazji, by się tam tego dnia pojawić.

W drodze Leintetha wymija złocistowłosy elf, lekko ocierając się o ramię bohatera. Wiedząc doskonale, co to oznacza Leinteth chwyta elfa za dwa związane z tyłu głowy kucyki. Elf podskakując, błyskawicznie się odwraca i bierze zamach, by uderzyć Leintetha ostrzem w bark. Bohater jednak prędko przechwytuje nadgarstek elfa. Szybko wykręca mu rękę i zabiera sztylet.

- To należy do mnie – oznajmia Leinteth, dokładając brakujące ostrze do swojego kompletu.

- Na to wygląda! – odpowiada radośnie elf, po czym zaczyna głośno się śmiać. – Shen jestem! Ty, jak mniemam to Lenin?

- Leinteth... - odpowiada ponuro bohater, puszczając wykręconą rękę elfa.

Shen jest elfem przewyższającym Leintetha o głowę. Ma smukłą sylwetkę i jasną skórę. Związane w dwa kucyki złociste włosy, są charakterystyczne dla elfów pochodzących z Lasów Geldherim. Zaznajomiony nieco z elfią kulturą, Leinteth wie, że elfy nie opuszczają tego lasu bez naprawdę dobrego powodu. Wobec tego Shen musi być albo uciekinierem, albo wygnańcem. Leinteth stawiałby raczej na to drugie, biorąc pod uwagę zaniedbany strój elfa, którym są brązowe spodnie, z przyciętą prawą nogawką na wysokości kolana i biała lniana koszula, odsłaniająca niemalże cały blady, płaski tors elfa.

- Będę cię nazywał Larry! – oznajmia Shen, wyciągając dłoń w stronę bohatera. – Wiem, że kradzież i atak, to nienajlepszy sposób na zawieranie nowych znajomości, ale słyszałem, że wy ludzie lubicie takie nieoczywiste zachowania!

Leinteth przez chwilę przygląda się dłoni elfa, potem spogląda mu w szmaragdowo zielone oczy, przepełnione beztroską radością.

- Mówisz, że nazywasz się Shen? – pyta Leinteth, niepewnie ściskając dłoń elfa.

- Tak w dużym skrócie – oznajmia elf. – Moje pełne imię to Shenailes Geldvainmatis, ale komu by to się chciało je całe za każdym razem powtarzać? Shen w zupełności wystarczy!

- W porządku Shen. Możesz mnie nazywać Leinteth.

- Nie ma sprawy, Larry! – radośnie odpowiada Shen. - Wiesz, widziałem w karczmie Fuljina, do czego jesteś zdolny i chciałbym ci zaoferować niesamowitą ofertę współpracy! Będziesz mógł zyskać chwałę, sławę, bogactwa i parę tam innych rzeczy. Jesteś zainteresowany?

- To zależy, co mam zrobić – oznajmia Leinteth. – I od razu uprzedzam, że nie mam zamiaru się dla nikogo rozbierać! Wy elfy macie często bardzo dziwne pomysły.

- Hahaha! – Shen głośno się śmiejąc, opiera się na ramieniu Leintetha. – Nic z tych rzeczy, przyjacielu! To, co ci oferuję, mógłbym zaproponować jedynie osobie wystarczająco zdolnej, utalentowanej i jeśli trafnie cię oceniłem, godnej zaufania!

- Doprawdy? – pyta Leinteth, strącając z siebie rękę elfa. – Skąd wniosek, że trafiłeś na kogoś takiego?

- Podałeś mi dłoń – oznajmia krótko Shen. – Elfowi, który cię okradł i zaatakował!

- Bezskutecznie – odpowiada Leinteth.

- Mimo wszystko! Ktoś inny, by nie darował! Nie odpuścił! Zemsty by żądał i zadośćuczynienia! A ty? Naiwny głupcze! Znaczy się... Miły i przyjazny człowieku. Ściskasz dłoń szalenie radosnego elfa! No i jak tu miałbym cię nie lubić? Jak ty mógłbyś nie lubić teraz mnie?! Tak więc, zgadzasz się wspomóc elfa w potrzebie?

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now