Rozdział Piętnasty 3/5

2 1 0
                                    


Wewnątrz fortecy panuje ponury mrok i cisza. Herd tworzy w swej dłoni niewielką, magiczną kulkę, która rozświetla długi, szeroki korytarz. Przez całą jego długość ciągnie się szeroki, zakurzony, czerwony dywan. Na ścianach widnieją puste ramy po obrazach. Nie brakuje też porozrzucanych w nieładzie kości. Początkowo nie dają one żadnych oznak życia, lecz po krótkiej obserwacji dostrzec można, że wszystkie czaszki zwrócone są w stronę wytworzonego przez Herda światełka.

- Ericu, trzymasz się jakoś? – pyta z zatroskaniem Nes.

- T-tak. Wszystko w porządku – odpowiada niepewnie Eric. – Czuję, że jesteśmy blisko skarbów. Powinniśmy iść dalej. Swoją drogą, to myślisz, że Hektor sobie poradzi z tymi umarlakami? Jest ich tam przecież bardzo dużo!

- Oczywiście, że sobie poradzi! – mówi z pełnym przekonaniem Nes. – Powinieneś się teraz martwić o siebie. Mamy do przejścia bardzo długi i ciemny korytarz.

Eric głośno przełyka ślinę, po czym ściska mocno dłoń Nes, pozwalając jej go prowadzić. Herd narzuca szybkie tempo. Zatrzymuje się dopiero przy pierwszym rozwidleniu i rozgląda się powoli po bocznych korytarzach.

- Oho! Moglibyśmy się rozdzielić, gdyby był z nami Hektor – oznajmia Nes.

- To idiotyczny pomysł – odpowiada Herd. – Powinniśmy po prostu iść naprzód, jak zawsze.

- Pamiętajcie, że szukamy skarbów – wtrąca Eric. – Nie niebezpieczeństw.

- Naprawdę? – pyta z sarkastycznym zdumieniem Herd. – A ja myślałem, że pchamy się prosto do smoczej gęby, podłubać przerośniętej jaszczurce w ząbkach!

- Ja to bym nie miała nic przeciwko – mówi Nes.

Eric uśmiecha się niepewnie i wtem w jego głowie rozbrzmiewa straszliwy głos. Bezsłowny jęk rozpaczy, przytłaczający umysł chłopca. Eric stęka z bólu, upadając na kolano i od razu chwyta się za głowę. Spogląda na Nes z nadzieją, lecz dostrzega w jej bladym obliczu coś koszmarnego. Z jej błękitnych oczu bije jakaś straszliwa złośliwość. Jej niebieskie włosy, przypominają Ericowi o wszystkich przesądach, jakie są z nimi związane. Ciąży na nich straszliwa klątwa, niosąca ból, rozpacz i zwątpienie. Sama zaś właścicielka niebieskich włosów niczym sam Grihermar, lubuje się w tej krzywdzie. To stąd właśnie bierze się jej beztroska radość... Dopiero teraz to dociera do młodego Erica.

- Zostaw mnie! – krzyczy przerażony Eric, wyrywając się z uścisku Nes. Potyka się o leżącą za nim kość i pada na plecy. – Idźcie precz!

- Ericu? Widzisz głosy? – pyta Nes, spokojnie podchodząc do Erica i wyciągając w jego stronę pomocną dłoń. – Wiesz Ericu, w takich chwilach jak ta szczerość jest bardzo ważna.

- Nie dotykaj mnie! – krzyczy Eric, po czym szybko zrywa się na nogi i biegiem rusza w boczny korytarz.

- Niech to szlag! Pieprzony bachor! – warczy Herd, ruszając za nim.

Herd zatrzymuje się na środku skrzyżowania dróg. Jego drobne światełko nie rozświetla na tyle korytarzy, by Herd był w stanie dostrzec Erica. Wyraźnie jednak słyszy jego odbijające się echem od ścian, pośpieszne, chaotyczne kroki i wyczuwa jego pełną strachu i zwątpienia życiową energię. Młody czarodziej szybko sięga po włócznię, wypełniając ją magiczną mocą. Drzewiec i grot rozbłyskują srebrzystą magiczną energią. Herd bierze szybki zamach i z potężną siłą ciska włócznią przez korytarz. Jej blask, niczym błyskawica w środku nocy, przecina gęstą ciemność. Eric odwraca się przerażony, w ostatniej chwili zauważając mknącą w jego stronę broń. Zamyka oczy i zaciska zęby, godząc się szybko z tym, że to już koniec.

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now