Rozdział 45

142 10 0
                                    

POV. Naomi

- I jak? Może być? - zapytałam Taylora, kiedy pokazałam mu samochód.

- Tak, jest dokładnie taki o jakim marzyła twoja mama - powiedział dokładnie oglądając samochód

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Tak, jest dokładnie taki o jakim marzyła twoja mama - powiedział dokładnie oglądając samochód.

- Cieszę się, ale wręczymy go razem, prawda? - zapytałam z uśmiechem.

- Oczywiście, to nasz wspólny prezent, zwłaszcza, że bez ciebie w ogóle nie byłoby tego prezentu - oznajmił obejmując mnie ramieniem.

- No dobrze, w takim razie zobaczymy się wieczorem na kolacji urodzinowej - powiedziałam wychodząc z sali.

- Do zobaczenia - przytulił mnie, a następnie wsiadł do windy, a kiedy drzwi się za nim zamknęły wróciłam do swojego biura, ponieważ czekało na mnie jeszcze mnóstwo papierów do uzupełnienia. 

- Dobra wystarczy na dzisiaj - powiedziałam sama do siebie, kiedy po dwóch godzinach w końcu skończyłam uzupełnianie papierów.

Właśnie pakowałam swoje rzeczy do torebki, kiedy zadzwonił mój telefon, wyciągnęłam telefon z kieszeni, a kiedy zauważyłam, kto do mnie dzwoni byłam trochę zaskoczona.

- Tak, Klaro? - telefon od mamy Luny był dla mnie niespodziewany.

- Cześć Naomi, wiem, że zobaczymy się później na urodzinach twojej mamy, ale chciałabym się z tobą spotkać i pogadać, mam do ciebie pewną sprawę - powiedziała dość nie pewnie.

- Jasne, możemy się spotkać za pół godziny w parku - zaproponowałam wciąż zaskoczona.

- Do zobaczenia - powiedziała po czym zakończyła połączenie, a ja zdezorientowana schowałam telefon do torebki.

Pół godziny później byłam już w parku i właśnie szłam na spotkanie z Klarą i chociaż wciąż jestem zdezorientowana i zaskoczona prośbą matki mojej dziewczyny to jestem ciekawa o co chodzi. Po chwili widzę kobietę, która siedzi niedaleko na ławce i rozgląda się wokół siebie wyraźnie zdenerwowana.

- Naomi jesteś - zauważyła mnie i nerwowo podniosła się z miejsca.

- Jestem, o co chodzi? - zapytałam, kiedy usiadłyśmy na ławce.

- Dowiedziałam się przez przypadek, że masz swój gang i wiem, że jego członkami są moje córki, ale chcę ciebie prosić o pomoc, ponieważ Emilia ani Luna nie mogą się o tym dowiedzieć - wyznała po chwili.

- O czym? Co to za sprawa? - zapytałam trochę się niecierpliwiąc.

- Kilkanaście lat temu, kiedy byłam jeszcze na studiach poznałam dziewczynę, która zawróciła mi w głowie do tego stopnia, że zdradziłam z nią ojca Emilii i Luny, jednak pewnego dnia mój wtedy chłopak, a teraz mąż dowiedział się o moim romansie. Postawił mi ultimatum i kazał mi wybierać, albo zostawię kochankę i wrócę do niego, albo on ją zabiję. Nie mogłam pozwolić, aby zabił kobietę, którą kochałam nad życie więc wróciłam do niego, a potem za niego wyszłam, no a później pojawiły się dziewczynki. Nigdy nie kochałam mojego męża, ale nie chciałam, żeby dziewczynki wychowywały się bez ojca, dlatego tkwiłam w tym małżeństwie, aż do dzisiaj. Chcę cię prosić, żebyś pomogła mi odnaleźć moją miłość, miała na imię Kennedy. Kennedy Thomas - wyznała patrząc na mnie z prośbą w oczach.

Zawsze RazemWhere stories live. Discover now