Rozdział 72

91 7 0
                                    

POV. Naomi

- Dzień Dobry, chciałabym zarezerwować cały dach na dzisiejszy wieczór - powiedziałam podchodząc do lady, za którą stała młoda dziewczyna.

- Mhm...na nazwisko? - zapytała łagodnym głosem.

- Miller - odpowiedziałam, wyciągając telefon z kieszeni, ponieważ od dłuższej chwili ktoś się do mnie dobija.

Kiedy zobaczyłam, że to nieznany numer odrzuciłam połączenie i dogadałam z dziewczyną wszystkie szczegóły, a następnie wyszłam z budynku i wsiadłam do mojego samochodu. W chwili, gdy miałam odpalić samochód mój telefon ponownie zadzwonił i znowu to ten sam numer, westchnęłam po czym w końcu odebrałam.

- Halo? - zapytałam obojętnym głosem.

- Coś ty zrobiła? - jak tylko usłyszałam głos Andrei wiedziałam, że Colin mnie nie zawiódł.

- To na co zasłużyłaś. Myślałaś, że przez całe życie będziesz robiła  co ci się tylko podoba i że nigdy nie dopadną cię konsekwencje za twoje czyny? - zapytałam zimnym głosem.

- Naomi, przecież zniknęłam z twojego życia i przeprosiłam, nie wiem o czym mówisz - pokręciłam głową na jej słowa.

- Może i zniknęłaś z mojego życia, ale za to wtargnęłaś w życie mojej przyjaciółki - powiedziałam zdenerwowana.

- O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana.

- Romans z Olivierem Thomasem coś ci mówi? Bo jakbyś nie wiedziała to ojciec mojej przyjaciółki. Wyobraź sobie, że jej matka, a jego żona dowiedziała się o waszym romansie i przez to cierpią. Mama Grace jest dla mnie jak druga matka, dlatego tego, że zniszczyłaś jej małżeństwo ci nie daruję. Nasłałam na ciebie Colina, żeby w końcu zrobił z tobą porządek, może on cię czegoś nauczy, a teraz sorry ale muszę kończyć i nie dzwoń do mnie więcej - wyznałam szczerą prawdę, po czym się rozłączyłam.

Odłożyłam telefon i głośno westchnęłam będąc trochę oszołomiona rozmową, którą odbyłam. Miałam nadzieję, że Andrea w końcu zrozumie co powoduje swoim zachowaniem i że Colin da jej porządną dawkę konsekwencji za wszystkie błędy, które popełniła w życiu.

Zapominając o tej rozmowie pojechałam do sklepu, aby kupić dekoracje, którymi ozdobię dach wieżowca na dzisiejszy wieczór. Oczywiście nie będę tego robić sama, za pozwoleniem Sary wtajemniczyłam w ten plan Lunę, która ma na mnie czekać przed budynkiem.

Zrobienie zakupów zajęło mi ponad godzinę, ale mam już wszystko, dlatego wsiadam do samochodu i wracam do tego samego wieżowca, w którym byłam godzinę temu. Kiedy parkuję samochód zauważam, jak Luna wysiada właśnie ze swojego samochodu i opierając się o maskę wyjmuję telefon z torebki. Już po chwili podchodzę do niej, a kiedy mnie zauważa natychmiast chowa telefon i posyła mi swój najpiękniejszy uśmiech, który uwielbiam u niej oglądać.

- Cześć skarbie - mówię, kiedy Luna zarzuca mi dłonie na szyję.

- Hej kotku - odpowiada i cmoka mnie w usta, po czym się odsuwa i splatając nasze palce wchodzimy do środka.

- Masz wszystkie dekoracje? - pyta, kiedy jesteśmy już na dachu.

- Oczywiście, dlatego możemy już zaczynać, bo inaczej spędzimy tu więcej czasu niżbym sobie życzyła.

- W takim razie, bierzmy się do roboty - mówi zdeterminowana, otwierając jedno z kartonów z dekoracjami.

Po 2 godzinach ciężkiej pracy jesteśmy zadowolone z efektu i jestem pewna, że Sarze się spodoba, a Grace padnie z wrażenia. Objęłam Lunę w pasie obserwując nasze dzieło, które powstało dzięki naszej ciężkiej pracy, ale też dlatego, że jesteśmy świetnym duetem.

Zawsze Razemحيث تعيش القصص. اكتشف الآن