TEN

13.8K 506 42
                                    

Weszłam do kawiarnii i od razu zobaczyłam Cassie. Podeszłam do niej i pocałowałam w policzek.

- Hej.- rzuciłam i usiadłam.

- Hej, zamówiłam ci cappuccino.- powiedziała, a ja jej podziękowałam uśmiechem.

Freddy przyniósł nam kawę i dosiadł się.

- Jakieś świeże ploteczki?- zapytał.

- Nic ciekawego. Poza tym, że szef znowu mnie podrywał.- powiedziała Cassie. Freddy się zaśmiał i spojrzał na mnie.

- A ty Kylie?- zapytał.

- Nie uwierzycie kogo spotkałam. Davida.- powiedziałam, a oni zaniemówili.

- Opowiadaj.- rzuciła Cassie.

Opowiedziałam im o całym spotkaniu. Słuchali w spokoju i co chwilę dodawali jakieś odgłosy.
Po skończeniu kawy poszłam do domu. Cassie musiała jeszcze iść na uczelnię, a Freddy wracał wieczorem.

Usiadłam na fotelu i zaczęłam jeść płatki, które znalazłam na półce z napisem Freddy. Przebrana w dresy i białą koszulkę obżerałam się w najlepsze. Nagle zadzwonił telefon, który był w kurtce, w korytarzu.

- Cholera.- mruknęłam sama do siebie i wstałam.
Odebrałam telefon i usiadłam spowrotem na kanapie.

- Co tam brachol?- zapytałam.

- Tutaj ciocia.- powiedziała swoim wrednym tonem.

- Al... znaczy ciociu, po co dzwonisz?- zapytałam.

- Musisz przyjechać do Nowego Jorku.- powiedziała bardzo poważnie, aż się wystraszyłam.

- Dlaczego? Coś się stało?!- krzyknęłam zdezorientowana.

- Mike miał wypadek.- Gdy to usłyszałam, szybko się rozłączyłam i pobiegłam do pokoju. Wzięłam swoją torbę na siłownię i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Napisałam karteczkę do przyjaciół i wyszłam w samych dresach i kurtce.

Na lotnisku byłam kilkadziesiąt minut później.

- Dzień dobry, czy można kupić bilet na lot do Nowego Jorku?- zapytałam, a kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Wystukała coś na klawiaturze.

- Pięćdziesiąt dolarów.- powiedziała podając mi bilet. Jak dobrze, że dostałam swoją pierwszą wypłatę. Zapłaciłam.

Gdy znajdowała się już w samolocie, usiadłam obok jakiejś kobiety z małym dzieckiem.

- Ce pani cekoladke?- zapytał mały chłopiec pokazując w ręku kinderka.

- Ben, nie można zaczepiać innych.-powiedział kobieta.

- Nic się nie stało. Powinnam już się przyzwyczaić.- powiedziałam z uśmiechem.

- Pani ma dzieci?- zapytała.

- Nie, ale jestem w piątym tygodniu ciąży.- powiedziałam, a kobieta się uśmiechnęła.

- Gratuluję.- powiedziała.

- Dziękuję.- odpowiedziałam.

Resztę podróży spędziłam słuchając muzyki i oglądając jakieś filmy.

Gdy wsiadłam z samolotu była już noc. Pojechałam do swojego dawnego domu i zostawiłam tam rzeczy. Zadzwoniłam jeszcze do ciotki, która powiedziała że skończy się już odwiedziny i pójdę do niego jutro, więc położyłam się na łóżko moje dawne łóżko i zasnęłam.

                               * * *

Obudziłam się następnego dnia. Szybko się ubrałam w jeansy i bluzkę. Zeszłam na śniadanie i zobaczyłam Mike'a ręką w gipsie.

- Boże braciszku, co się stało?- zapytałam podbiegając do niego  i mocno przytuliłam.

- Nic, po prostu za szybko jechałem na rowerze i się wywaliłem. Ciotka robi niepotrzebne afery.- powiedział, a ja spojrzałam wściekła na ciotkę. Jechałam tyle kilometrów na jeden, zwykły gips.

- Naprawdę?!- zapytałam wściekła.

- Chociaż zjawiłaś się w domu. Teraz gadaj, dlaczego się puściłaś i zaszłaś?!- zapytała ciotka z wyrzutem.

- Przepraszam bardzo, nie pozwolę sobie żebyś tak do mnie mówiła! To nie twój interes!- krzyknęłam i pobiegłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Jak najszybciej chciałam wracać.

- Przecież dopiero przyjechałaś.- powiedział Mike, gdy weszłam do kuchni.

- Przepraszam młody. Nie będę tutaj z nią mieszkać.- powiedziałam i zwróciłam się do Alice - A ty oddaj mi za bilet.

- Masz i się ciesz.- powiedział kładąc sto dolarów na stole. Przytuliłam brata i wyszłam. Po kilku minutach byłam na lotnisku, a po kilkunastu godzinach byłam w ukochanym Seattle...

Hejka. Z okazji Mikołajek życzę wszystkim wspaniałych prezentów i zostawiam taki rozdział na szybko. Mam nadzieję, że wam się spodobał.💙💙

Pandziorka89

He's Your SonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz