Kilka dni później robiłam kanapki, ponieważ mam rano spotkanie z ginekolog. Nie chciało mi się nic robić. Zjadłam dwie kanapki z masłem i poszłam się ubrać.
Założyłam czarne legginsy i biały, długi sweterek. Włożyłam baletki, wzięłam torebkę i wyszłam.Po kilkunastu minutach byłam pod gabinetem, gdzie czekała na mnie już Cassie.
- Hej.- powiedziałam i przytuliłam ją.
- Niezły sześciopak.- rzuciła i dotknęła mojego brzucha. Zaśmiałam się sama do siebie i usiadłam na wolnym krześle. Dzisiaj nie było dużo ludzi, więc szybko była moja kolej.
- Oh, kogo moje oczy widzą!- krzyknęła podekscytowana lekarka.
- Dzień dobry.- rzuciłam i usiadłam na krześle.
- Jak tam maluch?- zapytała i dotknęła mojego brzucha.
- Strasznie kopie.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jeszcze kilka miesięcy temu siedziałaś tutaj prawie płacząc, a teraz taka wesoła.- powiedziała i zaczęła wyciągać rękawiczki.
- Instynkt macierzyński.- rzuciła rozbawiona Cassie. Lekarka poklepała miejsce na łóżku. Położyłam się, a ona nalała mi zimny żel na brzuch i zaczęła jeździć mała gałką. Włączyła bicie serca dziecka i mogłam wsłuchać się w moją, małą istotkę.
- Chcesz poznać płeć?- zapytała, a ja pokręciłam głową. Moje zdanie nie zmieniło się do dziś.
- Wie pani, ona nigdy nie zmieni zdania.- powiedziała Cassie i popatrzyła w monitor USG.
- Jest takie malutkie.- powiedziała sama do siebie. Nagle na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
- Wszystko z dzieckiem w porządku. Żadnych zmian, ani komplikacji. Ciąża przebiega jak najbardziej dobrze.- odpowiedziała Lekarka. Wstałam i zaczęłam zmywać żel i zakładać sweter. Stanęłam obok Cassie. Pożegnałyśmy się i wróciłam do domu.
Cassie wpadała na kawę po pracy.- Nie uwierzysz kogo spotkałam w biurze!- krzyknęła wchodząc do mieszkania. Obydwoje wchodzili jak do siebie i posiadali klucze. Do mnie znowu przyszedł Mark i zajadaliśmy się żelkami na kanapie.
- Kogo?- zapytałam odwracając głowę w jej stronę.
Wskoczyła na kanapę i zauważyła Mark'a. Jej mina zrzędła. Wkurzał ją, gdy do mnie przychodził. Uważała, że marnuje z nim czas.
Nagle spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem i powiedziała:- David'a z jego ojcem i tą, całą Miley.- powiedziała znudzonym głosem i oparła się o oparcie sofy.
- W kancelarii prawniczej?- zapytałam zdezorientowana i zdziwona.
- Okazało się, że Miley jest zamężna i musi wziąć rozwód w mieście, gdzie go brała, a z racji tego, że pochodzi ze Seattle, musi to zrobić tutaj.- zaśmiała się z mojej reakcji.
- Dlaczego mi to mówisz? Myślisz, że to pomoże?- zapytałam jej z pretensjami i poszłam do pokoju.
Siedziałam tam na łóżku i zastanawiałam się, dlaczego tak zrobiłam? Może byłam zazdrosna? Nie, to nie w moim stylu. Nigdy nie byłam o nikogo zazdrosna, a teraz miałbym być? O kogoś, kogo nie znam tak dobrze jak Cassie czy Freddy'ego? Niedorzeczne.- Mogę?- zapytała Cassie wchodząc do pokoju.
- Jasne.- odpowiedziałam. Cassie usiadła obok mnie na łóżku.
- Przepraszam. Nie powinnam.- powiedziała smutnym tonem.
- To ja przepraszam. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Nie wiem, co mnie ugryzło.- powiedziałam z uśmiechem.
- Czyli się nie gniewasz?- zapytała.
- Na ciebie? Nigdy.- powiedziałam i przytuliłam się do niej. Potem wróciłyśmy do Mark'a oglądać film...
Hejka.💙
Jak widzicie taki nieco nudniejszy rozdział. Kto się cieszy, że niedługo wigilia?🎄🎁
Ja, bo wracam do Polski!
W całe wolne postaram się coś wrzucić, a na chwilę obecną życzę wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, ponieważ jak wspominałam POSTARAM się coś wrzucić, ale nie obiecuję.Pozdrawiam cieplutko
Pandziorka89
CZYTASZ
He's Your Son
RomanceNAZWA ZOSTAŁA ZMIENIONA NA POTRZEBĘ KOREKTY. Stara nazwa: He's yours... - - - Naprawdę wierzyłam, że bratnie dusze zawsze kończą razem. Bez względu na to, ile miłości się zagubiło, bez względu na odległość, jeśli tak miało być. Tracicie się nawzajem...