Dwa dni później, nadal nie było poprawy. Siedziałem przy jej łóżku, zastanawiając się co będzie. Co się stanie, jeśli ona nigdy się nie obudzi? Co będzie z dzieckiem? Harry już zauważył nieobecność matki. Od kilku dni płacze z tęsknoty.
- Cześć, David. Mogę chwilę z nią posiedzieć? - zapytała, Cassie wychodząc do jej sali.
Skinąłem głową i ruszyłem w stronę wyjścia.Spojrzałem na nią, gdy byłem przy drzwiach. Jej włosy nadal były w nieładzie, kroplówka oraz wenflon na swoim miejscu. Rura zniknęła, ale pojawiły się małe, rureczki wprowadzające do nosa tlen.
Wyszedłem i usiadłem na krześle, w poczekalni. Siedział tam Freddy oraz Alex, porażeni w grobowej ciszy. Harry spał w wózku, niedaleko mnie.
Oparłem łokcie o kolana i schowałem twarz w dłoniach. Miałem już dość tego. Dlaczego ona się nie budziła? Dlaczego nas zostawiła? Dlaczego, akurat ją potrąciło, to cholerne auto?!
Nagle usłyszałem kroki. Jedne jakiś pantoflów, a drugie ciężkie i szybkie. Spojrzałem w tamtą stronę i zauważyłem jej brata oraz ciotkę.
Gdy tylko mnie zobaczył, podszedł naprawdę wkurzony.- Co ty tu robisz?! - krzyknął zdenerwowany. Wstałem, żebym nie wydawał się niższy, ale on był prawie mojego wzrostu.
Złapał mnie za koszulkę i popchnął. Nie miałem zamiaru się z nim bić. Był tylko dzieciakiem, a ja nie chciałem mieć kłopotów. Najwyraźniej on chciał. Popchnął mnie znowu z zamiarem uderzenia, ale w ostatniej chwili, zrobiłem unik. Dzięki Ci Boże, że w dzieciństwie chodziłem na karate.
Mike sie wkurzył i znowu wyciągnął rękę, ale obezwładniłem go.- Chłopcy! Przestańcie! - krzyknęła kobieta.
Nadal przyciskając młodego do ściany, powiedziałem:
- Jeszcze raz mnie popchniesz, a pożałujesz.
Puściłem go i usiadłem na swoim miejscu, gdy nagle wyszła Cassie.
Powitała kobietę i przytuliła, Mike'a. Nie wiedziałem, skąd ten dzieciak miał tyle siły w sobie. Nie był już zwykłym piętnastolatkiem, którego kiedyś poznałem i graliśmy razem w piłkę.
Usiadł obok mnie na ławce i zaczął szperać w telefonie.- Dlaczego? - zapytał po chwili.
- Co dlaczego? - zapytałem chłopaka.
- Dlaczego wróciłeś? Dlaczego tak potraktowałeś, Kylie? Dlaczego ni...- przerwałem mu, ponieważ nie mogłem tego słuchać.
- Może powiesz mi, dlaczego ona mnie tak potraktowała? Przez te wszystkie miesiące, nawet nie pisnęła, że mam syna. - powiedziałem lekko wkurzony. Rozumiem, że ja nie jestem bez winy, ale ona również.
- Pamiętaj, że jak jeszcze raz ją zranisz to nie ręczę za siebie. Przyjadę i zabiję Cię własnymi rękoma. - powiedział, a ja zacząłem się śmiać.
- Cool. Pomogę Ci w tym. - rzucił Freddy, który przysługiwał się rozmowie.
- Dwa na jednego? To nie fair! - powiedziałem rozbawiony.
- Jestem z tobą! - krzyknął, Alex i przybił mi piątkę.
- No, to teraz mamy równe składy. - powiedział Mike. Po chwili zaczęliśmy się śmiać.
Nie wiedziałem, co nam się stało, ale nie przeszkadzało mi to. Pierwszy raz od wypadku, czułem się jak w liceum. Otoczony przyjaciółmi, którzy zawsze potrafili rozweselić.
Kilka chwil późnej przyszedł lekarz.- Witam państwa. Wyniki, Kylie Lober nadal są nie właściwe, ale miejmy nadzieję, że nic już się nie pogorszy. Widać, że organizm walczy. - powiedział lekarz i zaczął zapisywać coś w karcie.
- Wiadomo kiedy się obudzi? - zapytał, Mike patrząc na lekarza.
- Bądźmy dobrej myśli. - odpowiedział i wrócił do swojego gabinetu.
Spojrzałem na Mike'a, który miał łzy w oczach. Położyłem mu rękę na ramieniu i powiedziałem:
- Wyjdzie z tego, zobaczysz.
Nagle on zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Po prostu mnie uściskał. Zacząłem klepać go po plecach.
Rzucił coś w stylu: "dzięki, stary" i poszedł do Kylie...Witam wszystkich bardzo serdecznie! 💙
Nowy rozdział już za nami, więc "trza" pisać następny. Jakoś mam wenę, która pojawiała się odkąd słucham jeden piosenki, którą pokochałam, odkąd leciała na MTV i wam również polecam. Macie ją w mediach ^^. Do następnego!
Pozdrawiam cieplutko
Pandziorka89
YOU ARE READING
He's Your Son
RomanceNAZWA ZOSTAŁA ZMIENIONA NA POTRZEBĘ KOREKTY. Stara nazwa: He's yours... - - - Naprawdę wierzyłam, że bratnie dusze zawsze kończą razem. Bez względu na to, ile miłości się zagubiło, bez względu na odległość, jeśli tak miało być. Tracicie się nawzajem...