TWENTY ONE

13.7K 480 9
                                    

Następnego dnia wstałam wcześniej, bo musiałam iść z Harrym na szczepienia. Mały miał chyba  zły dzień i ciągle płakał. Pech chciał, że zaczął padać śnieg, a może nawet dobrze, ponieważ dzisiaj Mikołajki.

- Harry, wiem że jesteś zły, ale proszę cię, przestań płakać.- mówiłam do niego nosząc i kołysząc. Cały czas płakał. Ubrałam mu czarny pajacyk z kapturem, z uszami. Potem założyłam mu czapeczkę i niebieską kurtkę. Włożyłam go do wózka, który ustawiłam tak, żeby siedział. Dałam mu smoczek do buzi. Spakowałam pieluchy, dwie butelki i jakieś słodycze, na które był jeszcze za mały, ale to dla mnie. Sama zarzuciłam na siebie płaszcz i czarną, wełnianą czapkę. Weszłam do windy z ciągle marudzącym Harrym. Próbowałam go jakoś uspokoić, bo sąsiedzi którzy ze mną jechali, dziwnie się patrzyli. Przepraszam bardzo, mnie nie miał kto nauczyć zajmować się dzieckiem.

- Cichutko Synku.- próbowałam do niego mówić. Naprawdę nie wytrzymałam już. Nigdy tak nie robił.

Wyszłam z budynku i skierowała się na przystanek autobusowy. Zadzwoniłam do Freddy'ego, który miał jechać ze mną, bo miał wolne.
Zaczęłam kołysać wózkiem. Zniżyłam szkrabowi siedzenie, żeby leżał. Lekko się uspokoił, ale nadal płakał. Próbowałam wszystkich sposobów. Nagle z autobusu wyszedł Freddy.

- Cześć.- powiedział całując mnie w policzek. Byłam już nieźle zmęczona przez to dziecko.

- Cześć, mój ulubiony szkrabie.- powiedział i dotknął jego noska. Harry jak na zawołanie się uspokoił, aż mnie to zdziwiło. Gdy zauważył moją minę zapytał:

- Coś się stało?

- Nie. Tylko ja próbuje go uspokoić od dobrych, dwudziestu minut, a ty tylko przychodzisz to siedzi cicho.- zaśmiałam się wraz z Freddy'm.

- Trzeba mieć to coś w sobie.- rzucił, a ja tylko wywróciłam oczami.

Po długiej jeździe autobusem byliśmy pod przychodnią. Na szczęście przyjmowała mnie moja ulubiona, doktor Dawson, która była też lekarzem rodzinnym.

- Chodź Harry.- powiedziałam i wzięłam go na ręce, ale odezwały się jego humorki. Zaczęłam go kołysać, ale nic z tego.

- Daj go.- powiedział Freddy. Podałam mu małego, a on znowu jak na zawołanie był cicho,  tylko lekko  marudził.

- Chyba zacznę ci za to płacić.- zaśmiałam się.

- Może bym lepiej zarobił niż w kawiarnii.- powiedział na co się zaśmiałam i usiadłam na krześle.
Harry odzyskał swoje poczucie humoru i ciągnął mnie za włosy.

- Nie wolno.- powiedziałam po raz kolejny trzymając go za świerzbiące rączki, ale on tylko się uśmiechał.

- Jest taki słodki, gdy cię nie słucha.- powiedział Freddy. Zmroziłam go wzrokiem.

- Ucz go tak, to zobaczysz na jakiego wyrośnie.- rzuciłam.

- Harry Lober!- krzyknęła lekarka. Wstałam i niechętnie ruszyłam z Freddy'm do gabinetu.

- Witaj Kylie, widzę że macierzyństwo ci dopisuje.- powiedziała na co się uśmiechnęłam. Może trochę przesadziła, bo moja waga została i nie zamierzała spadać. Wszystkie moje jeansy były za małe, a te co były za duże były dobre.

- Jak maleństwo?- zapytała zakładając rękawiczki. Usiadłam z Harrym na łóżku i zaczęłam odsłaniać jego małe nóżki. Dzieciom w jego wieku dawało się szczepienia w udo.

- Rośnie.- zaśmiałam się, a ona odwzajmniła uśmiech.

- Już niedługo będzie miał półroku. Nie wierzę, że to tak szybko minęło.- powiedziałam przypominając sobie jego narodziny.

- Czas szybko leci. Trzeba cieszyć się chwilą, bo wszystko tak szybko się kończy.- powiedział lekarka i wbiła strzykawkę w jego nóżkę. Usłyszałam tylko płacz...

Hej. Leci rozdział stworzony przez
laurusia024. Ja i ona mamy nadzieję, że się podoba. 💙💙

Pozdrawiamy cieplutko
Pandziorka89 i laurusia024

He's Your SonWo Geschichten leben. Entdecke jetzt