EIGHTEEN

13.7K 480 16
                                    

Minęło kilka miesięcy, a Harry rósł jak na drożdżach. Patrzysz na niego, a kilka dni później jest coraz większy. Chwilę wspólnie spędzone z moim szkrabem były najpiękniejsze na świecie. Miał dopiero cztery miesiące, ale skradł serca wszystkich. Jego brązowe oczka, przypominające dwa, małe węgielki przykłują uwagę każdego. Gdy tylko na niego spojrzysz pojawia się duży, słodki uśmiech.

We wrześniu skończyłam dziewiętnaście lat. Nie miałam przyjęcia urodzinowego, ale spędziłam je z najbliższymi.

Siedziałam u Freddy'ego, a Harry leżał na macie, znajdującej się na podłodze i rozglądał się swoją główką dookoła.

- Co u was słychać? Dawno tutaj nie byłam.- zagadałam po chwili Freddy'ego, który patrzył w szkraba jak w obrazek. Był jego oczkiem w głowie.

- U nas nic ciekawego. Jedynie, że może będziemy mieć nową współlokatorkę, ale żadna nie zastąpi ciebie.- powiedział i uśmiechnął się promiennie.

- Jesteś słodki.- powiedziałam i zauważyłam jak się rumieni.
Zdziwiłam się, ponieważ pierwszy raz to u niego zobaczyłam.

- Ej. Co to było? Ty się rumienisz.- powiedziałam promiennie, a on tylko pokręcił głową.

- Nic, tylko nikt tak do mnie nie mówi oprócz. Ymm... Nieważne.- powiedział i podłapał się po karku. Zauważyłam coś dziwnego w jego zachowaniu.

- Co się dzieję? - zapytałam zaniepokojona. Czy coś mu dolegało?

- Mogę ci zaufać?- zapytał. To było przecież oczywiste.

- Bo się obrażę. Ile się już przyjaźnimy?- zapytała udając oburzenie.

- Mam chłopaka.- rzucił, a mnie zatkało. Uśmiechnął się słabo i zaczął patrzeć na dziecko.

- Kiedy go poznam?- zapytałam po otrząśnięciu się.

- Jako jedyna tak zareagowałaś, aż się zdziwiłem.- powiedział zdziwiony.

- Co na to Cassie?- zapytałam zaciekawiona.

- Powiedziała, że w nocy nic ma jej nie przeszkadzać.- zaśmiał się, a jak spłonęłam rumieńcem.

- Ktoś tu się rumieni.- powiedział dotykając mojego policzka.

- Daj spokój.- zaśmiałam się i zajęliśmy się rozmową o innych, nieważnych rzeczach.
Po kilku godzinach spędzonych u nich postanowiłam wrócić do domu. Ubrałam Harry'ego w niebieską karteczkę i czapeczkę. Włożyłam go do szarego wózka i przykryłam kocykiem. Było już zimno, ponieważ zaczynał się listopad. Niedługo były kolejne święta, które miałam spędzić tym razem w Nowym Jorku z małym, ale jeszcze musiałam pomyśleć nad tym. Nie miałam zamiaru znowu wysłuchiwać ostrzeżeń ze strony Alice, która nie była nawet na chrzcinach Harry'ego.

- Widzimy się w sobotę.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Złapałam za rączkę i wyjechałam wózkiem na korytarz. Największy problem sprawiły tutaj schody. Zawsze ktoś musi mi pomagać, ale u siebie mam windę, więc to jakiś plus był.

- Jak zawsze. Jutro Cassie może przyjdzie, ale ma dużo nauki więc trochę wątpię w to. Ja pracuję, ale to wiesz, więc do soboty.- powiedział i podszedł do wózka. Delikatnie zniósł go ze schodów i włożył smoczek do buzi malucha. Na jego malutkiej buźce od razy pojawił się uśmiech i smoczek znów wypadł z buzi.

- No trudno. Trzymaj się.- powiedział i cmoknął mnie w czoło przelotnie.
Wyszłam z klatki schodowej i poczułam mroźny chłód jesiennego wiatru. Zapięłam dodatkową kołderkę do wózka i poszłam w stronę domu, których znajdował się dwadzieścia minut piechoty stąd...

Hej. 💙
J niedziela, a potem znów poniedziałek... mam dosyć xD.
Co do rozdziału, mam nadzieję że się podobał. Nie miałam dzisiaj weny, ale postaram się żeby następne były lepsze.
Dodaję go z opóźnieniem, ponieważ wczoraj coś działo mi się z Watt i nie chciało się Opublikować xD

Pozdrawiam cieplutko
Pandziorka89

He's Your SonWhere stories live. Discover now