THIRTY

14K 485 10
                                    

Harry jak zawsze nie dał mi dłużej pospać, więc wstałam i poszłam do niego.

- Dlaczego budzisz mamusie, co? - zapytałam smutnego chłopca.

Wyglądał uroczo, gdy jego gęste włoski były rozczochrane od spania. Wzięłam malca na ręce i udałam się do kuchni. Włożyłam go do krzesełka i zagotowałam wodę. Wstawiłam mleko i czekałam, mówiąc coś do Harry'ego.
Gdy ktoś, a raczej David zadzwonił do drzwi poszłam otworzyć.

- Hej. - rzucił.

- Wchodzisz, czy tylko będziesz głupio się patrzył? - zapytał unosząc brew. Chłopak westchnął ze zrezygnowaniem i wszedł do środka. Ściągnął buty i poszedł za mną.

Dopiero po chwili zauważyłam, że wciąż jestem w piżamie. Z rumieńcem na twarzy nalałam mleka do butelki i podałam dziecku. Chciałam iść się przebrać, a malca trzeba było pilnować.
Zostało mi tylko jedno wyjście.

- David - zaczęłam, a chłopak spojrzał na mnie brązowymi oczami. Spojrzałam na Harry'ego i dodałam - Mógłbyś się na coś przydać. Po pilnuj go przez chwilę.

- Bardzo śmieszne. - rzucił, gdy wychodziłam z kuchni. Cały czas czułam na sobie jego przeszywający wzrok.

Złapałam za pierwsze, lepsze legginsy i szary T-shirt. Ubrałam się i związałam włosy, nawet ich nie czesząc, w kucyka.
Weszłam do kuchni. Zastała mnie bardzo urocza scena. David siedział na krześle obok Harry'ego, wycierając mleko, które pewnie wylał na sobie, a przy okazji na wszystko. Bawił mnie to, że chłopak robił wszystko tak delikatnie, jakby miał zaraz złamać mu rękę lekkim dotknięciem.

Zaśmiałam się pod nosem, zwracając uwagę chłopaka na sobie. Popatrzył i szybko wstał. Spojrzałam na niego niezrozumiałym wzrokiem.

- To nie ja. Sam to na siebie wylał, przysięgam. - bronił się z dziwnym błyskiem w oczach. Czyżby strachem?

- Zostaw to, później posprzątam. Podaj mi małego. - odpowiedziałam. David niepewnie wziął go pod ramionami, co bardzo mnie rozbawiło. Pokiwałam tylko głową z bezsilności.

- To nie takie łatwe jak się wydawało.

- Noszenie dziecka? Może chcesz się dowiedzieć jak "łatwo" ubrać 9- miesięczne dziecko? - zapytałam biorąc małego od niego.

- Nie dziękuję. Poczekam.

- Jak chcesz. - rzuciłam i poszłam do pokoju dziecięcego. Posadziłam Harry'ego na przewijaku i zaczęłam szukać czegoś do założenia. Wybrałam niebieską bluzę przez głowę i małe, szare dresy. Zaczęłam iść spowrotem do kuchni, ale mały zaczął się wyrywać więc postawiłam go na podłodze. Poszedł chwiejnym krokiem do salonu, gdy były zabawki.
Weszłam do kuchni, gdzie David opierał się o blat kuchenny.

- Chcesz kawy, czy coś? - zapytałam zalewając jeden kubek. Chłopak tylko pokręcił przecząco głową.

Wyszłam do salonu wskazując palcem David'owi. Brunet usiadł na kanapie obok mnie.

- To o czym chciałaś pogadać? - zaczął.
Spojrzałam w jego ciemne tęczówki.

- Myślałam wczoraj, bardzo długo o tym wszystkim i zdecydowałam się, że możesz widywać Harry'ego. Pod warunkiem, że nie będziesz chciał go zabrać. - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. Super, bawi go to.

- Dlaczego miałbym go zabierać? Nigdy bym tak nie zrobił. Wiem jak dla dziecka ważna jest matka. - odpowiedział z uśmiechem, ale gdy mówił o mamie, już go nie było.

Victoria, matka Davida umarła przy jego porodzie. Nigdy nie doznał prawdziwej miłości od ojca, ale od jego nowej żony, Georgii. Georgia traktowała go jak własnego syna, a on stawiał się rozpieszczonym dupkiem.

- Możesz go widywać tylko tu, w Seattle. Nie będziesz z nim jeździł do Nowego Jorku. Będziesz mógł brać go na spacery lub na weekend, ale nie do hotelu i... - przerwał mi.

- Spokojnie, pani Sierżant. Wszystko rozumiem. - powiedział. Zaśmiałam się. Posiedział jeszcze chwilę i wyszedł zostawiając mnie wreszcie samą, nie licząc Harry'ego...

Witam o Was o 09:09😁
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Liczę na wasze komentarze! 💙💙

Pozdrawiam cieplutko
Pandziorka89

He's Your SonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz