Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala. Był początek sierpnia. Datę dwudziesty szósty lipca zapamiętam do końca życia. Podczas pobytu w szpitalu Cassie i Freddy kupili jakieś ubranka, które jak zobaczyłam byłam bardzo szczęśliwa.
- Co tam mamuśka?- zapytał przez telefon Mike. Mieli przyjechać pod koniec sierpnia na kilka dni.
- Siedzę na kanapie i oglądam, a co?- zapytałam.
- Nic. Alice nie chce przyjechać, więc pewnie nie przyjadę.- powiedział smutnym tonem.
- To wyślę Ci bilet lotniczy.- rzuciłam i wróciłam do oglądania. Nagle usłyszałam płacz Harry'ego.
- Muszę kończyć.- powiedziałam.
- Narka. Pozdrów Mark'a.- powiedział i się rozłączyłam.
Wstałam i udałam się do pokoju dziecięcego. Był nieduży w niebieskim odcieniu. Na środku znajdowało się łóżeczko. Po lewej stronie był przwijak z wanienką, a po prawej dwie szafki.Podeszłam do łóżeczka i wzięłam malucha na ręce. Ubrany był w beżowy sweterek i spodenki bez otworów na stopy. Na sweterku był wzorek w płatki śniegu, tak jak czapeczka (zdj. Media). W buzi nadal miał swój smoczek, który wypadł jak zaczął płakać.
Zaczęłam go kołysać i przytuliłam. Nic to nie dało, więc zaczęłam go karmić. Potem położyłam go spowrotem do łóżeczka i dałam mu rękę. Złapał najmniejszy palec i ścisnał go swoją, małą rączką.
Zaczęłam śpiewać mu kołysankę, którą zawsze śpiewała mi mama przed snem.~ Somewhere over the rainbow, skies are blue,
Spojrzałam w jego ciemne oczka, które z każdym słowem stawały się cięższe.
~ And the dreams that you dare to dream,
Po chwili jego oczka się zamknęły, włożyłam mu skoczek do buźki, który zaczął słodko ssać.
~ Really do come true.
Skończyłam kołysankę i pocałowałam go w malutkie czółko. Wyszłam z pokoju Harry'ego i wróciłam na kanapę. Zaczęłam oglądać jakiś film. Wyciągnęłam się na kanapie włączając inny film. Po kilku minutach zaczęło mi burczeć w brzuchu i poszłam zrobić sobie kanapki.
Oglądając jakieś reality show usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Nawet nie podniosłam się z miejsca, ponieważ tylko dwie osoby posiadały klucze do mojego mieszkania.
- Co tam mamuśka?- zapytał Freddy szeptem, wchodzą i zajmując miejsce obok mnie.
- Gdzieś już słyszałam to przezwisko.- powiedziałam, przypominając sobie rozmowę z bratem.
- Gdzie? Jak jako pierwszy to wymyśliłem.- powiedział i zaczął jeść moją, drugą kanapkę.
- Yyymm... marnowałaś się tylko w tym hotelu.- powiedział rozmarzając się nad kanapką. Zachichotałam i wróciłam do oglądania telewizji.
Godzinę później Freddy jeszcze siedział u mnie. Nagle mały zaczął płakać. Chciałam wstać, ale Freddy mnie uprzedził.
Wrócił z Harrym na rękach i usiadł obok mnie. Wyglądali tak słodko razem, aż musiałam uwiecznić tą scenę. Freddy robiący maślane oczka do malucha, a on wpatrzony swoimi, małymi węgielkami w niego, nadal lekko płacząc i ssąc swój smoczek.- Taki podobny do mamusi.- powiedział Freddy, patrząc na mnie.
- Nie jest do mnie podobny. Czysty tatuś. Niestety.- powiedziałam. Freddy pocałował mnie w czoło.
- Znajdziesz jeszcze szczęście.- odpowiedział.
Oby miał rację...Hejka 💙
Jak udał się sylwester? U mnie było super, ale dzisiaj wieczorem wracam do Londynu 😦😣😢😭
Wiem, że rozdział trochę nudny, ale na razie mam brak weny.Pozdrawiam
Pandziorka89
YOU ARE READING
He's Your Son
RomanceNAZWA ZOSTAŁA ZMIENIONA NA POTRZEBĘ KOREKTY. Stara nazwa: He's yours... - - - Naprawdę wierzyłam, że bratnie dusze zawsze kończą razem. Bez względu na to, ile miłości się zagubiło, bez względu na odległość, jeśli tak miało być. Tracicie się nawzajem...