Poranek następnego dnia był bardzo dziwny. Harry nie obudził się z płaczem. Alice była dla mnie miła, a Mike pomagał mi we wszystkim.
Ubierałam właśnie Harry'ego. Założyłam mu niebieskiego boda na długi rękaw i spodenki w czarno-białe paski.
- Mogę wejść?- zapytała Alice pukając w drzwi od pokoju. Pokiwałam potwierdzająco głową.
Kobieta usiadła obok małego na łóżku. Byłam zdziwona jej zachowaniem. Może coś się w niej zmieniło przez te wszystkie miesiącei lata.Teraz wam wytłumaczę, dlaczego wraz z Mike'iem nienawidziliśmy jej. Gdy żył wujek Andrew, Alice była najszczęśliwszą, kobietą na świecie. Spodziewała się dziecka. Pewnego dnia mieli wypadek, w którym umarł wujek i straciła dziecko. Od tamtej pory, gdy pomagała mojej mamie opiekować się nami zawsze nas obrażała. Potem my zaczęliśmy traktować ją tak jak ona nas.
- Ma twoje oczy.- powiedziała wpatrując się w małego. On oczywiście śmiał się do niej. Pierwszy raz widziałam jak Alice się uśmiecha.
- Dlaczego mi to mówisz? Najpierw mnie obrażałaś, a teraz przychodzisz jakby nigdy nic.- zaczęłam mówić do niej z pretensjami. Wzięłam małego na ręce i włożyłam do wózka.
- Wiem o tym. Podczas tych świat chciałam wszystko naprawić. Pogodziłam się z rodziną, z Mike'iem, ale nie z tobą. Naprawdę przepraszam, Kylie. Chciałam być przy tobie, ale moje ego mi nie pozwalało.- powiedziała i to chyba szczerze. Nie byłam gotowa przebaczyć im wszystkim. Ani Scarlett, David'owi nawet Alice. Abym mogła im przebaczyć musieli odbudować moje zaufanie do nich, a to nie takie łatwe.
- Wszyscy ostatnio mnie przepraszają. Ja nie jestem gotowa na przebaczenie wam wszystkim. Mogę jedynie was tolerować.- powiedziałam i zaczęłam szukać kurteczki Harry'ego.
- Lepsze to niż nic.- powiedziała smutno i wyszła z pokoju. Mi też było jej przykro, ale moje zaufanie do niej zniknęło dawno temu.
- Widzisz Synku jaką masz rodzinę. Wszyscy zaczęli się nienawidzić.- powiedziałam do malca. Szkoda, że jeszcze nie rozumie co do niego mówię.
Ubrałam Harry'ego i wyszłam na spacer. Musiałam trochę ochłonąć. Przechodziłam właśnie obok New York High School, gdzie kiedyś się uczyłam.
- Tutaj mamusia przeżyła najlepsze i najgorsze lata swojego życia.- powiedziałam szkraba, który rozglądał się swoją główką dookoła. Lubił spacery, ale najbardziej lubił gdy ktoś obcy do niego podchodził. Wtedy zaczynał się bardzo cieszyć i wprawiał wszystkich, jak to Cassie określiła, w szał słodkości.
- Kylie? Kylie Lober!- krzyknęła znajoma mi osoba. Kathy Rowling, gwiazda szkoły i niech nie zwodzi was nazwisko, nie jest ani trochę spokrewniona z J.K Rowling, której książki i filmy uwielbiałam.
Próbowałam udawać, że jej nie słyszę i zaczęłam trochę szybciej iść, ale mnie dogoniła. Nic się nie zmieniła. Jej długie, brązowe włosy i mocny makijaż na twarzy podkreślający duże, niebieskie oczy i wysportowane ciało było takie jak je zapamiętałam.
- Hej, Kathy. Spieszę się.- rzuciłam lekko poddenerwowana. Spojrzała na mnie zimnym wzrokiem, ale zaraz przybrała rozbawiony wyraz twarzy. Domyślałam się dlaczego.
- To twoje dziecko?- zapytała i podeszła bliżej Harry'ego. Mały z początku był wystraszony, ale zaraz zaczął się śmiać. Cały on.
- Tak, to mój synek Harry.- powiedziałam i chciałam iść, ale zatrzymała wózek ręką.
- Czy to dziecko Davida? Z nim chyba pierwszy raz spałaś.- stwierdziła bardziej niż zapytała. Skrzywiłam się i pokiwałam przecząco głową.
- Dobrze, że David jest w Europie, bo gdybym mu powiedziała to pękł by ze śmiechu, że mu uciekłaś do innego.- zażartowała, a ja wzięła wózek dziecięcy i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Miałam nadzieję, że nie powie nic David'owi. Miałabym przesrane, niech nic nie wie o Harrym. Lepiej dla nas i tym bardziej dla niego...
Panie i panowie, uroczyście ogłaszam, że MARATON CZAS ZACZĄĆ!
Mam nadzieję, że spodobał się rozdział, a teraz lecę pisać następny. Widzimy się za ok. 5, 10 min 💙
Pandziorka89
YOU ARE READING
He's Your Son
RomanceNAZWA ZOSTAŁA ZMIENIONA NA POTRZEBĘ KOREKTY. Stara nazwa: He's yours... - - - Naprawdę wierzyłam, że bratnie dusze zawsze kończą razem. Bez względu na to, ile miłości się zagubiło, bez względu na odległość, jeśli tak miało być. Tracicie się nawzajem...