One | second draft

12.8K 318 60
                                    

Disclaimer: Rozdział może zawierać treści nieodpowiednie dla niektórych użytkowników. Czytasz na własną odpowiedzialność.

~ * ~ * ~ * ~
Graduation day – a day when it all began.

Trzy lata wcześniej...

Ten dzień był piękny. Letni wiatr rozwiewał dopiero, co zakręcone loki, które teraz przykleiły się całkowicie do mojej twarzy, choć miałam na głowie już czarny biret. Makijaż, – za który zapłaciłam niezłą cenę – musiał spłynąć w drodze tutaj. Zbyt dużo zachodu na coś, co było tak naprawdę niepotrzebne. Nawet granatowa sukienka nie była potrzebna, niedługo później i tak zastąpiła ją czarno–żółta szata. Koniec roku szkolnego. Zakończenie szkoły średniej. Cztery lata liceum minęły zbyt szybko, tak niespodziewanie.

Trudno było mi zamknąć ten rozdział w życiu. To zupełnie tak, jakby skończyła się jakaś część mojego życia. Dzisiaj był początek i koniec jednej z podróży, jaką daje nam życie. Cała ta ceremonia oznaczała, jak daleko zaszłam ja, każdy z nas. Dalej jednak musiałam się uczyć, próbować, utrzymać się na powierzchni, aby nie zatonąć na maleńkiej przeszkodzie, jak mnie czekała.

Nie płaczmy więc dzisiaj, ponieważ to koniec.

Cieszmy się, ponieważ to się stało.

To był czas pożegnań. Ale sądziłam, że pożegnania zawsze musiały być smutne. A ja raczej wolałam powiedzieć: „Cześć". Cześć do nowej przygody, jaką przygotowało dla mnie życie. Gdziekolwiek pójdziemy, podążymy za swoim sercem.

Na boisku szkolnym roiło się od ludzi. Większość płakało, niektórzy stali i rozmawiali, a tylko nieliczni byli roześmiani. Sama nie wiedziałam, jak miałam się czuć w tej chwili, widząc tych ludzi. Ludzi, którzy jeszcze tydzień temu byli ze mną na szkolnym korytarzu. Wciągnęłam głęboko powietrze, coraz bardziej tracąc swój wcześniejszy optymizm.

– Nie mów mi, że się denerwujesz? – Młodszy brat podszedł do mnie, zarzucając mi rękę na ramiona. Westchnęłam, wznosząc brązowe tęczówki ku niebu.

– To nie tak, że się denerwuję, Mike... – Uniósł brwi. – Tylko jestem cholernie przerażona.

– Nie panikuj, będzie dobrze. – Uśmiechnął się, ja zaś posłałam mu tylko grymas. – W końcu nie może być tak źle, prawda?

– Pogadamy za kilka lat. – Uderzyłam go w ramię. Brunet wyszczerzył się i podbiegł do ciotki Alice, która właśnie do nas dochodziła.

Spojrzała na mnie, uśmiechając się pokrzepiająco.

– Będzie dobrze. – Przytuliła mnie. – Jestem z ciebie dumna. Rodzice również by byli. Szkoda, że nie mogą tu z nami być.

Pozwoliłam, aby pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, od razu ją ścierając.

– Gotowa? – zapytał Michael, wzruszyłam ramionami.

– Chyba nigdy nie będę.

Z tymi słowami ruszyłam na ceremonię rozdania dyplomów. Wiedziałam, że przeleją się litry łez oraz wypowie się o kilka słów za dużo na tych przemówieniach, ale nie wiedziałam jednego; nigdy bym nie zgadła, że późniejsze wydarzenia zapoczątkują wszystko.

~ * ~ * ~ * ~

– Kylie! Jednak przyszłaś! – Krzyczała moja najlepsza przyjaciółka, Cassie. Od razu przytuliłam się do ciemnoskórej dziewczyny.

He's Your SonWhere stories live. Discover now