Dwa miesiące później.
Do terminu porodu zostało bardzo mało czasu. Dokładnie to trzy tygodnie. W ogóle nie byłam na to gotowa. Za kilkanaście dni miało pojawić się na świecie moja, mała istotka, którą kocham nad życie.
Siedziałam spokojnie u Freddy'ego, który miał wolne. W końcu przyszedł lipiec. Jest ciepło i nie muszę ubierać się grubo, co było nie wygodne dla mojego, wielorybiego brzucha.
- Nie mogę się już doczekać!- krzyknął podekscytowany Freddy siedząc obok mnie i glaszcząc po brzuchu. Cassie miała wrócić dzisiaj do domu, po miesiącu spędzonym z rodziną na Florydzie. Jak ja jej zazdrościłam. Do mnie przyjechał tylko Mike na początku lipca, ale dwa tygodnie szybko minęły. Teraz jest z przyjacielem w Kanadzie. Czasem wysyła mi zdjęcia z wypadu na ryby, czy na grzyby.
- Dziecka czy Cassie?- zapytałam podchwytliwym tonem. Spojrzał na mnie jak na głupka i westchnął.
- Kylie Lober, czy ty czasem nie rozumiesz, że dzień bez marudzącej Cassie jest jak dzień, w którym przyszłaś do mojej kawiarnii.- powiedział na co mnie zatkało. Po chwili wybuchnął śmiechem.
- Czyli jaki?- zapytałam zdezorientowana.
- Najlepszy.- rzucił i mnie przytulił.
- Tak naprawdę to za nią tęsknię.- powiedziałam i zauważyłam jak Freddy zaczyna się promiennie uśmiechać.
- Ja bardziej nie mogę się doczekać malucha.- odpowiedział i poszedł do kuchni.
Pomyślałam jak to wszytko będzie wyglądało. Ja, dziecko, dom, obowiązki.
Nie mogłam się wiecznie utrzymywać z zasiłku, który niedawno otrzymałam i z płatnego urlopu. Pieniędzy narazie mi starczyło, ale nie wiedziałam jak będzie z dzieckiem. Te wszystkie pieluchy, ubranka, zabawki, kaszki.Kilka godzin później zaczęliśmy szykować kolacje dla Cassie. Miała niedługo przyjechać, więc chcieliśmy być przygotowani. Zrobiłam kurczaka, a Freddy kupił sernik w piekarni naprzeciwko. Gdy wszystko było gotowe, czekaliśmy tylko na Cassie. Nagle usłyszałam otwieranie zamka w drzwiach i tupot obcasów.
- Freddy! Wróciłam! Gdzie jesteś?!- krzyknęła z korytarza.
- W kuchni!- krzyknął i nagle w drzwiach pojawiła się Cassie.
- Co tu się dzieje?- zapytała cała uradowana. Podeszła do nas i mocno przytuliła.
- Powitalna kolacja.- powiedział Freddy szczrząc się.
Później siedzieliśmy i jedliśmy. Cassie i Freddy pili wino, a ja sok z czarnych porzeczek. Brakowało mi alkoholu, którego nie piłam od feralnej imprezy z David'em. Cassie opowiadała jak było na Florydzie. Każdy jej dzień wyglądał tak samo. Śniadanie, plaża, woda, podrywanie chłopaków, znowu plaża, podrywanie chłopaków w barze, kolejny raz plaża i potem dom, i łóżko. Nurkowała przy koralowcu i podziwiała ryby i roślinność pod wodą.
- Kylie, a ty byłaś kiedyś nad oceanem lub morzem?- zapytała Cassie.
- Kiedyś z rodzicami jak miałam osiem lat, a Mike pięć.- powiedziałam i wstałam do toalety.
Nagle poczułam jak coś cieknie mi po nodze i mocny ból brzucha.
- Cassie!- krzyknęła z bólu. Do łazienki wparowała jak torpeda, a Freddy za nią.
- Kylie, co się stało?- zapytała widząc moją twarz wykrzywioną bólem.
- Wody mi odeszły.- powiedziałam tylko trzy wyrazy, a oni zaczęli panikować. Chłopak pobiegł zadzwonić po pogotowie, które przyjechało po piętnastu minutach i zabrało mnie do szpitala...
Hej. 💙
Witam was wszystkich po małej nieobecności 😂 Wczoraj po Pasterce napisałam rozdział i nie miałam serca wam dzisiaj go nie wstawić.Pozdrawiam
Pandziorka89
YOU ARE READING
He's Your Son
RomanceNAZWA ZOSTAŁA ZMIENIONA NA POTRZEBĘ KOREKTY. Stara nazwa: He's yours... - - - Naprawdę wierzyłam, że bratnie dusze zawsze kończą razem. Bez względu na to, ile miłości się zagubiło, bez względu na odległość, jeśli tak miało być. Tracicie się nawzajem...