8 |obecność|

2.8K 215 13
                                    

Dzieciaki śpią, a Matthewa jeszcze nie ma. Oboje przemilczany ten drugi fakt. Jesteśmy zbyt pochłonięci ciszą, która nas otacza.

– Chcę wrócić do Sydney – mówi.

– Dziwnie się zachowujesz, odkąd przyjechałaś – mówię ciszej i mniej pewnie, niż zamierzałem.

– A może to ty jesteś dziwny?

– Ja? – pytam oburzony.

– Nie wiem – za tym nie wiem, kryje się więcej nie wiem, wiem to.

– Nie jesteście tu nawet tygodnia, a ty chcesz wracać. Pozwól mi się wszystkiego nauczyć.

– Ale po co? Wrócimy i ulubione rzeczy twoich dzieci się zmienią, bo są tylko dziećmi, a ty znowu nie będziesz wiedział. W kółko muszę się z nimi cofać, bo jesteś do tyłu jakieś okresy naszego życia.

– Naszego życia – uświadamiam ją, że to też może życie.

– Chciałabym, żeby tak było, Luke.

Siadam na łóżku, a ona pakuje swoje rzeczy do walizki.

– Nie, kurwa – kurwa – Przepraszam – mówię – Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.

– Widzisz, są takie chwile, gdy zaczynasz przeklinać w ten sposób i ja nie rozumiem skąd się to wzięło i strasznie mi się to nie podoba. Potrafiłam to ignorować, ale ile można coś ignorować? Ile można ignorować to, że nigdy cię nie ma? Ile można czekać, żeby ktoś cię przytulił?

– I co uświadamiasz to sobie, kurwa, teraz, bo co?

– Bo widzę, jak dzieci dezorientuje bycie tutaj.

– No pewnie, kurwa! W ogóle nie chcą spędzić czasu z ojcem!

– Przestań przeklinać, proszę.

– Bo co? – warczę – Bo nagle ci się coś wydaje? Czekałem na te wakacje przez całe jebane pół roku, tęskniłem za wami, a ty mi mówisz, że nie chcesz przy mnie być.

– Nieprawda – mówi tylko.

– Jak to, kurwa, nie? A niby co właśnie powiedziałaś?

– Czuję, jakbyś nie była już tą osobą..

– Bo co? Nawet nie dałaś mi szansy...

– Może mam dosyć?! To ja żyje normalnie, to moje łóżko jest puste, gdy ty nawet nie zwracasz uwagi, gdzie zasypiasz. To ja wychowuję nasze dzieci.

– Podjęliśmy taką decyzje....

– Czasem żałuję, że Matthew nie jest jedynakiem – jak długo w niej to siedziało? Jak bardzo chciała mi to powiedzieć?

– Bo łatwiej byłoby ci ode mnie odejść?!

– To ty odchodzisz! Odchodzisz zawsze!

– Zawsze wracam! – wrzeszczę.

– Wracam do domu, dzieci mogą zostać.

– Czy ty wiesz, co mi robisz? – pytam już spokojniej.

– A ty mi? – warczy.

– Nie wracasz – mówi stanowczo – Nie i koniec.

– Nie zabronisz mi.

Gdy ona pakuje swoje rzeczy do torby, ja wyrzucam je z walizki.

– Przestań! – wrzeszczy – Przestań!

Rzucam je za siebie, w ogóle się nią nie przejmując.

– Przyjechałaś tutaj, żeby spędzić ze mną czas...

Wybucha płaczem, może podświadomie na to czekałem, wiedziałem, że to nieuniknione.

– Nie potrafię. Jesteś dla mnie obcy – mówi – Bardzo obcy.

– Shannon, przestać. To ja twój mąż, jesteśmy razem dwadzieścia lat.

– Przeniosę się do gościnnej sypialni – mówi w końcu – Nie potrafię z tobą spać.

– Shannon, czego mi nie mówisz? – staraj się uspokoić, ale ona tylko płacze mocniej – Przestań, płakać i porozmawiajmy.

– O czym?

Co nas łączy oprócz dzieci? O czym mamy rozmawiać? Jak mamy się dotykać skoro mój dotyk wydaje się jej obcy?

– Jutro znajdę bilet do domu, dzisiaj prześpię się obok.

– Nigdy nie spaliśmy oddzielnie! – wrzeszczę.

– Zawsze sypiamy oddzielnie!

Matthew

Impreza w domku na plaży, trwa w najlepsze. To coś czego nigdy nie widziałem na oczy, jest dokładnie tak, jak pokazują to filmy. Muzyka drażni moje uszy, gdy wszyscy dookoła przewracają się na siebie i sięgają po kolejne drinki. Sam trzymam w ręce trzeciego, próbując zachować zdrowy rozsądek. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy, jaką jest Emma, bądź któryś jej znajomy, ale nikogo nie widzę.

Wtedy ktoś łapie mnie za ramie.

Uśmiechnięta Emma, oplata rękami moją szyje.

– Szukałam cię.

Jest naprawdę ładna.

Bardzo ładna.

Ma naprawdę długie rzęsy i niespotykany kolor włosów. Ni to czarne, ni to fioletowe ni to... jaki to właściwie kolor?

Jest sporo niższa ode mnie, ale jej wzrost nie ujmuje jej pewności siebie.

Staje na palcach i przysuwa się do mnie.

– Jesteś naprawdę piękna – zazwyczaj nie mówię takich rzeczy, chyba nigdy temu nikogo nie powiedziałem.

Emma zaczyna chichotać.

– Piękna? To dziwny przymiotnik. Raczej go nie słyszę.

Może dlatego, że jej sukienka jest naprawdę krótka, a dekolt naprawdę duży.

Jednak ja nie mogę oderwać wzroku od jej oczu.

– Chyba cię pocałuję – szepcze – Masz w sobie coś, co sprawia, że od pierwszej chwili chciałam cię zacałować na smierć – dotyka ustami moje ucha – Ty też tego chciałeś?

I pośród tłumu tych wszystkich ludzi, którzy w tej chwili są, jak statyści do mojego własnego filmu, Emma przyciska swoje usta do moich.

To mój pierwszy pocałunek.

I w tej chwili kocham LA.

Be a dad •Hemmings•Where stories live. Discover now