36 |Hemmings z Sydney|

2.2K 173 41
                                    

Ta gówniana praca mnie wykończy. W szczególności, że nie spałem całą noc, bo rozmawialiśmy z Allyssa o naszych cholernych ulubionych książkach. Dzisiaj planujemy zrobić sobie maraton z filmami na ich podstawie.

Nie mieszkamy razem.

Poznajemy się.

Czasem jedno z nas przynosi jedzenie do drugiego i tak spędzamy tydzień w mieszkaniu jednego z nas.

Czasem któreś z nas przynosi coś, co wypatrzyło w sklepie. Bardzo powoli zbieramy kolekcje ubrań dla naszej dziewczynki.

To już za cztery miesiące.

Będę miał córkę za cztery miesiące.

Chociaż to błędne stwierdzenie.

Już mam córkę.

Teraz tylko czekam, aż będę mógł ją wziąć na ręce.

Mój telefon dzwoni.

To Alyssa.

– Cześć, kochanie – coś się we mnie uspokaja, gdy słyszę jej głos.

– Cześć – odpowiadam – Co się dzieje? Coś kupić, gdy będę wracać?

– Jestem pod twoją firmą, musisz zejść na dół i to teraz. Wzięłam taksówkę i tu przyjechałam, żebyś nic nie stracił, więc się pośpiesz. To coś dobrego, obiecuję.

Nawet się nie zastanawiam, po prostu biegnę na dół, chcąc ją zobaczyć.

A ona jak zawsze mnie nie rozczarowuje. Trzyma ręce na swoim brzuchu i uśmiecha się. Wyciąga do mnie rękę, a ja chętnie jej ją podaję.

– Mała zaczęła kopać, musiałam przyjechać.

To pierwszy raz.

On też to czuje pierwszy raz.

Znajdujemy najbliższą ławkę i siadamy na niej. Alyssa opiera głowę o moje ramie, gdy oboje nieustannie czujemy delikatne ruchy.

– To będzie jeszcze mocniejsze – ona dużo czyta o dzieciach – To dopiero początek, Logan.

Ociera mi coś z pod oczu.

Szybko uświadamiam sobie, że płaczę.

– Moja córka kopie – myślałem, że nigdy nie doświadczę tego w ten sposób.

– Nasza córka, kochanie.

Obracam głowę w jej stronę i mocno całuję.

Jestem z nią szczęśliwy.

Uszczęśliwia mnie w sposób, w który nikt nigdy nie potrafił.

– Jest wielkości granatu, wiesz? – informuję ją – Nie mogę uwierzyć, że jeszcze będzie większa. Już przypominasz kulkę.

– Hej.

– Tak naprawdę jesteś piękna – zataczam kciukiem kółka wokół jej brzucha – Bardzo piękna.

– Logan, to chyba pierwszy raz, gdy mi to mówisz.

– Naprawdę? – jestem zaskoczony – Nigdy ci tego nie powiedziałem?

Kręci głową.

– Jesteś piękną kobietą – mówię pełen przekonania – Bardzo piękną.

– Logan... muszę ci coś powiedzieć..

– Nie krępuj się z komplementami – całuję ją jeszcze raz – Widzę, jak mi się przyglądasz, gdy się ubieram.

Uśmiecha się i już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy dzwoni mój telefon.

To Shannon.

To, kurwa, Shannon.

– Muszę to odebrać – jeśli coś się stało...

– Logan? – pyta, gdy odbieram – Możesz po nas przyjechać na lotnisko? Tylko o to proszę... weźmiesz samochód? Proszę..

Bardziej brzmi, jakby błagała.

– Potrzebuję cię.

Zawsze mnie potrzebuje, a nigdy nie daje nic od siebie.

– Dobrze. Kiedy?

– Teraz, proszę.

– Już jadę.

– Kto to? – Alyssa odsuwa się ode mnie.

– Zawiozę cię do domu i muszę pojechać, po żonę i dzieci brata. Przepraszam...

– Nie mogę jechać z tobą?

– To trochę bardziej skomplikowane...

– Logan – zaczyna – Czy twoim bratem jest...

Przerywa jej znowu mój telefon. Tym razem to Luke. Coś spieprzył, jestem pewien.

– Przyjadę, jak to załatwię, dobrze?

– Logan, ale ja muszę ci coś powiedzieć.

– Alyssa, oni czekają na lotnisku, to trójka małych dzieci i jeden nastolatek, a ona jest bardzo słaba. Proszę, porozmawiamy za godzinę.

W końcu kiwa głową.

– Odwiozę cię...'

– Poradzę sobie. Za godzinę u mnie, dobrze?

– Dobrze.

Jadę po nich, bo dalej czuję, że to mój obowiązek. Wszyscy wyglądają na tak nieszczęśliwych, że jestem, aż zdziwiony. Matthew wita się ze mną oschło. Pod oczami Shannon widzę łzy, a dzieciaki śpią na sobie. Wsiadają do samochodu w ciszy. Nie jestem w stanie zadać żadnego pytania.

Ale co się wydarzyło?

Co on zrobił?

Zdradził ją?

Zostawił?

Co, kurwa?

Gdy wchodzimy do domu, Matthew niemal od razu zabiera drugi samochód i odjeżdża. Dzieciaki idą do jednego pokoju, a Shannon przyciąga mnie do siebie i wybucha płaczem.

– To koniec, Logan – mówi – To koniec.

Zaciskam dłonie w pięści, nie obejmuję jej.

Co on zrobił?

– Shannon..

Ona staje na palcach i mnie całuje.

Robi coś czego nie zrobiła przez dwadzieścia lat, a na co czekałem, ale nigdy nie zrobiłbym tego bratu.

A teraz ona jest tak bardzo zraniona i porzucona, tak bardzo chce go zranić...

Odpycham ją od siebie.

– Shannon nie..

Mimo to podejmuje jeszcze jedną próbę.

– Spotykam się z kimś. Będę miał z nią dziecko.

Wybucha jeszcze raz płaczem i odsuwa się ode mnie.

Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, żeby zapytać, dlaczego teraz, gdy go już nie ma. Widzę to pytanie na jej ustach, a potem w jej oczach, jak bardzo się za to nienawidzi.

– Wynoś się! – z jakiegoś powodu to mnie nie zaskakuje. Nie jestem nawet zły. Tu nie chodzi o mnie, nigdy nie chodziło – Wynoś się!

Jednak nie zamierzam tego zrobić w ten sposób, który ona chce.

Przygniatam ją do najbliżej ściany i całuję. Całuję tak, jak miałem na to ochotę przez dwadzieścia lat, ale nie teraz.

– Kochałem cię, ale ty nigdy nie dałaś mi nic w zamian. Nie jestem gorszy od mojego brata i to nie wy mnie w tym uświadomiliście.

Policzkuje mnie, ale to mnie ani nie dziwi, ani nie rani.

– To nie moja wina, Shannon.

I wychodzę.

Zostawiając tam te płaczącą kobietę, która nie jest moja.

Be a dad •Hemmings•Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu