65 |dom|

2.3K 202 7
                                    

Shannon

Płacze.

Trzyma w ramionach trójkę swoich dzieci i płacze.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek to zobaczę. To nigdy by mnie nie ucieszyło.

– Tatusiu, nie płacz!

– Kocham was – jest pełen nadziei, ale się boi. Mogę zobaczyć to w jego oczach, jest przerażony swoją na pozór nie tak nową rolą.

Luke

Czułem, że jeśli opuściłbym ich na chociażby minutę Shannon nigdy by mi już nie uwierzyła w cokolwiek. Moja rodzina jest czymś, co w jakiś sposób zaniedbałem. Nie tuliłem ich, nie całowałem w czoło, nie biłem brawa, nie jadłem ich urodzinowych tortów.

Nie chcę dłużej tak żyć.

Dlatego zakończyłem to przez telefon.

Dwudziesto letni związek z zespołem, zakończyłem przez telefon. Może to czyni ze mnie tchórza. Może nawet złego człowieka, ale czasem wybieramy pomiędzy mniejszym złym i właśnie to nim jest.

Moja córeczka ociera mi łże.

– Na jak długo przyjechałeś, tato?

Nie wiem, jak im to powiedzieć. Boję się, że jeśli ogłoszę, że zostaję na stale za każdym razem, gdy będę wyjeżdżał chociażby na jeden dzień, one nie będą rozumieć.

Shannon nie chce zatrzymać mnie tu siłą i za to kocham ją jeszcze bardziej.

– Cześć – mówię bezgłośnie do brata, który stoi kawałek dalej i przytula Alyssa'e. Nie mam do niego żalu, mam żal do siebie, źe go z tym zostawiłem. Mam cholernie najlepszego brata na świecie.

Odpowiada mi tym samym z uśmiechem na ustach.

– Ugotowaliśmy z dzieciakami obiad. Niezły trening zanim będziemy mieć naszą dziewczynkę – gładzi swój brzuszek, który nie jest już brzuszkiem, a wielkim brzuchem.

Ma tylko dwadzieścia jeden lat, a miłość ją napędza. W jakiś sposób jest podobna do mojej żony.

Żony.

Cholera, w końcu jestem mężem.

Ale nie mam przyjaciół.

Shannon boi się, że to mnie zniszczy, ta świadomość, że odebrałem im coś i w jakiś sposób sobie, że nigdy się z tym nie pogodzę. Jednak oni tym razem wydawali się bardziej wyrozumiali, jakby zrozumieli, że nie ma ze mnie pożytku, gdy nie czuję tego.

A naprawdę przestałem czuć muzykę.

Teraz muszę tylko zrealizować resztę planu i wytłumaczyć to dzieciom.

Nie wiem, jak.

Nie chodzi o to, że przeraża mnie brak nazwiska, przeraża mnie to, że nic z tego nie wyjdzie.

– Mamo... idziemy do Jacka – mówi Matt.

– Jack nie może przyjść tu?

Nie mogę pozwolić synowi, żeby mu powiedział. Nie możemy tak po prostu powiększać liczby ludzi, którzy wiedzą. W ostatnim czasie i tak przybyło ich już o dwie. Staram się ufać, ale jeśli Matthew i Nelly nie będą ze sobą do końca... nigdy nie wiadomo, prawda?

– Dobrze, ale pewnie zabierze...

– Dobrze, Matt.

Wiem, że ona też ograniczała ich spotkania, gdy tu byłem oraz że Matthew przez brak mnie nie czuł się pewnie. Nie zmienię tego w jednej chwili.

– Tato...

Patrzy na mnie.

– Zaproś ich, chętnie ich poznam.

Jest nas dwóch.

Już nie ma Logana i mnie, którzy są w stanie udawać jedną osobę. Jesteśmy dwiema osobnymi osobami, a to są moje dzieci.

– Naprawdę?

Może właśnie w ten sposób wszystko powinno się wydać, a może te dzieciaki nie wiedzą kim jestem, a może najpierw powinienem zmienić mój wygląd, zamiast tak ryzykować.

– Nie, tato – mówi sam, jakby chciał mnie ochronić – Hemmingsowie są zbyt porywczy – powiedziałem mu to ostatnio.

Jakbyśmy jednak byli rodziną Hemmingsów, mimo, że żadne z nich nie ma tego nazwiska.

Czy Logan zamierza swojej kobiecie dać panieńskie nazwisko naszej matki, czy nasze? Czy w końcu postanowimy wszyscy uczuciowe być Hemmingsami, czy od tego uciekniemy?

To odpowiednie pytania.

– Jack zaczeka.

To gałązka oliwna wyciągnięta w moją stronę ze strony mojego syna. Przytula do siebie swoją dziewczynę, a ja nagle orientuję się, że jestem szczęśliwy.

W tej pierwszej chwili, tutaj czuję spokój.

Zamykam oczy, przytulając Eliota.

Jestem tak strasznie zmęczony, udawaniem, że dobrze mi się bez nich żyje, że nie zwracam uwagi na to, co tracę.

Koniec z tym.

Shannon

Nie mogę w to uwierzyć.

Jest tu.

Nie wycofywał się, nie ogląda biletów, gdziekolwiek indziej. Jest tu i chce tu zostać.

Boję się, że zmieni zdanie w każdej chwili.

Boję się, że nie będziemy potrafili być rodziną.

Ale najbardziej się boję, że przestaniemy być sekretem.

Czy to nie chore?

Kocham tego mężczyznę, ale nie chcę żyć w jego świecie.

Jestem przerażona jego obecnością, jednocześnie czuję, że mogę oddychać.

Be a dad •Hemmings•Where stories live. Discover now