72 |Szczęśliwi|

2.3K 189 3
                                    

Luke

Mike i Calum postanowili zostać na trochę. Przynajmniej na kilka dni. Mój brat planuje ślub, a ja s tym czasie szukam dla niego domu. Jesteśmy właśnie w jednym. Jest też nad samym oceanem. Są z nami moi chłopcy, którzy biegają po schodach w górę i w dół.

– Jesteś na pewno Luke'm? – dawno nie słyszałem tego cholernie nie śmiesznego żartu – Jak rozróżniasz tych chłopców?

Charlie zjeżdża właśnie z poręczy, a ja łapię go zanim upadnie.

– Charlie, czy ty chcesz, żeby twoja mama mnie zabiła?

– To też moja mama! – krzyczy Eliot.

– Wy swoje, chodźcie na zewnątrz. Sprawdźmy, czy jest basen.

– Myślę, że masz najbardziej rozpuszczone dzieciaki z nas wszystkich.

Chłopcy wybiegają przesz drzwi do ogrodu.

– Najbardziej rozpuszczone dzieci ma Ashton – w domu w ogóle o tym nie rozmawiamy i raczej nie powinienem rozmawiać o tym z nimi.

– Js też nie przepadam za jego żoną – mówi Mike – A to co zrobiła jej córka... nie wiem, dlaczego zabawiła się tak twoim synem i moja żona wytłumaczyła mi, że to zdecydowanie nie jest twoja wina, ani Matta. Naiwność szesnastolatka to nie zbrodnia. Też tacy byliśmy.

– Chciałbym po prostu, żeby Ashton pomyślał o mojej rodzinie. Rozumiem, że nie ma pieniędzy...

– To głupota – rzuca Calum – Niemożliwe, żeby nie miał takiej kasy. Chodzi chyba o coś więcej.

– Tato! – Eliot wbiega do salonu – A Charlie wpadł do basenu!

Kurwa.

Więcej nie rozmawiam o Ashtonie.

Charlie zamiast się przejmować, po prostu sobie pływa.

Moje dzieciaki są....

– Charlie – mówię trochę ostrzej, niż zamierzałem – Wiesz, że mamy basen w domu?

Uśmiecha się do mnie.

– A teraz musimy wrócić do domu i cię przebrać, łobuzie. Wychodź stamtąd, kolego. No już.

– W ogóle nie umiesz się bawić, tatusiu.

– No właśnie, Luke – śmieje się Calum.

– Czas mi się kończy. Muszę znaleźć dom, a was interesują tylko wygłupy.

– A mogę już zostać w domu z mamusią i Liv?

– Liv pierdzi i to śmierdzi.

Wybucham śmiechem, po prostu nie mogę się powstrzymać.

– Czy mamusia też pierdzi?

– A Evelyn?

– Oj tak! – krzyczy Charlie – Evelyn pierdzi!

Co za głupia rozmowa. Czochram włosy Charliego.

– Dobrze, możecie zostać z mamą i pierdzącą siostrą.

– Pierdu śmierdu, pierdu śmierdu – śpiewa Eliot. To piosenka Shannon, gdy zmienia Liv pieluchę.

Myślałem, że mając czwórkę dzieci miałem pełną rodzine, ale dopiero teraz z malutką Liv wiem, że ta różnią jest pełna.

Calum i Mike biorą moich bliźniaków na barki i biegną z nimi do mojego domu. Robię im zdjęcie, bo rzadko moje dzieci są z moimi przyjaciółmi. Słyszę ich radosne krzyki i pośpieszanie. Każdy chce wygrać.

Gdy wchodzimy do środka, znajdujemy moje dziewczyny na tarasie. Evelyn siedzi przy stole i czyta, a Shannon kołysze Liv w bujanym foteliku. Mała uśmiecha się.

Shannon obraca się pierwsza.

– O hej.

– Mama! – krzyczy Charlie, pokazując jej się całym mokrym.

– Co się stało? – brzmi na zaniepokojoną.

– Wskoczył do basenu. Nie pytaj, dlaczego, bo nie mam na to odpowiedzi.

Całuję każdą z nich w czoło.

– Poradzisz sobie z nimi? Chcą zostać ze swoją małą siostrzyczką.

– A wymęczyłeś ich na tyle, że będą grzeczni?

Krzywię się.

– To niemożliwe – przyznaję jej – Idę obejrzeć jeszcze kilka domów, ale nic mi tu do nich nie pasuje. Chciałbym, żeby mieszkał bliżej, a jednocześnie widzę ich gdzieś w trochę dzikszym miejscu, ze starymi drewnianymi podłogami...

– Nie myślisz, żeby po prostu dać mu pieniądze? On jest inżynierem..

– Wiem, że chciałby drewniane podłogi.

– No to pogadaj z nim. Użyj karty, byłeś tu przez dwadzieścia lat i tak dalej. Powinieneś kupić samą ziemie.

– My powinniśmy – upominam ją – Gdzie Matt?

– Są u Logana i pilnują małej. Ta dwójka potrzebowała chwili dla siebie. Zajęłabym się nią, ale mam pełne ręce roboty.

Obejmuje Evelyn ramieniem, a mała się uśmiecha.

– Co wy na to, że nie będę gotować? Naprawdę mi się nie chce. Zrobiłam się leniwa.

– Co byście zjedli?

– Pizzę! – krzyczą.

– Kupimy pizzę.

– Znam kogoś kto sprzedaje działki – mówi Mike – Mogę zadzwonić.

– Okej.

– Idę przebrać Charliego. Chodź, łobuzie.

– A popływamy w naszym basenie?

– Po co się w ogóle przebierać? – biorę go na ręce i biegnę z nim do basenu. Udaję, że go wrzucam, a on krzyczy, raczej ze śmiechem, niż z przerażeniem.

Biorę go pod pachę i biegnę do domu.

Do domu, który jest w pełni domem.

Matthew

Mała Andrea śpi, a my....

Cóż, leżymy na kanapie.

Spleceni nogami, rękami, ustami.

Moje dłonie są pod jej koszulką, a jej w moich spodniach, na moich nagich pośladkach. Ocieram się o nią, gdy nagle mnie od siebie odpycha.

– Moja mama jest nastoletnią mamą. Nie chcę być nastoletnią mamą. Jeśli by być szczerym to wszyscy w twojej rodzinie to nastoletnie matki. Alyssa na tylko dwadzieścia jeden lat, czy twoja mama nie miała tyle samo?

– Cóż, więc mamy pięć lat bez dzieci. Zacznijmy...

Całuję ją w szuje.

Ona się ze mnie śmieje, ale znowu od siebie odpycha.

– Naprawdę nie chcę – przeczesuje włosy na moim karku – Nie jestem gotowa, Matt.

– Okej – tak po prostu. Nie zamierzam jej namawiać – Mam nadzieję, że nie chodzi o coś czego nie rozumiem.

– Możesz mnie jeszcze pocałować, Matt – dotyka mojej szczęki – Lubię, gdy mnie całujesz.

Wstaję, żeby nie przygniatać jej swoim ciałem i nie robić z tego czegoś, czego nie chce. Jest zdezorientowana, póki nie ciągnę jej za rękę i nie sadzam. Oplatam ją ramieniem i jeszcze raz całuję.

Mi też się nie śpieszy.

Mamy wieczność.

Be a dad •Hemmings•Where stories live. Discover now