2.12 Wyskoczymy na kawe?

1.6K 62 3
                                    

Leżę na fotelu od trzech godzin, piję sobie wode z lodem i rozmawiam z Caspr'em. To bardzo fajny chłopak.

-Spoko się z Tobą gada.- stwierdził.

-Wszystkie klientki jakie miałem, to kazały mi się nie odzywać bo robiły relacje na insta.-  zaśmiał się.

-Z Tobą też.- powiedziałam, uśmiechając się do zielono włosego dwudziestolatka.

-Może poszlibyśmy za jakiś czas na kawe?- spytał, uśmiechając się i pokazując dołeczki w policzkach.

-Chętnie.

Po zrobionym tatuażu wymieniliśmy się numerami telefonów.

-Tu masz jeszcze krem, w razie wyblaknięcia. Do zobaczenia!- pożegnałam się z Caspr'em i wróciłam do domu.

-Hejka!- przywitałam się z rodzicami i usiadłam między nimi na sofie w salonie.

-Śliczne włosy. Musiał je robić jakiś profesjonalista.- stwierdziła mama.

-Słyszałem od Thom'a, że byłaś też u tatuażysty. Pokaż nowy nabytek!-  powiedział Maison, schodząc z góry z swoimi nowymi kolegami.

-Napewno jest ofoliowany i ledwo co go widać. Pokaże Ci jutro, albo kiedy będzie chciała.- powiedział tata. Zgodziłam się z nim kiwnięciem głową i poszłam do kuchnu napić się czegoś ciepłego. Zrobiłam sobie herbate i usiadłam na parapecie, oglądając widoki zza okna.

-Wieczory są już naprawdę chłodne siostra. Jak będziesz gdzieś wychodziła, to bierz kurtkę albo bluzę, bo się rozchorujesz.- powiedział Maison, wchodząc do kuchni z butelką piwa w ręce.

-Czy ty się ode mnie martwisz?- zapytałam z lekkim niedowierzaniem.

-Oczywiście. Jestem Twoim starszym bratem. Muszę się martwić o moją młodszą siostrzyczke.- Maison usiadł obok mnie i oparł swoją głowe o szybe.

-Przepraszam za tamto. Nie wiem co mi odbiło. Nie powinienem wierzyć we wszystko co mówią. Naprawdę przepraszam.- mówił z wyraźnym żalem.

-Wybaczam. Ale obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz na mnie krzyczał.

-Obiecuję siostrzyczko.- szepnął i pocałował mnie w czoło.

-Naprawdę zimne te wieczory.- stwierdziłam, wracając trochę do słów Mais'a zaraz po jego wejściu do kuchni.

Blondyn wywrócił oczami i dał mi swoją bluzę z Jack'a Daniels'a. Jest ona naprawdę ogromna! (Ja mam metr sześćdziesiąt pięć, a Mais metr dziewięćdziesiąt osiem, więc jest aż trzydzieści trzy centymetry różnicy.)

-Utopisz się w tej bluzie.- zaśmiała się mama, odkładając swój kubek to zmywarki.

-Może jest wielka, ale mięciutka i pachnie bardzo męsko.- stwierdziłam.

-Uważaj bo się podniecisz.- zaśmiał się Mais, a mama mu zawtórowała i wyszła.

-A idź!- zachichotałam i oparłam się o klatkę piersiową brata.

Teraz, siedzę między nogami Mais'a, opieram się o jego mięśnie na klatce piersiowej, patrzę na widoki zza okna, oraz piję swój ciepły, ogrzewający napój.

-Wyglądacie jak para, a nie jak rodzeństwo.- zaśmiał się tata z salonu, a koledzy brata zgodzili się z jego słowami.

-Jesteś bardzo mięciutki.- stwierdziłam, biorąc łyka herbatki.

-Czy ty insynuujesz, że jestem gruby?- zapytał mój brat, patrząc się na mnie z udawanym smutkiem.

-A czy jak mówie, że poduszka jest miękka to znaczy, że jest gruba? - spytałam retorycznie.

-No właśnie, mieciutki bracie.- dodałam.

-Dobra, dobra. Idź spać. Widzę, że jesteś zmęczona po całym dniu.- powiedział Maison, bardzo opiekuńczo.

W odpowiedzi kiwnęłam głową i zeskoczyłam na podłogę. Odłożyłam reszte herbaty na blat, poszłam na górę, tam się przebrałam, położyłam do łóżka i zaraz zasnęłam.

Księżniczka innego świata (1,2)Where stories live. Discover now