Na balkonie, zobaczyłam ciemną postać, stojącą tyłem do drzwi. Po cichu wzięłam pistolet z komody, nie przestając płakać. Chcę, żeby ta postać myślała, że jestem bardzo załamana i leżę na łóżku.
Przyłożyłam broń do skroni mężczyzny, ściągając przy tym jego kaptur, ale nie widząc twarzy.
-Kim jesteś, czego chcesz i jak się dostałeś do mojego domu?- warknęłam.
-Potrzebujemy Twojej pomocy, Diano.- odpowiedział facet, nie odwracając się.
-Kim jesteś!?- powtórzyłam pytanie.
-Twoim przyjacielem z dzieciństwa.-mówił, odwracając się. To Louis.
-Czego ode mnie chcesz?- pytałam, nie odrywając broni od jego głowy.
-Potrzebuję Twojej pomocy. Moja mama ma problemy, a ty jesteś najlepsza w hackowaniu.- mówił płacząc. Widziałam, że to prawda. Louis płakał.
-Pomogę. Ale obiecaj, że oddasz mi Amande.- włożyłam broń do paska od spodni i zaprowadziłam chłopaka do pokoju.
-Dziękuję. Amanda zamieszkała w domu bractwa. Ja tam nie mieszkam, ale dość często przebywam w tym miejcu. Amanda przykleiła się do Twojego ex. Cały czas baraszkują w kuchni, w salonie, w łazience, w autach, w parkingu, na zajęciach. Wszędzie. Amanda co chwila powtarza, że są razem. Chyba nie chcę wrócić do domu.- mówił, a ja zaczęłam znowu płakać.
-Powiedz mi. Jakie to problemy?
-Została zamordowana cyfrowo. Nie może wrócić do kraju, nic kupić i dostać pracy. Do tego, ktoś codziennie wysyła jej sms'y o śmierci każdego z naszej rodziny.- mówił poważnie, ale po jego policzkach dalej spływały łzy.
-Potrzebuję profesjonalnego sprzętu. Najbliższy jest w miejscu, do którego nie mam wstępu. A kolejny, jest gdzieś w oceanie.
-Kupię Ci taki sprzęt. Nawet dzisiaj. Tylko powiedz co dokładnie.- oznajmił zdesperowany.
-To wydatek nawet kilkudziesięciu tysięcy.
-Wskakuj do auta. Pojedziemy to kupić.- powiedział i zbiegł do garażu. Skąd zna drogę!? Pobiegłam za nim.
-Ale Louis!!- krzyknęłam, gdy wsiadał do auta taty.
-Wsiadaj i nie gadaj.- powiedział. Wywróciłam oczami i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Pojedziemy do najbardziej profesjonalnego sklepu z najbardziej profesjonalnym sprzętem na calutkiej Florydzie. Ale najpierw skoczymy do mnie po hajs.- mówił poważnie, ale przy ostatnich słowach się zaśmiał. Tak... normalnie.
-Mam pytanie. Ale się obraź. Dlaczego to zrobiłeś, kiedy byłam w szpitalu?- spytałam. Oczy Louis'a powiększyły się dwukrotnie, a auto zwolniło.
-Kazano mi.- wytłumaczył oschle.
-Kto Ci kazał?
-Bractwo.
-Dlaczego akurat ja??
-...
-Odpowiedz. Dlaczego to ja??
-Bo ofiarą miała być osoba którą kocham!- wrzasnął, zatrzymując się przy willi bractwa. Szybko wysiadł z auta, nawet nie zamykając drzwi.
-O ku*a. Louis i Luke mnie kochają. Ku*a.- mówiłam niedowierzając.
-Kocha Luke'a.- mówiło serce.
-Nie może. On jest zły. -odezwało się sumienie.
-Ale Diana go kocha! Nie zrozumiesz tego głupi mózgu! To miłość! PRAWDZIWA MIŁOŚĆ!!
-Nie istnieje coś takiego jak prawdziwa miłość. Może i czuje się dobrze przy nim, ale...
-Ale co?
-Właśnie nie wiem. Jakiś blondyn zaprząta wszystkie moje komórki.
-Widzisz? Diana o nim myśli! To musi być miłość.
-A co z Louis'em? Przecież nie może go tak zostawić! On ją kocha!
-Ale ją zranił. A kto rani, ten nie kocha, tylko udaję.
W mojej głowie toczyła się właśnie wojna między sercem a mózgiem.
-Kocham Luke'a.- powiedziałam do siebie.
-Okej...- JEJUŃKU!!! TERAZ ZRANIŁAM UCZUCIA LOUIS'A!
-Rozumiem. Zraniłem Cię i prawie zabiłem. Przepraszam. Odwiozę Cię do domu. Pogadam z innymi osobami.- mówił Louis. Zrobiło mi się go naprawdę żal. Chciał dobrze.
-Przepraszam.- szepnęłam i wybiegłam z auta. Wchodząc do domu, zobaczyłam wkurwionego Maison'a z wałkiem w ręce i prawie płaczącego Casp'ra.
-Wasz też przepraszam.- mruknęłam, wchodząc po schodach na góre. Kolejne dzisiaj łzy spływały po moich policzkach.
W domy była taka cisza, że dało się usłyszeć jak słone łzy kapią na schody.
*kap*, *kap*, *kap*, *kap*, *kap*, *kap*
-Co się stało?- zapytał z dołu brat.
-Nic. Nie idźcie do mnie. Chcę pobyć trochę sama.- wychlipałam, wchodząc do mojej izolatki.
ESTÁS LEYENDO
Księżniczka innego świata (1,2)
De Todookładka zrobiona przez @Pocket_Fray09 ❤️ (Skończone, w trakcie korekty) Nazywam się Diana Luris, mam siedemnaście lat. Jestem córką właściciela największej firmy ochroniarskiej i właścicielki korporacji. Mam blond włosy, czarne jak węgle oczy. Jeste...