2.37 Czy ja się boję o rudego!?

1.3K 42 0
                                    

-Jeden z naszych dostał kulke.- odezwało się radio.

-Wiesz który?-zapytałam.

-Rudy. Dostał w nadgarstek.- słysząc kto dostał, omal nie zaczełam płakać.

-Zawróć do nich, ale zatrzymaj się wcześniej. Muszę się przebrać i wziąć broń.- zarządałam od przyjaciela.

Casper się zatrzymał dwie przecznice dalej, gdzie czekał Olivier i rudy.

Szybko przebrałam się na czarno, wzięłam karabin snajperski i pobiegłam na garaże.

-Zajmij się rannym.- powiedziałam Casp'rowi przez radio, przybierając pozycje do strzału.

-Pierwszy pójdzie ten...- powiedziałam do siebie i zdjęłam drugiego "policjanta" strzałem w skroń.

Ten pierwszy nie wiedział o co chodzi, ale sam po sekundach poleciał na ziemię.

-Dostali wsparcie. Przyjechało pięć samochodów.- powiadomił mnie Olivier przez radio.

Lekko się przesunęłam w lewo, żeby mieć lepszą pozycję do strzału. Zdjęłam dwóch.

W jednym z zabitych zobaczyłam Elvis'a McGonagall'a, "brata" mojego taty.

-Za to, co zrobiliście mamie.- warknęłam i zestrzeliłam kolejnych ludzi.

Gdy nie widziałam już nikogo z wrogiej strony, zeszłam z garaży i podeszłam do rudego.

-Jak ręka?- zapytałam, widząc cały rękaw koszuli we krwi i dwóch lekarzy obok niego.

-Żaden nerw nie został uszkodzony, ale będzie dość duża blizna na całe życie.- odparł chłopak, podnosząc rękaw. Jestem przyzwyczajona do widoku krwi, więc nie wymiotowowałam tak jak Amanda. Przyjechała tu, bo dowiedziała się od wujka co się stało.

-A nabój? Wyciągnęliście go, czy dalej jest w ciele?- pytałam lekarzy.

-Nabój mocno drasnął nadgarstek, ale się nie wbił. Leży tam.- lekarz wskazał na mały nabój, leżący na środku "pola bitwy".

-Wiadomo kto strzelał?- spytał wujek, podchodząc do naszej grupki z Olivier'em.

-Wziąłeś go!?- krzyknęłam, wskazując na kuzyna. Wujek wywrócił oczami i zapytał ponownie o to samo.

-Z tego co wiemy, to tylko McGonagall miał pistolet z nabojami o tym kalibrze, więc najprawdopodobniej to był on.- odezwała się Amanda. Dziewczyna ogólnie siedzi w siedzibie przy biurku. Obmyśla strategie, przegląda akta i łączy fakty.

-Przez weekend siedzisz w domu i leżysz u siebie w pokoju. Zero wychodzenia na imprezy.- powiedziałam stanowczo do Ed'a. Tak, już wiem jak ma na imię.

-Czyli nie muszę uczyć się na sprawdzian z chemii i robić wypracowania na języki?- pytał szczęśliwy.

-Dostałeś w lewą rękę, a jesteś praworęczny, więc spokojnie możesz pisać. Ja Ci pomogę. Na ten sprawdzian, mamy przeczytać trzydzieści stron. A czytasz oczami, a nie nadgarstkiem. Ale jeszczs zobaczmy, czy w następnym tygodniu pójdziesz wogóle do szkoły. Codziennie będzie do Ciebie przychodził Marks i sprawdzał co z nadgarstkiem.- mówiłam z przejęciem.

Naprawdę mi na nim zależy...

-Dobrze mamo.- zaśmiał się Ed.

-Olivier, zawieź Casp'ra do jego domu i zostaw tam jego samochód. Ja zaraz będę jechać z Ed'em i Amandą, to Ciebie zgarniemy i pojedziemy razem do siedziby.- powiedziałam do kuzyna.

-Jasne szefowo.- Olivier zasalutował i pojechał razem z moim przyjacielem.

Księżniczka innego świata (1,2)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant