R 1. IV

1.9K 178 21
                                    

Najemnicy zabrali nieprzytomnego Luka do obozu. Położyli go na prowizorycznym stole, zdjęli z niego płaszcz i koszule która przesiąknięta była krwią. Cały jego tors był czerwony, opłukiwali jego rany. Nawet z dużej odległości widziałem ślady po kłach jakie zrobił wilk. Wyglądały paskudnie jakby wilk chciał wyrwać z niego całe mięso.  

Helena wydawała polecenia innym najemnikom. Część szukała medykamentów w torbach, inni szukali narzędzi a kolejni tylko jej przeszkadzali. Maerin, lider najemników wyznaczył kilku z nich do szukania zagrożenia. Usłyszałem jak zalecał im najwyższą ostrożność ponieważ mógł być to alfa cokolwiek to miało znaczyć. Skrzywiłem się mocno co zostało zauważone przez mężczyznę. Poczułem smród zgnilizny, jakby leżało obok mnie jakieś rozkładające się truchło pokryte muchami i larwami. Rozejrzałem się po okolicy i udało mi się znaleźć źródło tego smrodu. Była to zawartość woreczka który trzymała Helena. Wysypała odrobine żółtego proszku na rany Luka. Zaczęła je wcierać mamrocząc przy tym słowa podobne do ich porannych modłów.

Nie wiem jak długo nad nim siedzieli. Wcierali w niego wiele śmierdzących maści i proszków. Przypalali rany, cieli, zszywali oraz poili go. Mną zainteresowali się pod wieczór, chociaż wydawało mi się że Maerin ciągle mnie obserwował i byłem tematem jego rozmowy z jednym starszym od niego najemnikiem. Rozmawiali w innym języku, ciągłe słyszałem s, r oraz h jakby wszystkie słowa w tym języku były tylko z nich złożone. Pierwszą osobą jaką się mną zainteresowała na tyle by do mnie podejść był Morgan. 

Na początku sprawdził czy nie mam żadnych ugryzień, zadrapań czy też złamań a potem zaczął mnie wypytywać o każdy, najmniejszy szczegół. Żal mi było Luka, walczył o życie ale to nie oznaczało że mu w jakimś stopniu wybaczyłem tą próbę. Gdyby nie wilk pewnie by mnie zgwałcił. Opowiedziałem więc całą historie o tym co się wydarzyło. Morgan nie wydawał się zbytnio zaskoczony zachowaniem Luka tak jakby robił takie rzeczy już wcześniej. Bardziej był zdziwiony wilkiem. Nie wiem czy dobrze go opisałem, wszystko działo się tak szybko że niemal było to nierealnie. Samo pojawienie się tego wilka było dziwne, tak samo jak jego rozmiar. Widziałem w życiu wiele wilków w tym kilka żywych. Były odrobine większe od psów jakie mieliśmy w Sover. A ten wilk wydawał się większy ode mnie.

-Chwile po tym jak wilk znikł to wy się pojawiliście... 

-Nie było innych wilków? -Zaprzeczyłem kiwnięciem głowy. Równie dobrze mogły tam być tylko nie zwróciłem na nie uwagi.  -Coś może zwróciło twoją uwagę? Wilk może się inaczej zachowywał? Co według ciebie mogło go sprowokować do ataku? 

-Mówiłem kiedy nas znaleźliście że pojawił się znikąd i po prostu nas zaatakował. -Odwróciłem głowę kiedy usłyszałem dziwne stukanie. Starzec który rozmawiał z Maerinem siedział niedaleko nas i najwyraźniej uważnie słuchał tego co miałem do powiedzenia. W dłoni miał mały garnuszek z którego unosiła się para. Śmierdziało tak jak reszta ich rzeczy. Zastanawiało mnie dlaczego oni nie reagują jak ja ale jakby wejść w to głębiej, mogli w końcu stykać się z tym smrodem codziennie i się znieczulili. Starzec powiedział kilka zdań do Morgana który momentalnie się zmartwił. Przytaknął głową  jakby potwierdzał że zrozumiał co do niego powiedziano.

-Mój mentor pyta czy bełt był pokryty pyłem.

-Pyłem? 

-Takim. -wyciągnął woreczek z niebieskim pyłem. W końcu coś co nie śmierdziało a pachniało. Trochę egzotycznie i przyjemnie. -Skup się bo to ważne. 

-Może był.. nie pamiętam.. bełt leżał w błocie więc..

-Więc jeśli wcześniej Luke nałożył na niego pył tak na pewno błoto je starło..

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now