R 9. LIII

1.5K 177 16
                                    

Czułem się dziwnie.. jakbym został całkowicie pozbawiony wszelkich sił. Leżałem pod grubą kołdrą i czymś jeszcze. Miękkim i dziwnie pachnącym. Ten nieznośny ból brzucha w końcu ustał, podobnie jak gorączka która mnie gnębiła. Mimo to, dalej czułem się słabo, jakbym zaraz miał się poważnie rozchorować. To na pewno był efekt uboczny rui. Moje powieki były niesamowicie ciężkie, ledwo je otwierałem co i tak nie trwało zbyt długo, światło raziło mnie w oczy. Powinienem jeszcze trochę poleżeć, a by zabić czas, zrobię coś czego nigdy wcześniej nie robiłem. Będę myślał pozytywnie. Szukałem plusów tej sytuacji i znalazłem kilka. Największym z nich był zapach. Przyjemny leśny zapach. Wydawało mi się jakbym znajdował się w samym środku lasu. Z każdej strony mnie otaczał, niemalże pochłaniał. Czułem się zadziwiająco bezpiecznie. Wszystkie troski mogły odejść w zapomnienie. Leżałbym tak jeszcze kilka godzin, gdybym sobie nie przypomniał do kogo owy zapach należał. 

Kiedy byłem pewny kogo jest zapach, wróciły wspomnienia. Może nie do końca wyraźne, natomiast na tyle żałosne, że czułem jak zaczynam na nowo płonąć. Tym razem nie przez gorączkę, ale z najczystszego wstydu. Ryland robił i mówił wiele rzeczy.. i niemiałbym z nimi dużego problemu, gdyby nie to, że wtedy mi się naprawdę podobały. Jak mnie dotykał, pieścił, szeptał.. całował. Nawet błagałem go o więcej. W tamtej chwili chciałem, by wziął mnie jak alfa swoją omegę. O na wszystkie pieniądze.. jak mogłem takie głupstwa palnąć?! Znowu oddałem stery swojemu durnemu wilkowi, i znowu będę czuł zażenowanie. Nigdy więcej tak łatwo nie ulegnę temu durnemu wilkowi. Nigdy.

Chociaż.. czy było mi naprawdę aż tak źle? Nie licząc oczywiście tego przeklętego bólu i gorączki to było całkiem przyjemnie. W pewnym stopniu podobała mi się troskliwość Rylanda. A to, co ze mną robił było nieziemskie. Za każdym razem kiedy wkładał we mnie swoje palce, szeptał słodkie słówka.. całował po szyi. Starał się ze wszystkich sił mi pomóc przejść przez ruje, nie oczekując ode mnie niczego w zamian. Przynajmniej nie pamiętam, by cokolwiek chciał. Nie przypominam sobie, by był wtedy podniecony. O kurde.. tak, on nie był wtedy podniecony w ogóle, i przez to kilka razy się rozpłakałem, uważając, że nie podobam się swojemu przeznaczonemu. Może to był zwykły psikus mojego umysłu? Tak, to musiało być to. Nie mogłem przecież czegoś takiego odwalić. To było ponad możliwości tego durnego wilka. Oczywiście nigdy się tego nie dowiem, będę musiał żyć z tą durną wizją w swojej łepetynie.

Dobra, pora otwierać oczy nim tutaj zgnije. W pokoju było dosyć jasno. Pewnie nawet nie było południa. Natomiast nie zwracałem na to uwagi, bo pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ubrania porozwalane po całym pokoju. Jakby przeszło tu jakieś tornado. Jeśli to był sposób Rylanda do zmuszenia mnie, bym wstał w końcu z łóżka.. to prawie działał. Prawie, gdyż po pierwsze, nie miałem na to sił a po drugie, Gburek je właśnie zbierał. Nawet sprawdzał czy są czyste.. a raczej przepocone. Przytykał wszystko do swojego nosa, jak się krzywił rzucał ubranie w kąt, a jak nie, to krzywo je składał i kładł na półkę. Spróbowałem mu powiedzieć, żeby wszystko jeszcze raz sprawdził i nie kierował się wyłącznie nosem, ale z moich ust wydobył się dziwny szmer. Odrobine zabolało, jakbym miał całkowicie zdarte gardło.

Ryland odwrócił się w momencie w którym usłyszał ten dziwny szmer. Uśmiechnął się jak to on, i tradycyjnie puścił ubrania które trzymał w dłoniach. Obserwowałem jak upadają na podłogę, niemal w zwolnionym tępię. Zanim zebrałem wszystkie siły, by kazać mu je pozbierać z podłogi, Gburek chwycił kubek znajdujący się na krześle i mi go podał.

-Letnie. -Mruknął jakbym nie mógł tego wyczuć przez kubek. Powąchałem napój. Słodki zapach malin oraz mięty. Za jednym razem wypiłem wszystko. Momentalnie poczułem się lepiej. Nie na tyle by nawijać jak najęty, ale i tak, znacznie lepiej. -Przynieść ci jeszcze trochę? Mogę też przyrządzić coś innego. -Zaprzeczyłem kiwnięciem głowy. Już nie byłem spragniony, tylko głodny jak wilk... w sumie nie wiem, czy wilkołak powinien używać takich słów.

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now