R 6. XXXVI

1.4K 169 13
                                    

Obserwowałem go w ciszy. W końcu po długim czasie udało mu się uprzątnąć podłogę do takiego stanu, w którym mi się ona podobała. Nalał do kubków sok i postawił je na stole. Napiłem się trochę ciepłego napoju. Od tego dyrygowania i wskazywania palcem odłamków talerza zachciało mi się pić. Gburek usiadł na swoim miejscu, starał się obiema dłońmi trzymać kubek, ale było to dla niego niemożliwe. W końcu jakaś wada posiadania tak wielkich łap. Miałem nadzieje, że sam zacznie gadać. Nie chciało mi się go ciągnąć za jęzor, chociaż mógłbym i to dosłownie. 

-Tak więc.. urodziłem się i wychowywałem w tamtej chacie do której Cię ostatnio zabrałem. 

-Możesz zacząć od tego jak znaleźli Cię Finchowie. -Przerwałem mu, podejrzewałem, że było to dla niego zbyt bolesne i nie musiał mi o tym mówić. Niektórzy nie lubią się dzielić z innymi, nawet bliskimi, bolesnymi wydarzeniami zwłaszcza jeśli chodziło o utratę rodziny. Wiem wystarczająco dużo, zabili ich łowcy. 

-Jesteś moim omegą, chce żebyś wiedział. -Uśmiechnął się smutno. -Poza tym, ty mi powiedziałeś o tym jak traktowali Cię twoi rodzice, choć ich nie można tak nazwać. Rodzice bronią swoje młode a nie je wykorzystują.  

-Nie chce żebyś się do czegoś zmuszał.

-Nie zmuszam. Więc pozwól, że zacznę jeszcze raz. Z tego co pamiętam moi rodzice kiedyś żyli w jakimś stadzie. Tam się poznali, związali ze sobą oraz spłodzili mojego brata. Nie wiem dlaczego odeszli. Ojciec zbudował tamtą chatę a po kilku latach spłodzili mnie. Kiedyś chciał wrócić do tamtego stada, do swoich rodziców, żeby nas przedstawić. Wciąż opowiadał o północy, jako cudownej krainie gdzie wilki mogą żyć w spokoju, bez większego strachu, że znajdą ich źli ludzie. Nie wiem o co mu wtedy chodziło. Żyłem w nieświadomości zagrożeń. Nie wiedziałem, że istnieją łowcy którzy na nas polują.

-Nie mówili Ci o tym? 

-Może mówili. Byłem szczeniakiem który chce ganiać za własnym ogonem. Nigdy nie miałem się czego bać w końcu mój ojciec i jego wilki były zawsze w okolicy. Jedynie mogłem się bać strasznych historii jakie opowiadał mi mój brat, o ludziach którzy tresują takie niewychowane wilczki jak ja.  

-Twój ojciec też był alfą? 

-Tak, Raven również. 

-Twój brat? 

-Tak. Raven był starszy ode mnie o osiem lat. Moja matka nazywała się Ryli, a mój ojciec Revan. 

-Prawie jak nazwisko profesora.. . 

-Revon.. -szepnął cicho -ojciec mówił, że na południowych kontynentach Revon oznacza przyjaciel wilków a Revan przyjaciel ludzi. Czy twój profesor był takim, wątpię. Mój ojciec w końcu nie znosił ludzi. Ale nie mogę tego w pełni zaprzeczyć. Nie znałem tego profesora. Wracając. W Fogtown co roku odbywają się pokazy fajerwerków. Zawsze w ten sam dzień. W moje urodziny. W dzień moich szóstych urodzin, poprosiłem ojca by się udać nad wodospad i popatrzyć na nie. Chciałem zobaczyć je, mój brat opowiadał, że ten widok jest warty wszystkiego. Mój ojciec...

-Zabrał was tam.

-Nie. Powiedział, że jest to zbyt niebezpieczne i mam o nich zapomnieć. W nocy uciekłem z domu by je zobaczyć, przebiegłem tunel i zawiodłem się, bo nie zobaczyłem żadnych fajerwerków. Mój ojciec znalazł mnie szybko, był wściekły.. i wtedy zaatakowali nas łowcy. Wszystko działo się tak.. szybko. Pamiętam jak ojciec oraz matka walczyli z nimi, jak mój brat próbuje mnie zabrać jak najdalej.. jak mojego ojca przebili setkami strzał.. wilki z naszego stada próbujące go ocalić..

-Jak uciekłeś? 

-Chcieli poznęcać się nad szczeniaczkiem. Zawiesili mnie nad wodospadem. Wtedy kolejne wilki zaatakowały, nie wiem czy były z naszego stada.. czy może były to zwykłe, dzikie wilki. Kamień na którym mnie zawiesił, nie wytrzymał i spadłem do wody. Finchowie znaleźli mnie kiedy wpadłem w pułapkę myśliwego. Przestrzelił linę i schwytał mnie do wora. Wypuścił mnie w stodole, próbowałem uciec ale nie wiedziałem jak. Przemieniłem się niekontrolowanie i zacząłem płakać. Wołałem ojca by przyszedł i mnie zabrał.. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now