R 6. XXXIII

1.4K 163 10
                                    

Zaglądałem w każdy krzak jaki napotykałem na swojej drodze. Szukałem ziół które mogły pomóc Rylandowi wrócić do zdrowia. W Fogtown Ali pokazywała mi niektóre rośliny które występują w tych lasach i tłumaczyła mi ich właściwości. Niektóre obniżały gorączkę, pomagały na katar, przeziębienie, bóle, obrzęki. Było również takie zioło które przyśpieszało gojenie się ran, i właśnie go szukałem. Większość ziół które mi pokazywała, była ciężka do znalezienia, ale występowała w tych lasach. Przynajmniej ona tak twierdziła. Wepchnąłem pysk w kolejny krzak, ujrzałem dziwaczną roślinę. Kojarzyłem jej wygląd, Ali ją mi pokazywała. Tylko na co ona dokładnie była? Dlaczego w takiej chwili moja pamięć szwankowała? Mogłem uważniej słuchać kobiety jak mi tłumaczyła jak rozpoznać dane zioło. Muszę się skupić, mam w końcu okazje by się wykazać.

Może wystarczyło jedynie zmienić punkt widzenia? Jakbym wyobraził sobie koszt poszczególnego gatunku to może mój instynkt by się obudził. W sumie Ali nie mówiła, ile takie zioła mogą kosztować, więc jeśli założę, że zioło które wspomaga regeneracje, i w dodatku jest bardzo ciężkie do znalezienia, kosztuje fortunę.. 

Spojrzałem jeszcze raz na rosnące zielsko. Byłem pewien, że to nie tego szukałem. Wyglądał zbyt pospolicie. Dopiero po godzinie wpychania pyska w każdy napotkany krzak, dziuple czy też dziurę, mój instynkt dał o sobie znak. Tą roślinę również kojarzyłem, pokazywała mi ją na samym końcu. To ona, jestem tego pewny. Zerwałem ją. Zadowolony z siebie wróciłem do jaskini. Nie miałem najmniejszego problemu by wrócić do jaskini, deszcz dawno przestał padać. Może i mgła utrudniała widzenie, ale nie potrzebowałem teraz wzroku. Ryland nawet kiedy spał wydzielał zapach, ten był inny, jakby ostrzegał żeby się do niego nie zbliżać.

Wszedłem do jaskini, alfa nie ruszył się ze swojego miejsca nawet o milimetr. Wciąż spał. To chyba nie było nic dziwnego. Jak mi opowiadał, jak wilkołaki się regenerują, to wspominał, że najczęściej przesypiają te najgorsze momenty, chyba, że znajdują się w ciągłym niebezpieczeństwie. Ufałem więc, że nic nam tu nie groziło. Oczywiście, gdy tylko się obudziłem, obszedłem jaskinie dookoła. Węszyłem by upewnić się, że nie znajdę żadnych obcych zapachów. Nic nie wyczuwałem, ale nie wiem czy to dlatego, że nikogo w pobliżu nie było, czy dlatego, że mój węch był beznadziejnie słaby.

Położyłem zioła przed nim i wtedy coś do mnie dotarło. Nie miałem bladego pojęcia co ja mam dokładnie z nimi zrobić. Same przecież nóg nie dostaną i nie zaczną odprawiać tych dziwnych rytuałów. Gburek też sam ich na siebie nie nałoży jak śpi. Może powinienem je w niego wetrzeć? Albo jakoś je rozgnieść by zaczęła ciec z nich ich zawartość? Tylko pytanie znowu brzmiało, jak? W wilczej postaci mogłem je jedynie przerzuć. Spojrzałem na jego ranę a potem na zioła. Obyście mu pomogły. Niechętnie wziąłem je do pyska i zacząłem je rzuć, na tyle na ile mogłem. Wilcze kły nie ułatwiała tego zadania. Kiedy na języku poczułem gorzki smak wyplułem wszystko na jego ranę. Nie.. tak na pewno się nie powinno robić. Ale cóż innego mi pozostało, jak coś robić to do końca, nawet jak jest źle. Próbowałem przesuwać obślinioną roślinę nosem, ale było to bardzo męczące. Często przyklejała się do mojego nosa, podobnie było jak próbowałem przesuwać ją łapą. Zacząłem więc lizać jego ranę, starałem się nie myśleć o tym, że na języku miałem jego krew. Zwierzęca krew mi nie przeszkadzała, ale jego.. to co innego. Po kilku minutach skończyłem. Czułem się dziwne, z jednej strony zażenowany tym co zrobiłem a z drugiej byłem z tego bardzo zadowolony.



Gburek spał przez dwa dni. Ja przez ten czas znalazłem jeszcze kilka leczniczych ziół. Dwa razy powtórzyłem ten dziwny rytuał i teraz kolejne z nich czekały na swoją kolej. Przez ten czas zdążyłem przynieść tu cielsko niedźwiedzia. Nie wiem jak to zrobiłem, użyłem wszystkich sił jakie miałem, a teraz przyszedł czas na zapłatę w postaci okropnego bólu mięśni. Mięśni których praktycznie nie miałem. Przynajmniej mogłem zjeść trochę mięsa, miałem jednak nadzieje, że Ryland przez ten czas się ocknie i również trochę zje. Zacząłem się martwić. Gdy tak przy nim leżałem był cały rozgrzany. Prawdopodobnie walczył teraz z gorączką. Poszedłem poszukać zioła które mogło zbić jego temperaturę. Gdy z nim wróciłem, znowu zadałem sobie pytanie, jak miałem mu je podać? Może gdybym mógł rozpalić ognisko, byłoby mu i mi znacznie cieplej, ale znowu padło to samo pytanie. Jak? Gdybym potrafił zmieniać formy byłoby mi znacznie łatwiej, a tak musiałem czekać aż..

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now