R 6. XXXVII

1.3K 162 13
                                    

Gburek przyglądał mi się z wyrazem który mógł wiele znaczyć. Od zaciekawienia, rozśmieszenia aż po przerażenie. Tylko stresował mnie bardziej niż było to potrzebne. Okradłem w końcu osobę który był dla niego niczym ojciec. To bardzo kiepskie rozpoczęcie znajomości. Mogłem jedynie mieć nadzieje, że mnie nie rozpozna.. w końcu to działo się chyba trzy albo cztery lata temu, to szmat czasu. Na swoje usprawiedliwienie miałem tylko to, że nie wiedziałem kim on jest i nie spodziewałem się, że go jeszcze kiedykolwiek spotkam. Potrzebowałem tego płaszcza i drobniaków by przetrwać zimę. Skąd miałem wiedzieć, że w przyszłości spotkają mnie za to konsekwencje?! 

-Proszę powiedz mi, że nie ukradłeś jego sygnetów. -W jego głosie wyczułem nutkę strachu. Czy kradzież jakiś błyskotek aż tak mogła być niebezpieczna? Chyba tak.. nie kojarzę by on ukazywał strach.

-Nie ukradłem nic kosztownego. Jeden płaszcz oraz miedziaki których nie zdążył schować do sakwy.. 

-To nie tak źle. -Uspokoił się trochę, nie powinien.

-..ale mnie na tym przyłapał. Chwycił mnie za rękę a ja.. jakby tak... niechcący rzuciłem w niego zdechłą rybą..

-Aaron...

-No co?! Spanikowałem. Musiałem jakoś go zmusić by mnie puścił, nie chciałem stracić dłoni. 

-Nie wygląda to wcale tak tragicznie.. -Mruknął pod nosem, chociaż nie wiem czy on nie próbował sam siebie przekonać, bo na mnie to nie podziałało. -..nie zrobiłeś nic więcej, prawda?

-Nie.. tylko.. 

-Tak?

-.... po tym jak dostał rybą.. przewrócił się i wpadł w błoto. -Ryland otworzył na chwile usta, ale nie wypowiedział żadnego słowa. -Jak próbował wstać, to przewrócił część swojego stoiska i jego towary również.. 

-Głośno przeklinał? 

-Tak.. 

-Pamiętasz jak przeklinał?

-Jak wkurzony człowiek. Jak inaczej miał przeklinać?

-Czy krzyczał diharra suu?

-Nie przypominam sobie czegoś takiego.. wyzywał mnie od pomiotów szatana, oraz co mi zrobi jeśli mnie złapie.  -Ryland odetchnął z ulgą. Ja niezbyt, bo te groźby nie były zbyt miłe. W sumie żadna groźba nie jest miła, w końcu to groźba.

-Nie masz się czym denerwować.

-Nie? 

-Mój wuj zbytnio nie lubi złodziei, w zasadzie żaden handlarz ani porządny człowiek ich nie lubi, ale zwykle nie przejmuje się drobniejszymi kradzieżami, oczywiście jeśli ich nie dostrzeże. Jeśli ukradłbyś mu jakiś z jego sygnetów, na pewno by nie odpuścił tak łatwo. Zapłaciłby niezłą sumę żeby wystawić list gończy za tobą.

-Są aż tak cenne? 

-Nie są ani cenne ani ładne. To pamiątki po jego ojcu. Kiedyś pewien facet mu jeden ukradł, znalazł go po kilku dniach. A jak wkurza się do takiego stopnia, że nie da się go łatwo uspokoić, co również oznacza, że łatwo nie wybacza, krzyczy właśnie diharra suu.

-Co to właściwie znaczy? 

-Nie chciał mi nigdy powiedzieć, Ali też nie wie. Podejrzewamy, dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że sam gdzieś to usłyszał i postanowił to wykorzystać bez wiedzy co to znaczy, a druga to to, że rzuca na kogoś jakąś klątwę. Tak przynajmniej zakładaliśmy jak byliśmy dziećmi. Teraz.. w sumie dalej obydwie teorie są bardzo prawdopodobne. Wuj lubi wykorzystywać słowa których znaczenia nie zna.

Mieszaniec |ABO|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن