Gburek przyglądał mi się z wyrazem który mógł wiele znaczyć. Od zaciekawienia, rozśmieszenia aż po przerażenie. Tylko stresował mnie bardziej niż było to potrzebne. Okradłem w końcu osobę który był dla niego niczym ojciec. To bardzo kiepskie rozpoczęcie znajomości. Mogłem jedynie mieć nadzieje, że mnie nie rozpozna.. w końcu to działo się chyba trzy albo cztery lata temu, to szmat czasu. Na swoje usprawiedliwienie miałem tylko to, że nie wiedziałem kim on jest i nie spodziewałem się, że go jeszcze kiedykolwiek spotkam. Potrzebowałem tego płaszcza i drobniaków by przetrwać zimę. Skąd miałem wiedzieć, że w przyszłości spotkają mnie za to konsekwencje?!
-Proszę powiedz mi, że nie ukradłeś jego sygnetów. -W jego głosie wyczułem nutkę strachu. Czy kradzież jakiś błyskotek aż tak mogła być niebezpieczna? Chyba tak.. nie kojarzę by on ukazywał strach.
-Nie ukradłem nic kosztownego. Jeden płaszcz oraz miedziaki których nie zdążył schować do sakwy..
-To nie tak źle. -Uspokoił się trochę, nie powinien.
-..ale mnie na tym przyłapał. Chwycił mnie za rękę a ja.. jakby tak... niechcący rzuciłem w niego zdechłą rybą..
-Aaron...
-No co?! Spanikowałem. Musiałem jakoś go zmusić by mnie puścił, nie chciałem stracić dłoni.
-Nie wygląda to wcale tak tragicznie.. -Mruknął pod nosem, chociaż nie wiem czy on nie próbował sam siebie przekonać, bo na mnie to nie podziałało. -..nie zrobiłeś nic więcej, prawda?
-Nie.. tylko..
-Tak?
-.... po tym jak dostał rybą.. przewrócił się i wpadł w błoto. -Ryland otworzył na chwile usta, ale nie wypowiedział żadnego słowa. -Jak próbował wstać, to przewrócił część swojego stoiska i jego towary również..
-Głośno przeklinał?
-Tak..
-Pamiętasz jak przeklinał?
-Jak wkurzony człowiek. Jak inaczej miał przeklinać?
-Czy krzyczał diharra suu?
-Nie przypominam sobie czegoś takiego.. wyzywał mnie od pomiotów szatana, oraz co mi zrobi jeśli mnie złapie. -Ryland odetchnął z ulgą. Ja niezbyt, bo te groźby nie były zbyt miłe. W sumie żadna groźba nie jest miła, w końcu to groźba.
-Nie masz się czym denerwować.
-Nie?
-Mój wuj zbytnio nie lubi złodziei, w zasadzie żaden handlarz ani porządny człowiek ich nie lubi, ale zwykle nie przejmuje się drobniejszymi kradzieżami, oczywiście jeśli ich nie dostrzeże. Jeśli ukradłbyś mu jakiś z jego sygnetów, na pewno by nie odpuścił tak łatwo. Zapłaciłby niezłą sumę żeby wystawić list gończy za tobą.
-Są aż tak cenne?
-Nie są ani cenne ani ładne. To pamiątki po jego ojcu. Kiedyś pewien facet mu jeden ukradł, znalazł go po kilku dniach. A jak wkurza się do takiego stopnia, że nie da się go łatwo uspokoić, co również oznacza, że łatwo nie wybacza, krzyczy właśnie diharra suu.
-Co to właściwie znaczy?
-Nie chciał mi nigdy powiedzieć, Ali też nie wie. Podejrzewamy, dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że sam gdzieś to usłyszał i postanowił to wykorzystać bez wiedzy co to znaczy, a druga to to, że rzuca na kogoś jakąś klątwę. Tak przynajmniej zakładaliśmy jak byliśmy dziećmi. Teraz.. w sumie dalej obydwie teorie są bardzo prawdopodobne. Wuj lubi wykorzystywać słowa których znaczenia nie zna.
![](https://img.wattpad.com/cover/318130054-288-k357871.jpg)
أنت تقرأ
Mieszaniec |ABO|
الخيال (فانتازيا)Każdy w miasteczku Sover znał opowieści o krwiożerczych wilkołakach ukrywających się w ciemnych lasach. Każda z nich wyglądała tak samo, potwór pojawia się znikąd, zabija zwierzęta i ludzi do momentu w którym nie pojawia się dzielny śmiałek który na...