R 6. XXXI

1.5K 172 13
                                    

Następnego dnia ruja Saeviego znikła, a my wraz z nią. Żegnaliśmy się dosyć krótko, byłoby jeszcze krócej, gdyby nie ja i Saevi. Przez tak krótki czas polubiłem go, co było dla mnie odrobine dziwne. Wiedziałem, że mogłem mu powiedzieć o wszystkim, a on nie będzie owijał w bawełnę i powie co naprawdę sądzi. Jak się obudził po swojej rui kontynuowaliśmy temat Rylanda i bratnich dusz, dał mi taki wykład, że sam zacząłem powątpiewać w swoje decyzje. Gadał do momentu aż się nie zorientowaliśmy, że jego ruja się skończyła. Na pożegnanie dodał, bym naprawdę się zastanowił czego oczekuje od życia, skoro mam wybór. To pytanie było dosyć ciężkie. Nie wiedziałem czego oczekuje, wiem jedynie czego pragnę, a to jest poza moim zasięgiem więc już dawno przestałem o tym marzyć.

Przestałem się przejmować jego słowami, kiedy tylko wyszedłem z tej przeklętej jaskini. Świeże, chłodne powietrze było niczym błogosławieństwo, słońce powoli wstawało rzucając światło na oszroniony las. Dopiero kiedy z mojego pyska wyleciała para, zdałem sobie sprawę, że jest zimno. Chłód mi nie przeszkadzał, niemal mnie pobudzał. Chciałem pognać przed siebie w głąb lasu nie zważając na nic. Jednak ta racjonalna część mnie mi na to nie pozwoliła. Zapewne zgubiłbym się po kilku minutach i musiałbym czekać aż Gburek po mnie przyjdzie. Ruszyłem za Rylandem. Jakim cudem on jest tak ogromny w wilczej formie? W dodatku to jego futro, wygląda na szorstkie i nieprzyjemne a w rzeczywistości jest miękkie. Ten jego ogon też był dziwnie wielki, odrobine nienaturalny. Jakby się uprzeć mógłby zamiatać nim podłogi. Coś mi nie pasowało, nie jego wygląd ale to, że się w ogóle nie odezwał. Zwykle gęba mu się nie zamykała. Może martwi się o tamtą trójkę? Polubił ich a teraz musiał się z nimi rozstać... nie. To zbyt naciągane, ja się o nich martwię a on raczej zbytnio się tym nie przejął. Praktycznie z nimi nie gadał, a jak już to robił zwykle kończyli powarkując na siebie. W takim razie o co chodzi? Może myślał o tym co mu mówili bliźniacy? O tym by mnie w końcu oznaczył. Chyba się nad tym nie zastanawiał nie? Na pewno o tym nie myśli.. jeśli by tak było, oznaczyłby mnie już w jaskini. Chyba, że udało im się go nastraszyć... nie. On by mi tego nie zrobił. Wie, że bym się na niego wkurzył.. podskoczyłem jak zając kiedy Ryland na mnie spojrzał.

-Wszystko w porządku? -Stał w miejscu, czekał aż się z nim zrównam. Niepewnie do niego podszedłem, gapił się na mnie jakbym był jakimś trędowatym. -Aaron? -Zbliżył pysk w moją stronę, kiedy poczułem jego ciepły oddech, odskoczyłem w tył. Mocno go zadziwiłem, siebie również. 

-Wszystko gra.. po prostu, mnie nie obwąchuj. -Wydukałem z siebie. Nie wiem ile naprawdę staliśmy w jednym miejscu, ale dla mnie trwało to wieczność.

-Aaron zrozum, muszę to zrobić. To tylko dla twojego bezpieczeństwa. -W tej chwili moje serce zamarło. On naprawdę chciał mnie oznaczyć. I to jeszcze z tekstem, że to dla mojego dobra. Już miałem zrobić krok w tył kiedy znowu otworzył paszczę. Wyobraziłem sobie jak właśnie te kły wbijają się we mnie. Przełknąłem głośno ślinę ze zdenerwowania. -Wiem, że nie będziesz mógł się z tym pogodzić przez dłuższy czas, ale wiem, że po kilku tygodniach, może miesiącach zrozumiesz. Jeśli to jakiś poprawi Ci humor, możesz mnie szturchać łapą, gryźć.. co tylko Ci przyjdzie do głowy, ale zrozum, że robię to tylko z myślą o tobie. -Odwrócił łeb i znowu zaczął iść -Może ich jeszcze spotkamy na północy, powiedziałem im, że tam jest wiele stad które mogą ich przyjąć. -Zamrugałem kilka razy.

-O czym ty mówisz? -Wymamrotałem lekko zdziwiony.

-No o chłopakach. -Znowu na mnie spojrzał tym razem podejrzliwie, jakby chciał zajrzeć w moją duszę by znaleźć odpowiedź. Ledwo oparłem się pokusie przyglądania się im, dlaczego musi mieć tak cholernie ładne oczy? -Nie przez to jesteś smutny? 

-Nie jestem smutny.  -Usłyszałem prychnięcie a potem poczułem znów jego oddech. Dostał po pysku. Zamiast burknąć, warknąć czy zareagować jakimś gniewem zaśmiał się. Wariat, ja go leje a ten się śmieje. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now