R 10. LVIII

1.3K 192 15
                                    

Byłem zbyt słaby, jakbym nagle stracił większość swoich sił.. jak gdybym stracił swoją wilczą naturę. Nie miałem sił by przeciwstawić się dwóm osobą. Zabrali mnie bez jakiegokolwiek wysiłku, jakbym stał się posłusznym pieskiem. Z jednej strony to wszystko szło na moją korzyść, ludzie nas obserwowali. Mogło to wyglądać tak, jakbym niczego się nie obawiał, że chce to wytłumaczyć po dobroci, a nadludzka siła albo co gorsza przemiana, tylko ułatwiłaby im zadanie. Jednak kiedy stałem na środku placu, otoczony ludźmi.. czułem się strasznie niepewnie. Niby byli po mojej stronie.. ale jakby zobaczyli mnie w wilczej stronie, pierwsi by mnie zaatakowali. Nie chcieliby słuchać żadnych wyjaśnień, stałbym się natychmiastowo potworem którego należy się pozbyć. 

Kiedy ten cholerny łowca wysypał proszek na dłoń, miałem ochotę uciec. Wilcza trawa na każdego wilkołaka tak samo. Nie ma przed tym ucieczki, to jest jak rozkaz wydany przez samych bogów. Jednak to nie była zwykła wilcza trawa. Łowcy dodają do nich różnych składników które mają wyrządzić jak najwięcej szkód w wilczym organizmie. Kiedyś spotkałem grupę wilkołaków którzy mieli tą nieprzyjemność obcowania z tym przeklętym proszkiem. Jeden alfa, który samym wyglądem potrafił wzbudzić strach w niejednej osobie, opowiedział mi, że po tym jak użyto na nim tego cholerstwa zemdlał z bólu. Podobno jak większość jego stada, które nie miało tyle szczęścia co on, i nie przeżyło  szalonych eksperymentów łowców.  

Kiedy się do mnie zbliżał, starałem się wymyślić jakiś plan. Cokolwiek co mogłoby mi pomóc. Miałem tylko dwie opcje z czego ta druga, nie wchodziła w grę. Samemu się przemienić i pognać po Aarona i resztę mojej rodziny, by jak najszybciej uciec z tej wioski. Mogłem jeszcze czekać i dać się przemienić na oczach mieszkańców. Musiałem się przemienić, wszystko co dobre kiedyś się kończy tak i mój czas w tej wiosce. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie mogłem. Czułem mrowienie w całym ciele, ale do przemiany nie dochodziło. Słyszałem, że niektórzy mieli problem z przemianą, kiedy się czegoś bali. Ale to działało w drugą stronę. Przez strach dochodziło do gwałtownych przemian losowych części ciała, a czasami w pełni, ale nigdy nie słyszałem by strach mógł zablokować przemianę. Nic nie mogłem zrobić kiedy dmuchnął tym cholerstwem prosto w moją twarz. 

Nigdy nie używałem zwykłego proszku na sobie. Wiedziałem jedynie, że nie powoduje żadnych nieprzyjemnych efektów. Aaron opisywał łaskotki i mrowienie. Kiedy proszek zaczął osadzać się na mojej twarzy, czułem się trochę dziwnie. W pierwszej sekundzie twarz mnie łaskotała, aż proszek nie dotarł do mojego nosa i płuc. Nie ważne jak się starałem, nie mogłem wstrzymywać powietrza w nieskończoność. Skupiłem się tak bardzo jak mogłem, by nie doszło do przemiany, jednak podejrzewałem, że to może być bezowocna walka. W jednej chwili wszystko zaczęło mnie przeraźliwie boleć. Od głowy do stóp. Nawet moje wnętrze. Serce płuca, wątroba.. ból którego nie potrafiłem dokładnie opisać. Jakby coś mnie rozrywało, piekło, kłuło, cięło, miażdżyło, ściskało.. wszystko na raz. Myślałem, że to mój koniec, nie potrafiłem z tym walczyć, przemiana była nieunikniona. Jednak znowu się zdziwiłem, moje ciało nie chciało się przemienić. Nie wiem dlaczego, ale chyba jakiś wilczy bóg nade mną czuwał. 

Ból cały czas wzrastał aż stał się nie do wytrzymania. Pamiętam tylko, że ryknąłem głośno z bólu, a potem straciłem władzę nad własnym ciałem by po chwili zemdleć. Odzyskiwałem przytomność w przypadkowych chwilach, byłem jednak zbyt słaby by cokolwiek ze sobą zrobić. Nie mogłem się ruszać, otworzyć oczu czy nawet mruknąć. Byłem więźniem swojego własnego ciała, a raczej umysłu. Ból cały czas mi towarzyszył, nie taki jak wcześniej.. ale dalej był nieprzyjemny i atakował losowe miejsca. Raz zabolało mnie serce, jakby ktoś je rozszarpywał tępym narzędziem a później starał się zebrać wszystko do kupy, a innym razem zakłuło mnie w stopę.   

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now