R 5. XXIII

1.7K 179 7
                                    

Oni albo my

Byłem zmęczony, nie miałem już praktycznie żadnej siły by biec. Ledwo widziałem gdzie stawiam nogi. Las był cholernie ciemny, potykałem się o korzenia i kamienie, obrywałem gałęziami, wpadałem w pajęczyny oraz krzewy. Nie mogliśmy jednak czasu by złapać oddech. Gonili nas łowcy, mnie i chłopaka którego ciągnąłem za rękę. Chciał się poddać, ale nie po to nadstawiałem dla niego karku by teraz zostawić go na łasce tych potworów. Jak się w to wpakowałem? Musiałem zaproponować cholerną pomoc.. JA, ten który zwykle unika pomagania innym bezinteresownie... przysięgam na wszystkich bogów, tych wilczych oraz Jedynego, już nigdy nikomu nie zaproponuje pomocy!

Tydzień temu skończyła się pełnia. Była całkiem znośna, obrzydliwa gdyż zaspakajałem się różnymi sposobami, ale w porównaniu z rują, była po prostu znośna. Za dnia mogłem spokojnie chodzić po domu, przygotować posiłek, nawet mogłem się umyć.. chociaż wolałbym móc wyprać pościel na której leżałem oraz tunikę Rylanda którą używałem.. do różnych celów. Za każdym razem kiedy ból wracał, a ja leżałem na łóżku przytulony do jego tuniki, mój mózg wyobrażał go sobie. Jak mnie przytula, głaszczę po brzuchu, jak robi te dziwne rzeczy swoim językiem, jak mnie całuje.. a nawet.. nie. Tego nie robił, przynajmniej ja... tego nie pamiętam. On nie musi o tym przecież wiedzieć, że ja chciałem.. to znaczy mój mózg chciał.. nie. Ani ja ani mój mózg tego nie chciał, to ta głupia wilcza strona i tego muszę się trzymać. To nie ja tylko mój wilk.. to dalej słabo brzmi. Jednak udało mi się ukryć dowód mojej zbrodni na jego tunice. Gdy tylko pełnia się skończyła, zebrałem wszystkie brudne rzeczy, a gdy go minąłem na schodach, zrugałem go za to, że trzymał brudne ubrania w szafie. Na dowód rzuciłem mu w twarz jego brudnymi gaciami. 

Spytałem się Gburka, jedynie z czystej ciekawości, a nie z troski, jak on przeszedł pełnie, czy nie była dla niego męcząca, skoro zwykle spędzał je w wilczej formie i wyładowywał nadmiar energii na bieganiu. Twierdził, że nie była bardziej męcząca niż zwykle. Wieczorami zamykał się w szopie, i nie wiem co robił, nie chciał powiedzieć a ja jedynie mogłem się domyślać. Natomiast z samego rana pomagał w obowiązkach domowych, sprzątał po zwierzętach, naprawiał, nosił. Robił wszystko byleby nie musiał opuszczać bezpiecznego domostwa, chociaż do środka domu wchodził bardzo rzadko. Zwykle zabierał trochę jedzenia i wychodził. Spotkaliśmy się tylko raz, i widziałem na jego twarzy pewnego rodzaju irytację. Ja wtedy chciałem, by podszedł do mnie, podniósł i zaniósł na górę.. na szczęście szybko zabrałem stery napalonemu wilkowi, i zamiast powiedzieć "zróbmy to" powiedziałem ciche "cześć". Jeśli i on również musiał walczyć ze swoim wilkiem, to miałem nadzieje, że idzie mu znacznie lepiej niż mi. Przysięgam, bycie wilkołakiem, a w szczególności omegą ma więcej minusów niż plusów. To jest nieopłacalne, i gdyby było to możliwe to wypisałbym się z tego piekła.

A gdy wszystko się uspokoiło, przynajmniej z nami, to Ali wpadała w coraz większą panikę. Ryland zaoferował swoją pomoc i w ten oto sposób wyruszył by ich odnaleźć. I nawet była to lepsza opcja, niż wynajmowanie jakiegoś gościa. Ryland w wilczej postaci miał bardzo dobry węch, znał ich zapach bardzo dobrze więc wytropienie ich nie powinno stanowić dla niego problemu. No i był również darmowy, niektórzy chcieli naprawdę niebotycznych sum. Gdy tylko Gburek zniknął, Ali usłyszała o powrocie handlarzy w starym mieście. Chciała się tam udać, jednak nie mogła. To były dwa dni jazdy a nie mogła na tak długo zostawić domostwa ani sklepu. Chciała kupić nasiona kwiatu o dziwacznej nazwie, "gracja". Nie wiem co mi odbiło, ale zaoferowałem swoją pomoc. I to... był mój pierwszy błąd. 

Pierwszy dzień podróży minął w miarę spokojnie. Nie napotkaliśmy żadnych problemów, spotkaliśmy jedynie młodą dziewczynę, młodszą ode mnie na dodatek była w ciąży, zakładałem, że mógł być to trzeci miesiąc, albo po prostu była bardzo wychudzona. Zaproponowaliśmy jej miejsce na wozie, było nas mało, trzech kupców, jeden najemnik, który miał dbać o nasze bezpieczeństwo oraz ja, więc miejsce dla niej się znalazło. Była mało rozmowna, i w sumie nie było to nic dziwnego. Kto by się chciał spowiadać przed obcymi. Zaproponowanie pomocy, by jechała z nami, było również moim pomysłem. Nie wiem czy powinienem klasyfikować to jako błąd, ale zastanawiam się czy wszystko by się tak samo potoczyło, gdybyśmy jej nie pomogli? W sumie nie ma co gdybać, stało się i już. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now