R 11. LX

1.3K 182 12
                                    

Miesiąc minął dosyć szybko, choć przez pierwsze tygodnie nie mogliśmy wychodzić poza teren należący do Rana. Ryland w końcu miał zajęcie, zajmował się zwierzętami, przynosił wodę, jedzenie ze spiżarni, drewno oraz przez jakiś czas odśnieżał. Śnieg przestał sypać jakieś trzy tygodnie temu, a obecnie znikał z całej wioski. W końcu nadeszła wiosna, było znacznie cieplej, ale nie na tyle by wyjść na zewnątrz bez ciepłego płaszcza. Wiatr stał się przyjemny, świeży i ciepły. Jeszcze trochę i śnieg całkowicie zniknie, wszystko rozkwitnie, a my znikniemy z Fogtown. Ryland już powoli się szykował do opuszczenia wioski. Gdy miał oznajmić Lowellowi, że kończy z pracą bo chce skupić się na przygotowaniach, pół kuźni stanęło w płomieniach. Nie spowodowały tego jego słowa, choć na początku jak mi o tym mówił tak podejrzewałem. Podobno pechowy dzieciak podsłuchiwał ich rozmowę, kiedy został przyłapany przewrócił się, wypuścił rozgrzany metal z dłoni... było ponad dziesięć sekwencji co dokładnie się stało. Finalnie rozniecił się ogień który pochłonął pół kuźni. 

Rodzina Gburka nie była zbytnio zadowolona. Ran proponował mu zostanie tu jeszcze jakiś czas, a jak nie chciał żyć w wiosce wśród ludzi, zawsze mógł zamieszkać w swoim starym domu. Zagwarantował, że pomoże z odbudową, załatwi materiały byleby został w pobliżu. Nie musieliśmy przejmować się łowcami, Maerin nie żył, a ci którzy uciekli bądź zostali w Tranquill opuścili zakon. Przynajmniej tak twierdził Basim który miał zawsze pełno trafnych informacji. Natomiast Ryland dalej nie był przekonany. Wiedziałem, że chciał zostać jednak się czegoś obawiał. Może tego, że znowu zbytnio się odsłoni i będzie tego żałować... ciężko stwierdzić, mogłem jedynie zgadywać. 

Gdyby to wszystko ode mnie zależało, zostalibyśmy. Nie chciałem opuszczać tego miejsca, a las wydawał się być bezpieczny. Przynajmniej tak mi się wydawało, w kwestii bezpieczeństwa wolałem jednak zdawać się na Rylanda. Chociaż z książki wynika, że ten las jest jednym z najbardziej znienawidzonych przez łowców.

Książka łowców, poradnik.. czy też przewodnik jak go nazywał Gburek, okazała się skarbnicą wiedzy. Znajdowało się tu bardzo dużo informacji dotyczącą szkoleń łowców, metod, receptur, czy też wiele działów opisujące różnice między wilkołakami, ich umiejętnościami które mogą być wrodzone jak i wyuczone. Ryland z początku nie wierzył, że cokolwiek zapisane w tym poradniku może być prawdziwe, do momentu w którym nie przeczytałem, że wilkołaki potrafią stłumić swój kolor oczu. Było zapisane, jak wilkołak powinien to zrobić. I udało mu się to zrobić. Na kilka chwil jego piękne, złote oczy zastąpił pospolity brąz. Gdyby znał tą sztuczkę wcześniej, nie musiałby się aż tak denerwować. Teraz nie było potrzeby jej stosować, w końcu wszyscy w wiosce doskonale wiedzieli, jak wygląda. 

Według książki, łowcy nie cierpieli tego lasu przez kilka rzeczy. Główną były tunele, w całym lesie było ich rozsianych kilkadziesiąt jak nie więcej i ułatwiały w szybkim przemieszczaniu się zwierząt jak i wilkołaków. Człowiek niby też mógł się przez nie przecisnąć, był tylko delikatny problem. Tunele były zamieszkiwane przez różnorakie stworzenia. Wszystkie szalenie niebezpieczne dla człowieka, ale nie dla wilkołaka. Podobno jednemu łowcy udało się przebyć tunel, odległość którą normalnie pokonałby w tydzień przeszedł w dwa dni, i jak to tłumaczył wszystko przez to, że musiał się często zatrzymywać by zabijać szkodniki. Z zapisków wynika, że łowca chciał zbadać drugi tunel, jednak słuch o nim zaginął. 

Trochę by się to zgadzało. Z Rylandem biegliśmy takim tunelem, który prowadził w okolice jego starego domu. Było tam pełno pająków i innych szkodników, które w większości się nami nie interesowały. Przebiegliśmy ten tunel bardzo szybko, a gdybyśmy podróżowali powierzchnią zajęłoby to nam dni.

O ile te informacje były całkiem przydatne, tak najbardziej cieszyłem się z tego, że w końcu mogłem coś dowiedzieć się o omegach, zwłaszcza męskich. W końcu znalazłem rozdział który był nam poświęcony, a raczej pewnemu okresowi w naszym życiu do którego 'stworzona' jest każda omega. Ciąży. Nie powiem, w ostatnim czasie trochę bardziej interesowałem się tym tematem.. więc wolałem wiedzieć jak zmienia się ciało omegi. Doskonale wiedziałem, jak to jest u kobiet.. no ale ja nią nie byłem. 

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz