R 5. XXVIII

1.6K 167 11
                                    

Ryland.. co on tu robił? W sumie to nie było teraz najważniejsze. Cieszyłem się, że tu był, a zwłaszcza ta druga część mnie, ta wilcza. Od razu poczułem się bezpieczniejszy. Tylko dlaczego się na mnie tak patrzył, jakby się bał o coś. Wiem, przez to błoto nie wyglądałem najlepiej, ale i tak widział mnie w gorszym stanie. Wstałem i spojrzałem w kierunku wioski, centrum płonęło jak największe ognisko na świecie. Większość mieszkańców opuściło wioskę, a inni starali się pomóc w ugaszeniu płomieni. Przynajmniej tak mi się wydawało. W mojej wiosce widziałem tylko raz pożar, i nie tylko strażnicy starali się go ugasić ale i również zwykli mężczyźni. Ryland chwycił mnie mocno za ramię i odwrócił w swoją stronę. Trzymał mnie za mocno, przez co głośno syknąłem. 

-Dlaczego ty tu jesteś Aaron? -Powtórzył pytanie. Jeśli zacząłbym mu opowiadać całą historię, stalibyśmy tu do jutra. Powiedziałem mu na jednym wdechu, skracając wszystko co było możliwe. On mi się przysłuchiwał, na samym początku przytakiwał, ale gdy doszedłem do mojego pierwszego zabójstwa otworzył szeroko oczy. Chyba nie potrafił uwierzyć, że takie chuchro jak ja potrafiło pozbawić kogoś życia. Ja w sumie też w to nie wierzyłem, chociaż to zrobiłem. -Postąpiłeś lekkomyślnie.. a co jakby tamci łowcy was dopali? 

-Miałem mu pozwolić zgwałcić tamtego chłopaka? Nie mogłem.. nie po tym co Luke chciał mi zrobić. -Sądziłem, że będzie mnie rozumiał. Jak miałbym nie pomóc komukolwiek, kto był zmuszany do czegoś takiego? Każdemu bym pomógł.. nikt nie zasługuje na to, by zostać tak skrzywdzonym. 

-Aaron.. z jednej strony dobrze, że to zrobiłeś. Prawie się z tego cieszę..

-Prawie? 

-Tak, prawie. Wiem, że tego nie akceptujesz, ale jesteś moim omegą. Co by się stało jakby cię złapali? Jakby cię zranili? Albo co gorsza, jakby cię zabili?    

-Nie mówię, że się nie bałem. Bałem się jak jasna cholera, tak samo jak wtedy kiedy przed tobą uciekałem. Ale musiałem to zrobić.. nie żałuje.. chociaż.. 

-Chociaż? -Odwróciłem głowę, nie chciałem mu tego mówić. Pokazywać jak bardzo byłem żałosny, że wciąż myślę o tym zabitym łowcy. Dotknął delikatnie mojego policzka. -Aaron? Czego żałujesz? 

-Zabiłem.. wiem, że to był łowca.. ale..

-Kiedy zamykasz oczy widzisz strach wymalowany na jego twarzy? Jakby wiedział, że za chwile to wszystko..

-Przestań! -Niemal krzyknąłem. Tak, to też widziałem.  

-To dlatego, że jesteś omegą..

-Co ma to do rzeczy? To, że urodziłem się słabszy nie oznacza..

-Aaron.. omegi dają życie a nie je odbierają. To jest zadanie alf. Ja od najmłodszych lat byłem uczony by zabijać.. może nie ludzi tylko zwierzęta, ale ojciec powtarzał, że kiedyś nastanie taki dzień, że będę musiał zabić inną osobę by obronić siebie bądź moją rodzinę. A jak pozbawię kogoś życia, to mam o nich zapomnieć. -Dotknął mojego ramienia i smutno się uśmiechnął. -Wiem, że to trudne.. z każdą kolejną osobą jest łatwiej.. ale, mam nadzieje, że już więcej nikogo  nie będziesz musiał zabić. 

Jego słowa nie pomogły mi ani trochę. Zapomnieć. Jak mam zapomnieć skoro z każdym mrugnięciem widzę jego twarz, ten strach w oczach, tą buchającą krew.  

-Nie pozwól by to uczucie Cię zdominowało. Uważasz, że zrobiłeś dobrze? -Przytaknąłem mu. -To za każdym razem, powtarzaj, że postąpiłeś słusznie. On jakby Cię ścigał nie okazałby ci litości.

-A ty.. jak długo się zadręczałeś?  -Westchnął cicho i zaczął się zastanawiać.

-Pierwszego łowce zabiłem w wieku piętnastu lat. Czułem się źle tylko przez chwile.. on wiedział, że jestem wilkołakiem.. i wiedział gdzie się ukrywam, a raczej kto mnie ukrywa. Szybko pozbyłem się tego uczucia, ratowałem w końcu swoją ludzką rodzinę.   

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz