R 2. XII

1.9K 187 24
                                    


To był zwykły dzień. Nie działo się nic niezwykłego. Wałęsałem się bez większego celu po lesie zastanawiając się czy powinienem wrócić do Fogtown czy wyruszyć na północ.. do innych z mojego gatunku. Moje problemy zniknęły kiedy poczułem ten zniewalający zapach. Wypełniał moje płuca lodem i wprowadzał mnie w pewnego rodzaju euforie. Sam zapach mnie nakręcał. Nie wiem co lub kto był jego źródłem ale już postanowiłem że to znajdę i uczynię swoim.

Pobiegłem w kierunku z którego dobywał się zapach, im byłem bliżej tym czułem większą radość. To musiało być to o czym mówili staruszkowie na północy. Omega. Moja omega ta która jest mi przeznaczona, była w tym samym lesie, mam nadzieje że nie sama.. rzadko kiedy spotykało się samotne wilki a jak już to były to alfy albo bety a nie słabe omegi.

Straciłem kontrole nad swoim zapachem, jeśli jakikolwiek łowca potrafiłby mnie po nim namierzyć mógłbym być już martwy. Biegłem wykorzystując wszystkie siły. W głowie pojawiało mi się wiele obrazów jak moja omega mogła wyglądać. I każde pokazywały ją jako niską, długowłosą dziewczynę, z wielkimi oczami i ustami.

Słyszałem wozy, musiała podróżować, może była córką kupca i pomagała rodzicom w interesie? Zauważyłem wozy i omal nie dostałem ataku serca. Pierwsze co zauważyłem to kusza.. cholerna kusza którą nosili łowcy. Złapali moją omega? Zrobili jej coś złego?! Warknąłem wściekle i podbiegłem bliżej narażając się na zdemaskowanie aż ją ujrzałem. Była piękna, miała krótkie jasne włosy, jasnoniebieskie oczy które również zabierały tchu i... to nie była ona. To on.. to był samiec omegi.

Samiec.. to dziwne.. dlaczego mój przeznaczony to mężczyzna... przecież.. chociaż.. na północy mówili że męskie omegi też rodzą młode, można je zapłodnić jedynie podczas pełni księżyca albo rui. Tak.. to też jest samica tylko że.. nie, nie powinienem myśleć o nim jak o kobiecie. To mężczyzna.. to samiec, mój samiec... mój omega.

Tak to mój omega.. mój partner. Muszę go jakoś uratować z rąk łowców.. chociaż.. on nie wydaję się być ich jeńcem. Współpracuje z nimi?! Nie.. oni nie współpracują z żadnym wilkołakiem. Zabijają nas bo widzą w nas zagrożenie, potwory którym jedynym celem jest pastwienie się nad ich gatunkiem. Nawet takiego uroczego chłopaka postrzegali by jako niebezpieczeństwo.. chyba że był wytresowany... to też nie to. Wtedy nosiłby łańcuch na szyi. Upokarzaliby go pokazując swoją wyższość.

Musiał więc być tam świadomie. Był bardzo dzielny albo bardzo głupi jeśli uważał że będzie mógł oszukiwać łowców w nieskończoność. Ich jedzenie zawsze jest podtruwane ziołami które dla nas jest szkodliwe więc prędzej czy później się zdemaskuje a wtedy.. mogą go torturować by wydał kryjówki innych wilków.

Te wilki z miast lubią ryzykować.. ale aż tak? Podróżować z grupą łowców?! To jest szaleństwo..

On.. on mnie dostrzegł. Zauważył mnie biegnącego między drzewami.. serce zabiło mi szybciej, niemal bolało mnie w piersi ze szczęścia i przerażenia. Łowca, cholerny łowca dotknął mojego omegę. Nie wiedziałem o czym mówią ale i tak mnie to zirytowało. Odbiegłem dalej, tak by mieć go na oku jednocześnie nie dając się złapać łowcom. Musze być pewnym że to mój przeznaczony oraz to że nie jest w żaden sposób powiązany z łowcami.

Przez kolejne dni obserwowałem go z ukrycia, był dosyć pracowitą osobą. Jak na wilka z miasta chodził po lesie jak po swoim własnym terenie, nie wyglądał jakby się czegokolwiek bał. Nawet przyjmował moje prezenty w postaci martwych królików.. gdybym miał okazje znalazłbym dla niego jakiś ładniejszy prezent, bardziej praktyczny ale w lesie miałem ograniczone możliwości.. zwłaszcza że nie chciałem go długo zostawiać. Łowcy dalej nie odkryli że jest między nimi wilk ale to była tylko kwestia czasu.

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now