R 10. LIV

1.7K 188 39
                                    

Nim się zorientowałem minął miesiąc. Przez ten czas nie działo się nic nadzwyczajnego. Po mojej rui wszystko wróciło do normy, chociaż obawiałem się, że będę się czuł niezręcznie przy Rylandzie. Na szczęście nie wspominał o tym, co ze mną robił. Miał i tak dużo do narzekania na dzieciaka z jego pracy. Opowiadał o jego destrukcyjnych umiejętnościach i talencie do zdenerwowania każdej żywej istoty. Teraz podobno podpadł jakiejś kozie. Gburek chciał kupić zwierzę za każdą cenę. Trzymałby ją w kuźni jako straszak na dzieciaka, ale na jego nieszczęście, właściciel zwierzaka jak i Lowell nie zgodzili się na to.

Ja natomiast rozważyłem ofertę pracy u Basima. Oczywiście wcześniej musiałem uzyskać zgodę pana niezadowolonego, co było o dziwo prostsze niż mi się wydawało. Tawerna została dosyć szybko wyremontowana, wszystko dzięki Ali która ich wszystkich trzymała w żelaznym uścisku. Moja praca nie była jakaś porywająca ani męcząca. Przychodziłem z samego rana by zastąpić jedną babkę. Rzadko kiedy musiałem kombinować z jakimiś posiłkami, wszystkie przepisy i tak miałem zapisane w jednej z książek. Pracowałem zwykle do południa czasami odrobinę dłużej, ale i tak w tych godzinach było bardzo mało gości. Zwykle w takich chwilach pomagałem Ali albo w ogarnięciu lokalu, wynoszeniu beczek z piwnicy czy też przyjmowaniu zamówienia. Czasami również czytałem gdy już nic nie było do roboty.

Nie mówię, że ta praca mi się nie podobała. Lepiej mi było siedzieć tu niż w pustym domu. Pieniądze jakie zarabiałem były całkiem dobre jak na to co robiłem. Choć ostatnio się zorientowałem, że w ogóle mi one nie były potrzebne. Miałem ich spory zapas, a przez ostatnie miesiące nie wydałem nawet miedziaka. W dodatku nie miałem pojęcia, czy te pieniądze w ogóle mi się na coś przydadzą. W końcu za dwa czy tam trzy miesiące opuścimy Fogtown by szukać stada które nas przyjmie. Czy byłem z tego powodu zadowolony.. nie bardzo, chociaż życie wśród innych takich jak my byłoby odrobine bezpieczniejsze i mniej stresujące. Jednak miałem pewne obawy. Im częściej Ryland opowiadał o hierarchii jaka przeważnie panuje w stadach tym mniej chciałem tam być. Z drugiej strony nie widziałem się w Fogtown do końca swojego życia. Ciągle istniało ryzyko wykrycia przez tych cholernych łowców. 

A co do łowców, to znowu o sobie przypomnieli. Chociaż to nie była ich inicjatywa tylko profesora. Przysłał mi ostatnio list, w którym wszystko opisał. Z niewielkim problemem udało mu się przyśpieszyć wizytę z wicehrabią. Opowiedział mu o wszystkich nieprzyjemnościach jakie spotkały go z rąk łowców, przedstawił dowody oraz świadków. Wicehrabia Marlow przekazał wszystko obecnie panującemu. Z tego co zrozumiałem to wezwali lidera łowców, Maerina do wytłumaczenia się przed Marlowem. Dlatego każdego dnia nasłuchiwałem, czy aby przypadkiem jakiś łowca nie pojawił się w wiosce. Chodziłem cały zakryty tyloma warstwami, że nawet ci którzy ze mną mieszkali, nie potrafili mnie rozpoznać. No może wyłącznie Ryland potrafił, ale on nie kierował się wzrokiem tylko nosem.

Usłyszałem znajomy tupot stóp. Odłożyłem książkę na blat i odwróciłem się w stronę drzwi. Jak na zawołanie pokazała się w nich Ali. Podała nazwę dania i wróciła do swoich obowiązków. To był jeden z minusów tej pracy. Nie miałem praktycznie kontaktu z inną osobą. Od czasu do czasu przychodziła tu Ali, ale głównie po to by przekazać mi zamówienia. Dlatego głównie w pracy czytałem. I nie książkę którą posiadał Gburek o naszym gatunku.. ostatnio stwierdziłem, że spróbuję ją przeczytać od deski do deski. Skończyłem na samym początku, gdyż nie byłem w stanie zdzierżyć tej głupoty jaka była tam napisana. W pracy czytałem inne książki, głównie kucharskie. Dzięki nim poznałem trochę przepisów z całego świata. Raczej nigdy nie będę miał okazji by je wypróbować. W tych regionach nie istnieje coś takiego jak ośmiornica.. w sumie nawet nie wiem co to jest. Z przepisu wynikało, że to stworzenie miało osiem macek.. czyli coś podobnego do pająków... może to była jakaś specjalna odmiana? 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now