R 3. XVI

1.8K 175 9
                                    

 Gburek nie chciał mi powiedzieć co go w nocy dręczyło, a ja nie chciałem nalegać. Każdy miał jakieś złe wspomnienia, a jeśli nie chciał się nimi z nikim dzielić, to nie zamierzałem go naciskać. Zwykle podczas podróży jadaczka mu się nie zamykała, opowiadał mi różne rzeczy, głównie o świecie wilkołaków. Dzisiaj natomiast szliśmy w ciszy, i jak z początku mi się to podobało, tak po kilku godzinach zaczynało mnie to męczyć. 

Chyba złe wspomnienia naprawdę dały mu w kość. Chodził jakiś osowiały.. a może po prostu już tak się źle czuł. Oczywiście niczego nie dowiem się od dumnego pana alfy. Prędzej sczeźnie niż powie, że coś mu dolega. 

Postanowiłem się tym nie przejmować. Skoro nie chciał powiedzieć o co chodzi, to nie zamierzam wtykać nos w nie swoje sprawy. Skupiłem swoją uwagę na świecie który mnie otaczał. I to poprawiło mi humor. Cały las, mimo że była jesień, wydawał się niesamowicie żywy. Drzewa wydawały mi się że sięgają chmur, a po nich biegały małe brązowawe stworzenia czasami przeskakując z jednego drzewa na drugie jakby nie bały się upadku. Na gałęziach siedziały ptaki, których wcześniej na oczy nie widziałem. W Sover występowały jedynie srające gdzie popadnie gołębie, złodziejskie wrony oraz kruki. Czasami można było zauważyć jakiegoś wróbla który zwykle kończył w brzuchu bezdomnego kota. A tu ptaki wydawały się.. wolne. Co było głupie, bo te w Sover też przecież były wolne, nikt ich przecież nie trzymał w klatkach i nie pokazywał jakby były cenną częścią kolekcji. Mimo to, te wydawały mi się po prostu inne, jakby żyły prawdziwym życiem. 

Świat na ziemi również był fascynujący. Czasami chwytałem szyszkę w pysk i ją gryzłem. Dlaczego, nie wiem. Miałem po prostu taką dziwną chcice.. albo po prostu naśladowałem Gburka który robił to co jakiś czas. Poza szyszkami leżącymi na ziemi było tu sporo grzybów, jakby ludzie bali się zapuszczać w te rejony. Tylko dlaczego zwierzęta ich nie tykały? Było również sporo iglastych krzewów z dziwnymi kolczastymi roślinami. Lekko czerwonymi na górze i jasno zielonymi na dole. Z ciekawości ugryzłem jeden i byłem mile zaskoczony. Owoc był smaczny, trochę słodki i kwaśny. W samym środku miał wielgachną pestkę którą przebiłem kłem i przez niecałą godzinę walczyłem by ją z tego kła ściągnąć. 

Na ziemi również znajdowały się zwierzęta, choć jak zauważały wielkiego wilka zwykle uciekały w popłochu. Tylko inne wilki nie reagowały na niego ucieczką. Obserwowały jedynie. Do tej pory udało mi się zauważyć sześć wilków, pięć lisów, dwanaście królików, dwie sarny, dzika oraz dużego jelenia którego poroże warte było majątek. 

Zauważyłem okazje do małej rozrywki. Wielkie kamienie tworzące dosyć długą ścieżkę wzdłuż strumienia. Wskoczyłem na nie, były trochę śliskie ale nie wydawało mi się to niebezpieczne. To był zwykły strumień, jakbym do niego normalnie wszedł tylko część łap miałbym pod wodą. A to był też doskonały trening, mogłem się trochę podszkolić w.. skakaniu? Jak zwał tak zwał, miałem swoją rozrywkę w tym nudnym dniu. 

Skakanie było całkiem przyjemne, starałem się od razu wybierać kolejny kamień a nie stać na jednym i zastanawiać się na który powinienem teraz skoczyć. Szło mi całkiem dobrze, jeszcze ani razu się nie poślizgnąłem, choć było blisko. 

-Zeskocz z nich.. tam jest już głębiej. -Mruknął cicho, wykonał gest pyskiem by zachęcić mnie bym do niego dołączył. 

Pewnie chce mi zabrać zabawę. Nie dziękuje. Skoczyłem dalej olewając go. Postanowiłem rzucić sobie wyzwanie i zacząłem skakać co dwa kamienie. Wymagało to większego wysiłku, ale to dziwne uczucie satysfakcji wynagradzało wszystko.

-Nie żartuje. Zejdź stamtąd. -Powiedział innym tonem. Stanowczym, jakby mówił do jakiegoś nieposłusznego dziecka, które nie chce słuchać się rodzica. Brakuje tylko by zaczął grozić mi pasem.  

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now