R 5. XXV

1.4K 164 8
                                    

Długo staliśmy w miejscu i przyglądaliśmy się wilkołakowi. Na pierwszy rzut oka wydawał się odrobine mniejszy niż Ryland, a jego oczy były spokojniejsze.. mniej dzikie. Gdyby nie krew na jego kłach czułbym się pewniej w jego obecności. Nie miałem w sumie powodu by na to narzekać, w końcu nas uratował. Chociaż.. jeśli się zastanowić, to istniała duża szansa, że byśmy dali radę znowu ją powalić. Jednak istniała taka sama szansa, że stracilibyśmy kończynę albo dwie, zanim w końcu byśmy ją pokonali. Nieprzyjemną ciszę przerywały dźwięki jakie wydobywały się z martwego ciała łowczyni. Ari chwycił mnie mocno za dłoń, trząsł się ze strachu. Chyba znał tego wilkołaka i to nie z tej dobrej strony. Może był to jego alfa, ojciec dziecka. 

Wilkołak powoli ruszył w naszą stronę, nie widziałem sensu, by przed nim uciekać. Z moją ranną nogą co najwyżej zdążyłbym skoczyć może z dwa, trzy razy. Natomiast Ari miał odrobinę większą szasnę, ale i tak podejrzewałem jakby się to skończyło. Uciekanie przed wilkiem, to jak próba złapania kota w mieście. Niby jakaś szansa jest, dopóki kot się nie zirytuje i nie wskoczy na dach bądź do jakiejś dziury. Wilkołak stanął przed nami, był większy od nas, a jego zapach był mało przyjemny.. z jednej strony świeży z drugiej duszący. Zdecydowanie wolałem zapach Gburka, oczywiście nigdy mu tego nie powiem. Wilkołak zaczął mnie obwąchiwać, głównie skupił się na ranach, a później zaczął obwąchiwać Ariego. Chłopak odepchnął jego pysk kiedy zbliżył się zbyt blisko jego brzucha.

Wilkołak zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki, niezbyt mu się spodobało zachowanie Ariego, ale nie zamierzał naciskać. Ominął nas, po kilku krokach odwrócił łeb w naszym kierunku i warknął nisko. Chyba kazała nam iść za nim. W sumie, bezpieczniej będzie z nim zwłaszcza, że i tak nie mogłem się za szybko poruszać. Chodziliśmy różnymi tunelami, w pewnej chwili wydawało mi się, że kręcimy się w kółko. Wilk zaprowadził nas w ślepy zaułek. Chciałem paść na ziemie i odpocząć, rany pulsowały, stawały się coraz bardziej uciążliwe. Natomiast niebieskooki miał inne plany. Podszedł do ściany przy której znajdowała się stera kamieni i zaczął je przesuwać. Warknął na nas i kilka razy ruszył głową. Pomogliśmy mu w odblokowywaniu, trwało to kilka minut, a zmęczyłem się jakbym pracował kilka godzin. Odblokowaliśmy niezbyt wielką dziurę, wilkołak przecisnął się bez problemu. Jeśli on dał radę, to i my powinniśmy. Znowu na nas warknął. Ari wszedł pierwszy, a później ja zacząłem się czołgać. Pod sam koniec wilk chwycił za mój sweter i wciągnął do środka. 

Usłyszałem nieprzyjemny, dobrze znany mi dźwięk łamanych kości. Taki sam towarzyszył Gburkowi przy zmianie formy. Minęło może z pięć sekund aż mężczyzna zaczął przeklinać na ostre kamienie. W jednej chwili w jaskini zrobiło się jasno. Mężczyzna kucał przy kamieniu na którym leżała mała latarnia. Jakim cudem ją tak szybko zapalił? Cóż, nie zamierzałem się nad tym teraz zastanawiać, najważniejsze, że było jakieś światło. 

Teraz mogłem rozejrzeć się po jaskini. Było tu całkiem sporo miejsca, oraz gratów. W jednym kącie leżało sporo futer, mogłyby się na nich zmieścić z cztery wilki jego rozmiarów. W drugim kącie leżały ubrania, oraz kilka dużych toreb. Podobnie robił Gburek.. a w sumie nie on tylko Łatek, to znaczy Haitha. Jedynie brakowało tutaj drewna, ale też wątpiłem by był sens w rozpalaniu tutaj ogniska, szybko byśmy się podusili od dymu. Możliwe, że było to jego tymczasowe leże.. i kilku innych wilków. Wyczuwałem inne zapachy, podobne do tego wilka.

Mężczyzna podszedł do sterty ubrań. Wygrzebał z nich czarne spodnie, powąchał je, wykrzywił a potem założył. Chyba stwierdził, że jeszcze nadają się do noszenia. Wygrzebał również skarpety, ale ich akurat nie wąchał tylko bez zastanowienia włożył, podobnie jak buty. Z jednej torby wyciągnął bukłak, podszedł do nas i podał go Ariemu. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now