R 10. LV

1.4K 175 29
                                    

Zdecydowanie mnie poniosło. Posłuchałem się swojego wilka, czyli jednoznacznie wyłączyłem logiczne myślenie i dałem emocjom wolną rękę. Nie mówię, że tego żałowałem. Poczułem ulgę rozmawiając z nim, to dziwne napięcie zeszło ze mnie błyskawicznie jakby w ogóle nie istniało. W dodatku zbliżyliśmy się dzięki temu do siebie. Dosyć długo byliśmy nad rzeką i się.. całowaliśmy. Jak sobie to przypominam to aż czuje jak czerwienie się na pysku. Było to dziwne doświadczenie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niby to ja zainicjowałem.. w sumie nie niby, tylko naprawdę to zrobiłem.. ale rządziłem jedynie na początku. Momentalnie zostałem zdominowany przez Rylanda. Był zadziwiająco namiętny, oraz agresywny. Sprawdzał jak daleko może się posunąć, by mnie nie spłoszyć. Oznaczało to tylko, że mógł robić to co chce, no może nie do końca wszystko.. na pewno odmówiłbym mu stosunku... tak sądzę. W tamtej chwili, naprawdę nie myślałem. 

Na szczęście akurat tego nie sprawdzał. Jedyne co robił to wkładał swoje zimne łapska pod moje ubrania. Podobały mu się moje reakcje, jak wyginam się w łuk kiedy dotykał moich pleców, a ja tylko próbowałem uciekać przed tym lodowym terrorem, który sunął po moich plecach. Nie zostawałem dłużny, również próbowałem osiągnąć na nim podobny efekt, ale niezbyt to wychodziło. Kiedy dotykałem jego brzucha, klaty czy też pleców mruczał zadowolony. Miałem pomysł by wrzucić mu trochę śniegu do spodni, ale obawiałem się, że się zemści.  

Gdyby nie to, że zaczął sypać śnieg, bylibyśmy nad rzeką zdecydowanie dłużej. I tak obydwoje byliśmy cali przemoczeni. Obściskiwanie się na śniegu było głupim pomysłem. Chociaż się zmienialiśmy pozycjami.. a raczej on czasami je zmieniał bym nie leżał cały czas na ziemi, i tak byliśmy cali mokrzy. Wtedy na to uwagi nie zwracaliśmy, ja się skupiałem na nim oraz sobie. Faktycznie nie byłem w pełni sobą, czułem naprawdę wielkie pożądanie do niego, a jego wzwód, który wyczuwałem mimo strasznie grubych spodni, ekscytował i cieszył mnie jednocześnie. Wcześniej bym czuł zażenowanie i obrzydzenie.. a teraz.. co się ze mną dzieje? Po prostu się staczam..

Jak wróciliśmy do domu, sam wyszedł z pomysłem kąpieli. Nie był to wcale taki zły pomysł, zwłaszcza po tak długim czasie tarzania się w śniegu. Po wszystkim, jak już znajdowaliśmy się w łóżku znowu doszło między nami do.. dziwnych rzeczy.. tym razem to on zaczął.. a ja.. no cóż, nie miałem wtedy nic przeciwko.. 

-Aaron! -Ktoś pstryknął palcami przed moją twarzą. Częściowo wróciłem do teraźniejszości. Znajdowałem się w pracy, siedziałem na swoim krześle i gapiłem się na palce Ali. -Jesteś tam? 

-Chyba.. chyba trochę mi się.. przysnęło.. -Zacząłem się tłumaczyć, co miałem innego powiedzieć? Wspominałem jak całowałem się z twoim kuzynem? Nie, po stokroć nie. 

-To co ci się śniło, że miałeś taką minę? -Skrzyżowała ręce i uśmiechnęła się podle, czułem zażenowanie. Nie mogłem patrzeć jej prosto w oczy.. wymiękłem. Spuściłem wzrok. -Czyżby to, co robiliście razem w lesie?  

-Skąd wie... nic nie robiliśmy w lesie! -Wytrwałem dwie sekundy patrząc jej prosto w oczy, później znowu zacząłem gapić się na swoje buty. Dlaczego czułem się w tej chwili osądzany? Jakbym zrobił coś naprawdę złego.. 

-Jasne.. nic nie robiliście. -Oparła się o najbliższą szafkę. -Tylko wróciliście z lasu, cali przemoczeni, z igłami we włosach..

-To jeszcze o niczym nie świadczy. 

-..oraz kleiliście się do siebie, jak jakieś zakochane głupki, kiedy wróciliście do domu. Twoja wcześniejsza reakcja tylko potwierdza moje przekonanie, że robiliście coś... -Chciałem się zapaść pod ziemie ze wstydu. Jakbym naprawdę został nakryty na czymś złym.. ale.. w sumie, jakbym się nad tym lepiej zastanowił, to nie zrobiłem przecież nic złego. Tylko całowałem się ze swoim parterem, a to przecież robią niemalże wszyscy.. no może z tą drobną różnicą, że oni to robią w swoich czterech ścianach a nie jak my w lesie. Chociaż.. jako wilkołak mógłbym założyć, że las to jakby mój dom. Oczywiście to bardzo naciągana wersja, ale jednak. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now