R 2. X

1.9K 190 36
                                    

Trzy albo cztery dni trwała ta męczarnia. Budziłem się w różnych porach zawsze przez ból który skręcał mnie w środku. Skórcze były na tyle bolesne że zacząłem płakać a każdy wydawał się silniejszy niż poprzedni. Było mi nieprzyjemnie gorąco jakbym płonął wewnątrz. Na pewno miałem gorączkę z którą nie mogłem walczyć za pomocą ziół. Co prawda znałem bardzo mało ziół ale potrafiłbym stworzyć jakiś napar na gorączkę. Jednak w obecnym stanie to by nie wyszło, moje powieki były tak ciężkie że ledwo udawało mi się je otworzyć. 

Gburek był ze mną ten cały czas. Leżał przy mnie, głowę cały czas trzymał na moim brzuchu jakby tak chciał zmniejszyć mój ból. I możliwe że to jakoś działało, jak tylko odchodził bądź podnosił głowę czułem się gorzej. W tym momencie jego bliskość była błogosławieństwem do momentu w którym nie robił tych dziwnych rzeczy.

Ten sukinsyn.. nie mogę powiedzieć że to on mnie w pełni wykorzystywał. W końcu robił wszystko bym to właśnie ja poczuł się lepiej. Za każdym razem kiedy się budziłem i skomlałem robił tą dziwną rzecz z językiem do momentu w którym nie dochodziłem. Nie żebym nie protestował, ale moje słowa nie wychodziły mi z gardła albo były zagłuszane ohydnym mlaskaniem. Oczywiście za każdym razem chciał coś w zamian.. napierał a czasami wchodził we mnie cały. Czułem się rozrywany od środka.. to był potworny ból który często zagłuszał ten w moim brzuchu. Jednak nie robił nic więcej, wychodził ze mnie warczał coś pod nosem i ponownie się kładł obok mnie aż nie zasypiałem.

Byłem na niego wściekły, nie tylko dlatego że chciał mnie wziąć siłą ale dlatego że mówił i to dosyć płynnie. Jak na początku zdawało mi się że wypowiedział że nic mi nie zrobi tak teraz potrafił wypowiedzieć kilka zdań pod rząd bym coś zrobił.. i to najczęściej były polecenia bym wypiął swój tyłek...oczywiście poleceń nie wykonywałem.. tak szybko. Innym razem kazał mi wypić wodę albo zjeść odrobinę mięsa.  

Kiedy się obudziłem nie czułem się chory. Nie bolał mnie brzuch a gorączka jakby sama przeszła. W jaskini było ciemno co nie stanowiło już dla mnie wielkiego problemu. Doskonale zdawałem sobie sprawę że wilków tu nie ma. 

Może powinienem rozważyć ucieczkę? Jeszcze kilka dni temu łapałem się na myśleniu że nie było tu wcale tak źle, co prawda byłem na łasce złotookiego ale było całkiem... dobrze. Ale to co zrobił podczas mojej choroby.. chciał mnie wykorzystać. Tylko dlaczego teraz? Miał przecież wiele lepszych okazji by mnie zgwałcić i wcale nie musiał o mnie dbać. Mógł to robić zawsze wtedy kiedy miał na to ochotę jednak wybrał moment w którym umierałem z bólu. A może chciał zapłaty za swoją pomoc.. zapłaty w formie mojego ciała... 

Nie. Może i byłem mu wdzięczny za wszystko co robił ale nie zamierzałem mu wynagradzać swoim ciałem... tylko jeśli będzie chciał to i tak go nie powstrzymam. Był ode mnie zdecydowanie większy i silniejszy, nie miałbym sił by mu się oprzeć podobnie jak było z Lukiem. Cholerna matka natura! Musiała zrobić ze mnie jakiegoś chuderlaka bez jakiejkolwiek siły by każdy mógł ze mną robić co chce. To niesprawiedliwe! 

Postanowiłem. Puki mam czas ucieknę najdalej jak tylko będę mógł. Znajdę sposób by wrócić do ludzkiej postaci nawet jeśli będzie to trwało lata...mi.. Mój plan miał wiele dziur ale lepszego na tą chwile nie wymyśle. Udało mi się wstać z posłania, tylna łapa nie sprawiała mi już większego bólu. Podszedłem do zapory zrobionej z gałęzi i przecisnąłem się między nimi. Przeżyłem szok.

Serce zaczęło walić mi jak młot, nie miałem dokąd uciec. Przede mną znajdowało się siedem wilków. Były zdecydowanie mniejsze od Gburka a nawet od Łatka. Musiały to być normalne wilki a nie wilkołakiem jak Gburek.. Wilkołak. Dopiero teraz zacząłem używać tego słowa by określić kim był złotooki. Nie miałem w końcu innego słowa a to.. częściowo pasowało. Na pewno nie do opowieści ludzi z Sover ale w pewnym stopniu.. on był w końcu człowiekiem a przede wszystkim dzikim zwierzęciem. 

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz