R 2. VII

1.9K 184 13
                                    

Całe ciało niemiłosiernie mnie bolało. Każdy ruch, nawet ten spowodowany oddychaniem, bolał. Chyba w końcu poczułem konsekwencje swoich czynów, upadek z wozu, przewracanie, wpadnięcie na drzewo czy też czołganie się tym ciasnym tunelem. W końcu w takich sytuacjach ignoruje się swój prawdziwy stan.. przynajmniej tak mi się wydaje bo innej odpowiedzi na to nie mam.

Z trudem otworzyłem oczy. Leżałem w stercie dziwnie pachnących futer w jakiejś ciemnej jaskini. Nie ukrywam było mi niewyobrażalnie przyjemnie. Nigdy wcześniej nie leżałem na tak miękkich i ciepłych rzeczach. Nawet do tego dziwnego zapachu zmokłego psa wymieszanym z czymś.. co mogło przypominać las albo jakieś zioła.. mogłem się przyzwyczaić. Chociaż było ciemno spróbowałem rozejrzeć się po jaskini. Wydawała się całkiem spora i co dziwniejsze zamieszkała. Pierwszym dowodem była sterta futer w których leżałem. Po przeciwnej stronie przy ścianie znajdowały się kufry oraz stos gałęzi. Była jeszcze jedna sterta futer, mniejsza ale mój instynkt złodzieja mówił że to właśnie tam są jakieś świecidełka.  

Co ja wyprawiam... w takiej chwili myślę o łatwym zarobku. Muszę się skupić i odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Co ja właściwie tu robię? Co się stało zeszłej nocy?  Pamiętałem dobrze upadek z wysokości, ciało staruszka i konia, walkę wilków, tunel w który na pewno teraz bym nie wszedł, strumień oraz.. tak... pułapka. Wszedłem w pułapkę i straciłem przytomność... był też tam mój wilczy prześladowca. Co więc się stało? Czy on.. odgryzł mi łapę i przyniósł do swojego leża? 

Spojrzałem na futra na których leżałem, część nich przykrywała moje ciało w tym tylne łapy. Bałem się je podnieść bojąc się że nie zobaczę tam swojej łapy. Co ja bez niej zrobię? Przecież już byłem wystarczająco niezdarny a teraz bez jednej kończyny... odgoniłem złe myśli. Znowu padałem w panikę chociaż mogło być to w pełni niepodstawne. Po długiej chwili w której głównie ruszałem pyskiem w stronę futra i z powrotem zrobiłem to. Zrzuciłem z siebie futro i odetchnąłem z ulgą. Moja łapa była na swoim miejscu, obandażowana jakimś brązowym materiałem. 

Chwila ulgi zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła. Kto mnie w takim wypadku wyzwolił z pułapki i obandażował? Na pewno nie wilk.. w końcu jak miałby to zrobić. Musiał być to jakiś człowiek. Może byli to najemnicy którzy przeżyli spotkanie z wilkiem.. chociaż nawet zakładając że nie zabili mnie na samym początku, obandażowali z łaski to raczej nie zostawiliby mnie bez nadzoru w dodatku mogącego uciec. Więc na pewno nie mogli to być oni. Może więc zrobił to przypadkowy człowiek? Ale chyba nie zabrałby dzikiego zwierzęcia do swojej kryjówki chyba że wiedział że nie jestem tylko wilkiem. A może był to jakiś przyjaciel natury.. ci dziwni zaklinacze których obwiniano za każdą klęskę.

Mogłem czekać i przekonać się kto to był albo wyjść stąd. Tylko znowu dokąd miałbym się udać zwłaszcza.. skuliłem się gdy usłyszałem grzmot. Zaczynało padać, spojrzałem na wejście które zasłonięte było gałęziami sosny. Ułożono je solidnie, wiatr nie mógł zniszczyć konstrukcji. Błysnęło jasnym światłem, czułem jak uszy przylgnęły mi do głowy. Schowałem pysk w futrach. Nienawidzę burzy... zawsze mam wrażenie że zaraz mnie walnie. Pisnąłem głośno kiedy usłyszałem głośny grzmot. 

Gdy wiatr zaczął głośniej gwizdać zerknąłem na wejście. Znowu błysnęło idealnie jak nieznana postać ostrożnie wchodziła do środka. Był to mężczyzna. Dobrze umięśniony oraz mokry od deszczu. Miał czarne jak noc włosy oraz złote tęczówki. Pisnąłem znowu kiedy usłyszałem grzmot. Tak się zdradziłem i wiedział już że nie śpię. 

Podszedł do mnie, w ciemności wyglądał lekko upiornie. Spojrzał na moją łapę a kiedy wyciągnął w jej kierunku rękę zacząłem warczeć. Zmierzyliśmy się wzrokiem. Nie wyglądał na zadowolonego, zmarszczył brwi a mnie przeszły jakieś dreszcze. W końcu udało mu się dotknął mojej łapy. Chciałem go ugryźć ale był szybszy i jedną ręką chwycił mój pysk. Zbliżył się i znowu patrzeliśmy sobie w oczy. Chyba chciał mnie w ten sposób uspokoić, po chwili ucisk zelżał. Otworzył dłoń którą momentalnie ugryzłem. 

Mieszaniec |ABO|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora